Sprawa honoru i miłości
„Dialogi w połowie drogi” – odcinek 29. Święto odzyskania niepodległości przez Polskę już za nami, ale Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ – z gorącym uczuciem i ze wzruszeniem mówią, że: miłość do Ojczyzny nie jest passe – bo żadna miłość nie jest passe – pod warunkiem, że jest autentyczna, czyli nie przeciw komuś; patriotyczne świętowanie uczy dumy i miłości do swojej Ojczyzny i szacunku do innych; „Ci, którzy umierają za Ojczyznę, mają prawo do pamięci, do modlitwy i do łzy”.
Ewa Skrabacz: Witamy serdecznie. W nastrojach, powiedzmy, chyba wciąż jeszcze takich świątecznych.
Wojciech Ziółek SJ: Patriotyczno-podniosłych, tak by to można określić.
ES: Czy podniosło-patriotycznych. Z której strony nie dotkniemy na to nam właśnie wyjdzie. Choć jak myślę o moim świętowaniu tych okoliczności – a mówimy o 11 listopada, o Święcie Niepodległości, to oprócz podniosłych w naturalny sposób elementów, czyli właśnie obowiązkowego udziału we Mszy świętej za ojczyznę, najlepiej takiej ‘na wypasie’ powiedziałabym, czyli ze sztandarami, z wojskiem, no i z hymnem.
WZ: Na ‘wypasie’ to podejrzewam, że są te w Tarnowie.
Tarnów – Pierwsza Niepodległe
ES: No tak, nie da się nie myśleć o Tarnowie w tym kontekście, bo dodam, że to Pierwsze Niepodległe, czyli miasto, które jako pierwsze w 1918 roku odzyskało niepodległość. Więc to jest szczególny kontekst, ale myślę też o tych opolskich obchodach. Takich uroczystych Mszach ze sztandarami, z hymnem ‘Boże coś Polskę’ na koniec, który niezmiennie łzy mi wyciska i gardło ściska, tak że w okolicach końcówki pierwszej zwrotki, dopiero mogę się pozbierać. Oprócz rzeczywiście podniosłych elementów, mam też takie zwykłe elementy świętowania, ale stałe, czyli na przykład mój ukochany spacer 11 listopada.
WZ: Ale przed spacerem powiedz jeszcze o fladze, którą wywieszasz zawsze, którą widziałem nie raz, dumnie powiewającą z twojego okna. Nie tylko w ten dzień, prawda?
ES: To prawda. Kiedy obchodziliśmy 100-lecie niepodległości to wisiała od maja do listopada, bo taką propozycję gdzieś usłyszałam i bardzo się jej podporządkowałam. I wtedy też po tych długich miesiącach sprawdzałam i od tej pory wiem, więc może podzielę się tą wiedzą, co zrobić z taką flagą, która już jest troszkę zużyta i nie powinna wisieć?...
WZ: Została wyeksploatowana...
ES: No właśnie, ząb czasu ją nadszarpnął... Trzeba ją przeciąć. Osobno ma być ta część biała, osobno czerwona i spalić tak godnie... Ja nie bardzo mam dostęp do takiego ognia na bieżąco, więc przekazałam znajomym, którzy godnie ją spalili. Ale to tak podpowiadam, bo bolesny jest widok flag, nawet tych malutkich na ulicy gdzieś tam właśnie po świętowaniu.
WZ: Zdecydowanie tak, ale jeszcze powiem, że choć tego nie widziałem, to znając ciebie, sobie wyobrażam z jakim pietyzmem przecinasz do flagę, z jakim pietyzmem ją zdejmujesz z drzewca, tak – niski pokłon.
ES: Nie muszę dodawać, że była oczywiście wyprana, wyprasowana i dopiero tak przygotowaną oddałam ją. No oczywiście, wiesz, nawet teraz zaszkliły mi się jakoś oczy, bo rzeczywiście wzrusza mnie flaga, wzruszają mnie barwy i wzrusza mnie to, co w ten sposób wspominamy. Dokończę tylko opis tego zwykłego spaceru, który sobie zapodaję. Z muzyką w uszach, oczywiście z nieodzownym w takich okolicznościach Reprezentacyjnym Zespołem Artystycznym Wojska Polskiego – taką płytę kupiłam jakiś czas temu. I słucham sobie tych utworów i patrzę na to, co dookoła. I zachwyca mnie. Z jednej strony to poświęcenie, heroizm ludzi, o których słucham. I to, co widzę na własne oczy, czyli to, co im zawdzięczamy, tę rzeczywistość dzisiejszą. To, że żyjemy w takich, a nie innych okolicznościach...
WZ: Święta Miłości Kochanej Ojczyzny... Dziękuję za ten opis spaceru, ale on jest tylko przedłużeniem twojego świętowania w różnych innych aspektach. A te łzy, o których wspomniałaś, to przecież nie chodzi o to, żeby jakoś tak romantycznie czy rzewnie do wszystkiego podchodzić, ale - mój ulubiony cytat – “łzy to znak, że bije serce”, więc to właśnie świadczy o miłości. O twoich łzach powiem jeszcze, że kiedy w jednym czasie czytaliśmy Sprawę Honoru, pamiętasz?
ES: Ja do tej pory powtarzam, że to jest najbardziej opłakana przeze mnie książka. Ja nie mogłam zacząć drugiej części. Tam był opis armii Andersa, która wyruszała w swój długi marsz. Ja nie mogłam zacząć czytać tej części, bo ja nie widziałam tekstu przez łzy, a to nie był jedyny moment w tej książce. Ale tak, trochę w myśl tego, nie powiedzenia, a napisu, który przywiozłeś z Hiszpanii: “Ci, którzy umierają za ojczyznę, mają prawo do modlitwy, pamięci i łzy”.
„Hiszpanie doceniają szarżę szwoleżerów”
WZ: Cytat jest skąd? Z wąwozu Somosierra, bo tam byliśmy razem ze studentami z naszego Xaverianum. Jechaliśmy tam – można powiedzieć – z pielgrzymką do tego miejsca, do tego kościółka, do którego nas wpuszczono i do tego mini muzeum, którego zobaczenie nam zaproponowano, o którym nie wiedzieliśmy przecież, że ono tam jest…
ES: Hiszpanie, Hiszpanie doceniający tę szarżę szwoleżerów.
WZ: Hiszpanie umieją docenić męstwo – tak głosiło tam hasło, prawda? A wszystko to opowiadamy dzisiaj i w związku ze Świętem Niepodległości dlatego, że miłość do ojczyzny nie jest passe, że miłość do ojczyzny to nie jest coś, co kiedyś było modne, a teraz nie… Tak jak żadna miłość nie jest passe. „Sprawa znana od pokoleń, nieszczególny żaden dramat, że zmieniają się idole, ale miłość wciąż ta sama”. I chodzi o to, żeby to była miłość z klasą, żeby to była miłość, taka właśnie szczera. A jaka to jest miłość szczera do ojczyzny? Ja chcę o tym powiedzieć z mojej zagranicznej, a obecnie rosyjskiej perspektywy, że stąd widzę to bardzo. Tutaj teraz o patriotyzmie mówi się bardzo dużo mówi się we wszystkich możliwych miejscach i kontekstach. Jako obcokrajowiec słuchający tego i patrzący na to widzę – i tak sobie ciągle to uświadamiam – że prawdziwa miłość do ojczyzny nie może nie szanować innych ojczyzn, że prawdziwa miłość do ojczyzny nie może być zamknięta, że musi być otwarta na innych.
ES: A może nawet, że prawdziwa miłość otwiera, bo to ona rodzi tę otwartość…
WZ: Tak, bardzo za to dziękuję, bo rzeczywiście, jeśli ja mojej ojczyźnie, naszej ojczyźnie, jestem za coś, tak najbardziej wdzięczny, to właśnie za to, że mnie nauczyła szacunku do innych ojczyzn. Szacunku do tego, że – kiedy jestem za granicą – nie to, że przejazdem, choć przejazdem też, ale kiedy pracuję, to tym ludziom tutaj miejscowym, tubylcom, że się tak wyrażę, mówię o tym, że: tak, trzeba kochać swoją ojczyznę, trzeba. Ale jak zobaczyć, czy to jest dobra miłość? No właśnie: otwierać się na innych, pomagać i szanować innych. Jeśli tak, to znaczy, że dobrze, jeśli nie, to trzeba się temu przyjrzeć.
Wykrzyczana miłość do ojczyzny
ES: Wyobrażam sobie, że mówienie o tym dzisiaj w tym miejscu, w którym jesteś, w Rosji, jest szczególne, bo ten kontekst jest wyjątkowy, ale takie ryzyko pozamykania się, to jest jak świat długie i szerokie. Choćby i na własnym poletku. Ja pamiętam takie świętowanie z kolei innego, bardzo szczególnego dnia w polskiej historii, czyli 1 sierpnia i parokrotnie dane nam było być w tym dniu w epicentrum, czyli właśnie w Warszawie. I byliśmy w różnych miejscach, bo zdarzył się i Cmentarz Powązkowski i Cmentarz na Woli, ale byliśmy też kiedyś na Rondzie Dmowskiego i ten raz wspominam najsmutniej.
WZ: Byliśmy tam całą grupą i to tak wszyscy zwróciliśmy na to uwagę. Te okrzyki, nie tylko treść, bo treść sama w sobie nie była zła, „część i chwała bohaterom”, ale to takie darcie się...
ES: Zaciśnięta pięść i to w jaki sposób były mówione te słowa, we mnie rodziły tylko jedną refleksję: Nie mam nic wspólnego, nic mnie nie łączy w warstwie wartości z ludźmi krzyczącymi. To nie jest miłość do ojczyzny, którą współodczuwam. No nie tak, nie przeciwko komuś.
WZ: Tak jest, nie przeciw komuś. Tym bardziej, że potem wieczorem, kiedy idzie się na śpiewanie zakazanych piosenek, to teksty ułożone, napisane przez powstańców, nie są o nienawiści do Niemców. One są o miłości do ojczyzny, prawda?
ES: Tak, bo kiedy broni się ojczyzny, nawet w tych warunkach wojennych, kiedy stajesz i walczysz z kimś na śmierć i życie, to nie tyle przeciw niemu, ale w obronie tego, co jest twoją wartością, ludzi, kraju, ojczyzny.
Miłość ojczyzny w każdym wieku
WZ: Jak myślisz, czy to, co my mówimy jest przyjmowane? Czy jakiś młody człowiek, który słucha tego to pomyśli: co oni gadają, już staruszkowie, czy co?... Przepraszam, że ciebie zrównuję ze sobą. Czy też rzeczywiście ktoś sobie powie, że no tak!
ES: Ja odpowiadając ucieknę trochę w obrazki, ot, chociażby z tego śpiewania warszawskiego czy z różnych miejsc tłumnie odwiedzanych przez Polaków w takie święta jak, 11 listopada, czy 1 sierpnia, czy 15 sierpnia, 3 maja itd. Gdzieś tam na barana u taty czy mamy siedzi jakiś szkrab, którego bardzo szybko na przykład kamera wychwytuje i który tam też czasem podśpiewuje, a przynajmniej monosylabami się włącza i macha tą flagą. Dzieci też z przejęciem słuchają historii. Może rzeczywiście najtrudniej to w tym wieku, takim nastoletnim, który jest pewnym buntem, ale też ufam ku odnalezieniu tylko już tak na własny sposób, na własnych zasadach tych wartości. To ja takich obrazków się będę trzymać.
WZ: To nie była ucieczka w obrazki, tylko ty słowem namalowałaś odpowiedź – tak bym to powiedział.
ES: A to bardzo mi miło.
WZ: A skoro wspomniane były różne pokolenia, i starsze, i średnie, i te trzymane na ramionach dzieci to mówimy to z nadzieją, że wciąż będą trwały w naszej ojczyźnie te międzypokoleniowe dialogi…
Skomentuj artykuł