Każda rozmowa jest próbą wyjścia z bezdomności

Każda rozmowa jest próbą wyjścia z bezdomności
fot. Jan Wolak-Dyszyński

- Małe rzeczy, które dla nas wydają się oczywiste, mogą być niesamowitym przekroczeniem siebie - lęku, zaufania, oddania się drugiej osobie. Mężczyzna, który pozwolił nam się umyć, zrobił dokładnie tyle samo, ile robią ci, którzy wracają do życia społecznego i korzystają w pełni z jego praw - mówi Jolanta Kaczmarczyk, związana z Dziełem Pomocy św. Ojca Pio.

Piotr Kosiarski: Dzieło Pomocy św. Ojca Pio pomaga osobom znajdującym się w kryzysie bezdomności.

Jolanta Kaczmarczyk: Bliskość z ubogimi i działalność charytatywna jest elementem powołania braci kapucynów. Dzieło Pomocy św. Ojca Pio jest zakorzenione w ich charyzmacie, dlatego budując relacje z osobami potrzebującymi, towarzyszymy im w zmianie ich trudnej sytuacji życiowej.

Początki Dzieła związane były z działaniami charytatywnymi braci kapucynów na furcie krakowskiego klasztoru. Pod koniec lat 90. na terenie ogrodu przy ul. Loretańskiej powstały dwa kontenery – w jednym z nich wydawana była żywność, w drugim znajdował się prysznic i toaleta. Z pomocy tej korzystały przede wszystkim osoby doświadczające bezdomności i bardzo ubogie. Dzisiaj w Dziele Pomocy św. Ojca nasze działania w większości także skierowane są do tej grupy. W 2004 roku Dzieło otrzymało status organizacji pożytku publicznego i nastąpił jego rozwój. Efektem tego są wybudowane dwa centra pomocy przy ul. Loretańskiej 11 oraz ul. Smoleńsk 4 w Krakowie.

Ale jesteście otwarci na pomoc wszystkim, którzy potrzebują wsparcia.

Dzisiaj nasza pomoc jest skierowana w całości do osób i rodzin bezdomnych oraz zagrożonych bezdomnością. Ale nie chcemy w przyszłości zamykać się na inne osoby potrzebujące. Przeżywając 15-lecie pracy z ubogimi w 2019 roku, postanowiliśmy zapisać naszą Misję i Tożsamość w formie dokumentu. Zawiera on ważną wskazówkę na przyszłość dla osób tworzących Dzieło: „Pragniemy, aby adekwatnie do czasów, nie zaniedbując podstawowego charyzmatu, po odpowiednim rozeznaniu i w miarę możliwości, Dzieło starało się odpowiadać także na potrzeby osób doświadczających ubóstwa czy innych form wykluczenia i marginalizacji”.

Nasz zamysł jest taki: „Zobacz, kogo Bóg przysyła dzisiaj do ciebie. I miej w sobie uważność, by być otwartym na jego potrzeby”. Dzisiaj pomagamy osobom w kryzysie bezdomności. Ale kiedyś być może będą to ludzie doświadczający innych form marginalizacji.

W twarzach osób żyjących na ulicy widzimy twarze naszych Braci – ubogich, głodnych, spragnionych, chorych… Przez naszą posługę, pełną szacunku i bliskości, chcemy pomóc im odkryć, że są cenni i ważni. Na tyle, na ile nam pozwalają, towarzyszymy im w drodze ku lepszemu życiu.

Wasza misja to bardziej próba zmiany czy towarzyszenie?

Myślę, że próba zmiany w towarzyszeniu. Ważne, aby świadczona pomoc odbywała się w pełnym poszanowaniu wolności i samostanowienia osoby potrzebującej. W Dziele postrzegamy swoje zaangażowanie w trzech obszarach: materialnym, relacyjnym oraz duchowym. „DOM” rozumiemy jako schronienie dające poczucie bezpieczeństwa fizycznego. Ale „DOM” ma o wiele szersze znaczenie. To relacje, wzrastanie człowieka i przestrzeń, w której buduje on swoją godność. W takim właśnie kluczu swoją obecnością staramy się ofiarować innym naszą pomoc. Dobre, wzmacniające budowanie relacji między ludźmi to istota domu, rodziny. A to bardzo mocno łączy się także ze sferą duchową człowieka, nie zawsze związaną tylko z wiarą chrześcijańską.

Towarzyszenie osobom w kryzysie bezdomności pokazuje, jak ważne jest we wzajemnym spotkaniu zachowanie równowagi. Chodzi o wzajemną równość, nie siłowe pomaganie z pozycji „ja wiem, jak ci pomóc”, ale w prawdzie i poszanowaniu wolności drugiego człowieka towarzyszyć mu swoją obecnością w pokonywaniu życiowych trudności.

Każdy przyjmuje pomoc w innym rytmie i sam o niej decyduje. Nikt nie powinien w świadczeniu pomocy manipulować drugą osobą, nawet mając dobre intencje.

Udaje się to realizować?

W zależności od tego, w jakim kontekście patrzymy na historię człowieka. Dla jednego wyjściem z kryzysu bezdomności będzie praca, wynajmowanie mieszkania i płacenie podatków. I to będzie niewątpliwy sukces. Ale pokonaniem bezdomności w takim samym stopniu będzie wyjście człowieka ze skorupy samotności i braku relacji. Nawet przyjście do łaźni, odbycie zabiegu higienicznego i choćby krótka rozmowa z wolontariuszem będzie wyjściem z bezdomności.

Przypadkowa rozmowa na ulicy również?

Jestem przekonana, że tak. Każde spotkanie, które jest ubogacające i daje godność, to próba wyjścia z bezdomności. To jest dobry przykład.

Niestety może być też odwrotnie. Rzucenie komuś przysłowiowej złotówki – bez patrzenia drugiej osobie w oczy, w dodatku z narcystycznym uniesieniem – to upokorzenie drugiej osoby.

Jeśli potrafię się zatrzymać i spotkać z osobą bezdomną jak człowiek z człowiekiem, w sposób niezagrażający obydwu stronom, to niewątpliwie jest to krok do wyjścia z bezdomności. Jest to złamanie wykluczenia społecznego drugiej osoby.

Często jest tak, że osoby doświadczające bezdomności są niewidoczne dla nas w przestrzeni miasta. Tylko nieliczni są w stanie dostrzec, jak wiele osób mijających nas na ulicy czy w galeriach handlowych jest w potrzebie. Czasem nie chcemy ich zauważać…

Nie chcemy, bo czasem spotykamy się z odpychającą fizycznością. Dla wielu osób to trudne.

To naturalne, że zaniedbany higienicznie człowiek, w dodatku znajdujący się pod wpływem alkoholu, wywołuje niechęć. W takich sytuacjach na pewno nie należy wypierać trudnych odczuć. To, że ktoś jest zaniedbany i brzydko pachnie, jest faktem. Należy to przyjąć w sposób naturalny – ani nie udawać, że tego nie ma, ani tego nie podkreślać.

Nieudawanie oznacza, że traktuję drugą osobę poważnie i nie ukrywam faktu, że jest brudna, ma nieprzyjemny zapach albo jest pijana. Z kolei podkreślenie tego faktu jest osądzaniem. Nie znamy historii życia tej osoby, nie wiemy, z jakim bagażem trudnych doświadczeń przychodzi się jej zmagać. Historie życia osób bezdomnych pokazują, jak łatwo w dzisiejszym świecie utracić poczucie bezpieczeństwa: nie tylko materialnego, ale także emocjonalnego. Myślę, że czas pandemii pokazuje nam, jak kruchy jest budowany przez nas świat.

Jak budować relacje z osobami w kryzysie bezdomności?

Przede wszystkim należy zadbać o to, żeby odbywało się to w formie bezpiecznej – i dla niej, i dla mnie. Nie wolno obiecywać komuś czegoś, czego nie jestem w stanie spełnić. I nie mówię o materialnych obietnicach, ale emocjonalnych. Trzeba liczyć się z tym, że nawiązując z kimś relację i przekazując tej osobie np. numer telefonu, dzielę się swoją prywatnością, dając przyzwolenie na kontakt. Muszę mieć świadomość, że po kilku dniach mogę mieć trudność z akceptacją tego. Czasami problemy, które noszą osoby doświadczające bezdomności, są nie do udźwignięcia przez jedną osobę. Dlatego – oprócz nieosądzania, empatii i życzliwości – ważne są uważność i ostrożność.

Zanim zaczniemy komuś pomagać, warto również odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja w tej relacji – nawet podświadomie – nie próbuję zaspokajać własnych potrzeb. Stąd lepiej i bardziej bezpiecznie jest pomagać osobom potrzebującym w zespole, mając wsparcie innych osób.

W Polsce panuje obraz bezdomnego-alkoholika. Często właśnie z tego powodu ludzie nie chcą pomagać osobom w kryzysie bezdomności.

Myślenie, że bezdomność jest związana wyłącznie z uzależnieniem alkoholowym, jest stereotypowe. Owszem alkohol jest jednym z elementów, z powodu których ktoś może znaleźć się w kryzysie bezdomności. Ale nie podstawowym. Bezdomnym nie stajemy się z dnia na dzień, to proces i zawsze wiele czynników prowadzi do takiej sytuacji. Dlatego pokonanie bezdomności to długi i bardzo indywidualny proces, który odbywa się zawsze przy wsparciu drugiego człowieka.

Pomagacie osobom nietrzeźwym?

W Dziele mamy różne doświadczenia. Procedura „łaźniowa” mówi jasno, że osoby, które chcą skorzystać z zabiegu higienicznego, nie mogą być pod wpływem alkoholu (również ze względów bezpieczeństwa). Dlatego niektóre osoby badamy alkomatem. Tym bardzo uzależnionym, w ciągach alkoholowych, pomagamy „zejść” z alkoholu i jest to często pierwszy krok, aby rozpocząć leczenie. Ale zdarza się, że z zabiegów higienicznych korzystają też osoby pod wpływem alkoholu. Zawsze indywidualnie podejmujemy decyzje.

Dlaczego trzeźwość w czasie zabiegu higienicznego jest taka ważna?

Czasami rozmowa w łaźni może być jedyną okazją do poruszenia problemu alkoholowego. Wiemy, że ktoś przychodzi z potrzebą, którą bardzo chce zaspokoić, a my dodatkowo mobilizujemy go do rozmowy o uzależnieniu. To jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku osób zmagających się z bardzo dużym uzależnieniem.

Historie życia osób bezdomnych pokazują, jak łatwo w dzisiejszym świecie utracić poczucie bezpieczeństwa: nie tylko materialnego, ale także emocjonalnego. Czas pandemii pokazuje nam, jak kruchy jest budowany przez nas świat.

Czasami zdarza się, że ktoś pijany przychodzi do nas zawszony, z ranami, w których lęgną się robaki, i prosi o zabieg higieniczny, a my stopniowo, przez kilka godzin, bezpiecznie próbujemy doprowadzić do jego wytrzeźwienia. W życzliwości i prawdzie konfrontujemy, mówimy o problemie. Pokazujemy, że jest w stanie wytrzeźwieć. I to jest dobry moment, żeby dana osoba pojechała na detoks.

Ale detoks nie załatwia sprawy. Po kilku dniach problem może zacząć się od nowa.

Czasami konieczne jest wysłanie kogoś na leczenie zamknięte, trwające kilka miesięcy. W takich przypadkach staramy się cały czas być w kontakcie z tymi osobami, żeby miały dokąd wrócić. Po wyjściu z leczenia nawiązujemy kontakt i staramy się zorganizować stałe schronienie. Zawsze odbywa się to indywidulanie, w zależności od tego, czy dana osoba jest gotowa do podejmowania kolejnych kroków.

A co jeśli ktoś nie chce się leczyć?

Możemy motywować, ale decyzję zawsze musi podjąć samodzielnie dana osoba. I może być tak, że w danym momencie jest to decyzja destrukcyjna. Ale nawet wtedy mówimy: „zawsze możesz do nas wrócić”. Czasami trzeba wielu tygodni lub miesięcy, żeby ktoś stał się gotowy do zmiany. To nie jest też tak, że po jednym leczeniu zamkniętym nałóg jest pokonany. To sinusoida – jest dobrze, jednak zdarzają się kryzysy. Ale zawsze mówimy: „nie poddawaj się, próbuj od nowa – zobacz, kiedyś dałeś radę, zatem spróbujmy jeszcze raz”. To bardzo indywidualny proces, na dodatek bardzo rozłożony w czasie.

Opowie Pani jakieś konkretne historie osób, którym pomogło Dzieło?

Na początku naszej działalności przyszła do nas para, która żyła na ulicy – kobieta i mężczyzna. Obydwoje byli w długotrwałej bezdomności, pochodzili z dysfunkcyjnych, patologicznych rodzin, w których był także problem wykorzystywania seksualnego. Kilka osób można by obdarzyć historiami, które spotkały tę jedną parę. Kobieta była w ciąży, w dodatku nie ze swoim partnerem. W przeszłości miała już kilkoro dzieci, które oddała do adopcji. Zaproponowaliśmy tej parze, żeby zamieszkała w naszym mieszkaniu. Był to odważny krok, ponieważ obydwoje byli bardzo mocno zakorzenieni w bezdomności.

Kiedy kobieta urodziła dziecko, była kompletnie nieprzygotowana do macierzyństwa – sama nigdy nie zaznała miłości macierzyńskiej. Nie wiedziała, że dziecko trzeba przytulić, nakarmić, nie znała kołysanek. Zobaczyliśmy wtedy, jak ogromnym bogactwem jest to, co wynosimy z domu rodzinnego, a czego tak często nie doceniamy. Nasze Dziełowe dziewczyny uczyły młodą matkę śpiewania kołysanek, przytulania dziecka, troszczenia się o nie. Z kolei nasi pracownicy uczyli jej partnera, jak być mężem i ojcem. Psycholożka, która znała wcześniej tę kobietę, mówiła: „nie ma szans na zmianę”. Ale my – mimo wszystko – pomagaliśmy im. Nie mieliśmy poczucia, że coś musimy komuś udowodnić, nic nie robiliśmy na siłę. Efekt jest taki, że państwo do dzisiaj są razem i wychowują trójkę swoich dzieci, radzą sobie i tworzą rodzinę!

Mamy też mężczyznę, który wiele lat żył na ulicy, był uzależniony i bardzo agresywny. Pamiętam go z czasów, kiedy wszyscy się go czasami baliśmy. Zwłaszcza kiedy wpadał w szał agresji. Dzisiaj ten mężczyzna jest abstynentem, wynajmuje mieszkanie, nawiązał kontakt z rodzicami. To diametralna zmiana.

Na koniec opowiem historię, która nie skończyła się dobrze. Ale mimo to warto o niej wspomnieć, bo jej bohater zrobił wszystko, co było w jego możliwościach. Przez ponad trzy miesiące nie był w stanie wejść do łaźni, mieszkał na ulicy, był na wózku inwalidzkim. Załatwiał swoje potrzeby na ten wózek. Był do nas wielokrotnie przywożony przez przypadkowe osoby i straż miejską. Proces budowania z nim relacji, zaufania i w końcu wejścia do łaźni był jak zdobywanie K2. Mówiąc precyzyjniej, to on zdobywał K2, a my byliśmy obok, wspierając go. W końcu zaczął regularnie przychodzić do łaźni i dbać o siebie. I to było dla nas takie samo zwycięstwo jak w poprzednich historiach. Ten mężczyzna zrobił wszystko, co było w jego ludzkich możliwościach. Niestety kilka lat temu zmarł na ulicy…

Małe rzeczy, które dla nas wydają się oczywiste, mogą być niesamowitym przekroczeniem siebie – lęku, zaufania, oddania się drugiej osobie. Ten mężczyzna zbudował z nami relację i nam zaufał w swojej intymności. Pozwolił się umyć. Zrobił dokładnie tyle samo, ile robią ci, którzy wracają do życia społecznego i korzystają w pełni z tych praw.

To bardzo poruszające słowa.

Każde spotkanie, które umacnia drugą osobę, jest małym – albo wielkim – krokiem, którego być może w danej chwili nie widzimy.

Kiedy zaczepiają nas turyści z zagranicy i pytają nas o drogę, większość z nas zatrzymuje się, tłumaczy, poświęca im chwilę. Chciałabym, byśmy z taką samą życzliwością zwracali się do osób, które pytają nas o rzeczy trudne, do osób doświadczających bezdomności… Warto poświęcić im kilka minut, wysłuchać ich. Zawsze można także skierować na Loretańską 11 lub Smoleńsk 4 do Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Nie wiemy, co zrobią z tą wiedzą i okazaną im życzliwością. Ale może to być początek zmiany na lepsze w ich życiu.

Jolanta Kaczmarczyk - z wykształcenia doradca podatkowy; od 2004 roku związana z trzecim sektorem, współtworząc Dzieło Pomocy św. Ojca Pio. Od 2006 roku zastępca Dyrektora oraz członek Zarządu Dzieła.

PRZEKAŻ SWÓJ 1% PODATKU
na rzecz Dzieła Pomocy św. Ojca Pio

W rubryce dotyczącej 1% wpisz: KRS: 0000 21 72 72. Jako cel szczegółowy możesz wpisać: DZIEŁO.

Więcej sposobów wsparcia i zaangażowania się w Dzieło Pomocy św. Ojca Pio znajdziesz pod linkiem.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
red. kard. Walter Kasper, George Augustin

Doświadczenie, które nas połączyło

Jak niegdyś z uczniami na drodze do Emaus, tak i w przyszłości Pan będzie z nami w drodze, obecny w swoim słowie i w łamaniu eucharystycznego chleba. Powie nam: „Nie bójcie...

Skomentuj artykuł

Każda rozmowa jest próbą wyjścia z bezdomności
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.