Stąpać twardo po ziemi
Z jednej strony, denerwujemy się, gdy ktoś próbuje udowodnić, że Bóg nie istnieje, że skłonność do wiary da się wyjaśnić ewolucją, a religii nie można pogodzić z nauką. Z drugiej strony, sami swoim podejściem do życia zdajemy się dowodzić właśnie temu, że wiara w Boga idzie na przekór wiedzy o człowieku i o świecie.
Znamy nasze ziemskie obowiązki. Niekiedy pewnie aż nazbyt dają się nam we znaki. Niejeden z nas chciałby mieć ich mniej. Obowiązki te wynikają z faktu, że jesteśmy obywatelami danego państwa, że w społeczeństwie pełnimy określone funkcje, że wykonujemy jakiś zawód, że założyliśmy rodzinę, za którą jesteśmy teraz odpowiedzialni, i tak dalej, i tak dalej. Jaki jednak jest nasz główny obowiązek wobec Boga? Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi, że powinniśmy Bogu oddać coś, co do Niego należy. Czym jest to „coś”? Z pomocą przychodzą nam słowa psalmu: „Oddajcie Panu, rodziny narodów, oddajcie Panu chwałę i uznajcie Jego potęgę. Oddajcie Panu chwałę należną Jego imieniu” (Ps 96,7-8).
Ale co znaczy „oddać Bogu chwałę”? To, jak powinna wyglądać nasza relacja z Bogiem, wydaje się nam być piękną teorią, którą w praktyce trudno jest zrealizować. Religijne wyrażenia, których używamy w odniesieniu do Boga, typu „oddać chwałę”, „czcić” czy „wielbić” mogą sprawiać wrażenie bardzo abstrakcyjnych, nieniosących ze sobą żadnych konkretnych treści i nieprzystających do życia codziennego. Chwała jest czymś, co należy się istocie, którą uznaję za ważniejszą od siebie i w której widzę źródło, podstawę i sens swojego istnienia. Oddać Bogu chwałę, wielbić Go i czcić, wysławiać Jego Imię znaczy po prostu uznać w Nim Dawcę, Pana i Cel swojego życia: „Ja jestem Pan, i nie ma innego. Poza Mną nie ma boga” (Iz 45,5). Człowiek, który oddaje Bogu chwałę, wie, że to, co ma, jest darem, a to, kim jest – zadaniem. Pokora chrześcijanina, który chwali swego Pana, jest widoczna w owocnym głoszeniu Ewangelii. Siły do wypełnienia tego zadania szuka bowiem nie w sobie i swoich zdolnościach, ale w Tym, który go do tego powołał i uzdolnił: „nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania” (1 Tes 1,5).
Właśnie w głoszeniu Ewangelii weryfikuje się prawdziwość i szczerość tego, co wydaje się być tak bardzo oderwanym od rzeczywistości, jak chwalenie i wywyższanie Boga. Nasze podejście do obowiązków związanych z codziennością, podejście do świata, w którym żyjemy, i do praw, którymi się rządzi, może obnażyć słabość naszej wiary, a czasem wręcz naszą hipokryzję. „Faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Jezusa w mowie” (Mt 22,15). Oburzamy się na faryzeuszów, że tacy podstępni, że tak próbują niecnie „podejść” Jezusa, a sami wcale nie jesteśmy lepsi. „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką” (Mt 22,16). Wiemy, Panie Jezu, że Twoje posłannictwo jest z nieba, wiemy, że nie tkwisz w żadnych układach, więc pytamy: „Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?” (Mt 22,17). Nie pytamy, czy trzeba, ale czy wolno? Czy my, ludzie, których ojczyzna jest w niebie, mamy liczyć się z ziemskim porządkiem? Czy nie powinniśmy się czuć wolni i „mieć gdzieś” praw, którym podlegamy? Jezus nie jest anarchistą i nie ma zamiaru wzywać do buntu. „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,21).
Istnieje pewne niebezpieczeństwo totalnej ucieczki w wiarę rozumianą w sposób wręcz magiczny. Niektórzy ludzie wierzący są fałszywie przekonani o tym, że przejrzeli na oczy i poznali prawdę. Że doznali oświecenia, a inni są po prostu ślepi, więc trzeba ich „uświadomić”. Że wiara dała im specjalne przywileje, wśród których jest przywilej nieliczenia się z tymi, którzy nie podzielają ich spojrzenia na rzeczywistość. Że nie podlegają już żadnym prawom, nawet prawom fizyki, bo wiara przecież daje wolność, a zaufanie Bogu działa cuda. Chrześcijanin musi być jednak człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Owszem, wiara pozwala włożyć głowę w chmury i na chwilę zajrzeć do nieba – wierzymy, że tak właśnie dzieje się, gdy Kościół sprawuje sakramenty. Wierzący nie może jednak permanentnie chodzić z głową w chmurach, zapominając, że nogi ma wciąż na ziemi. Bo wiara nie sprawia, że grawitacja znika. Wiara nie nadaje ludziom czy przedmiotom magicznej mocy. Wiara nie stwarza dla nas ochronnego klosza i nie czyni nas „odpornymi” na świat. „«Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową!». Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?». Odpowiedzieli: «Cezara»" (Mt 22,18-21).
Z jednej strony, denerwujemy się, gdy ktoś próbuje udowodnić, że Bóg nie istnieje, że skłonność do wiary da się wyjaśnić ewolucją, a religii nie można pogodzić z nauką. Z drugiej strony, sami swoim podejściem do życia zdajemy się dowodzić właśnie temu, że wiara w Boga idzie na przekór wiedzy o człowieku i o świecie. Bóg Biblii to Bóg obecny w historii świata. Jezus to Słowo, które poddało się prawom natury, bo przyjęło ludzkie ciało. Jako człowiek wierzący mam oddać Bogu chwałę, czyli uznać w Nim kogoś, kogo słucham, z którego zdaniem się liczę i komu pozwalam kierować moim życiem. Jednak i cezarowi, czyli światu, mam oddać to, co do niego należy, a więc uznać, że jestem człowiekiem z krwi i kości, któremu spadająca na głowę cegła zrobi takie samo „ała” jak niewierzącemu.
Skomentuj artykuł