Św. Teresa z Lisieux - święta paradoksu
Kiedy w kwietniu 1932 r. po audiencji z biskupem Picaud z Bayeux i Lisieux Pius XI doszedł do wniosku, że starano się nazbyt przesłodzić obraz Teresy, rzucił określenie "Wielki człowiek!" (Un grand homme).
Gdy wspomniano o tym w Karmelu, siostry były wyraźnie zbulwersowane, gdyż w ich nomenklaturze święta była ich "małym aniołkiem". Ale prawdą jest, że Teresa zbroiła się jak na wojnę i za radą św. Teresy z Avili chciała być "równa silnym mężczyznom".
Chociaż przedstawiana jest jako święta od uległości, wykonująca uczynki drobne i ukryte przed światem, po wnikliwszym wglądzie uderza jej obraz jako osoby niezwykle czynnej, jeśli nie fizycznie, to duchowo! Teresa ukazuje potrzebę działania, i to nawet działania po śmierci. Obiecała przecież deszcz róż. Ale róże - nie zapominajmy - mają ciernie.
1 listopada 1896 r. w liście do o. Roullanda opisuje walkę podjętą o przyjęcie do Karmelu: Gdybym nie miała tej zuchwałości [prośba skierowana do Leona XIII podczas audiencji w Rzymie - JPM] możliwe, że byłabym jeszcze na świecie. Jezus powiedział, że "Królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni". Podobnie było ze mną, kiedy chodziło o Królestwo Karmelu. (...) Jak Jozue, tak Brat walczy w polu, ja zaś jestem Twoim małym Mojżeszem (L 201).
Czas spędzony na zajmowaniu się nowicjusz-kami był dla niej "życiem walki, zapasów".
Podkreślała, iż jest szczęśliwa, że walczy w rodzinie ku chwale Bożej (por. G 9r). Ponieważ czasem wytykano siostrom Martin, że stanowią w Karmelu klan, Teresa rozważała: "Jak można mówić, że bardziej doskonałe jest oddalenie się od swoich bliskich?... Czy kiedykolwiek zarzucano braciom, że walczą na tym samym polu bitwy, czy zarzucano im, że razem wzlatywali, by zerwać palmę męczeństwa?" (G 8v).
"Trzeba mi umrzeć z bronią w ręku" - mówiła w ostatnich miesiącach życia.
Hans Urs von Balthasar już wcześniej widział w Teresie urodzoną bojowniczkę, której teksty obfitują w symbole walki: "walczyła ze wszystkim, w czym wyczuwała kontynuację starego faryzeizmu, z ludzkim dążeniem do władzy za pośrednictwem religii, z dążeniem do własnej wielkości w miejsce wielkości Bożej, z każdą próbą ascezy, która ma za cel nie Boga, lecz własną »doskonałość« i nie jest niczym innym jak tylko duchową kosmetyką". Łagodna Boża wojowniczka to tytuł niedawno wydanej książki o Teresie amerykańskiego teologa Thomasa R. Nevina.
Przed śmiercią (8 sierpnia) wspominając swoje życie, Teresa wracała myślą do "aktu odwagi, który spełniłam w pamiętne Boże Narodzenie 1886 roku" i "przypomniałam sobie pochwałę oddaną Judycie: Ponieważ okazałaś się dzielną, serce twoje jest pełne męstwa [por. Jdt 15, 11 - JPM]. Wiele dusz mówi: Nie mam siły spełnić tej ofiary. Niech zdobędą się na wysiłek! Pan Bóg nie odmawia nigdy pierwszej łaski, która daje odwagę do działania, następnie serce się wzmacnia i kroczy się ze zwycięstwa w zwycięstwo".
Teresa przezwyciężyła obowiązującą w jej (czy tylko?) czasach duchowość wynagradzania Bożej sprawiedliwości. Wyszła poza rozpowszechnioną wiarę pokładaną w ludzkich wysiłkach osiągnięcia doskonałości, poza zarozumiałą pewność siebie, opartą na gromadzeniu zasług w celu osiągnięcia nieba. Zakwestionowała coś, co można by nazwać interesownością dążenia do doskonałości. Nie powinniśmy skrzętnie pracować, żeby zostać świętymi, lecz jedynie się starać, by sprawić Bogu radość. W formie wielu małych podarunków możemy dać Bogu to, co w pierwszym rzędzie dostaliśmy od Niego w darze. Miłość dziecka odznacza się tym, że pragnie sprawiać Bogu przyjemność.
"Myślę, że Bóg doprowadzony już do ostateczności, dał nam wtedy Teresę" - pisze Ruth Burrows. To nieco buńczuczne stwierdzenie kryje w sobie ziarno prawdy. Wcześniejszych świętych stawiano na piedestale, aż pojawił się ktoś mały i swojski, z tak przystępną i konkretną wizją świętości, że trudno już o wymówki. Niestety, plan ten nie rozwijał się bez przeszkód. Najpierw jedni Teresę przesłodzili, inni odrzucili jako neurotyczną i prowincjonalną, jeszcze inni ogłosili niemal nadczłowiekiem.
Prawdziwą Teresę najbardziej ujawniają właśnie studia, intensywnie prowadzone w ostatnich latach, nad jej ciemną nocą wiary, tematem długo pomijanym, może uznanym za gorszący, który jednak pozwala odkryć duchowość Teresy - na ile jest to możliwe w sytuacji, kiedy każdy człowiek jest w jakiejś mierze tajemnicą.
Karmelita bosy i doktor filozofii Wilfrid Stinissen powiedział, że charyzmat Teresy polega na tym, iż "wszystko jest postawione do góry nogami". Już w określeniu Teresy: "mała wielka święta" mamy do czynienia z paradoksem, który ma to do siebie, że poprzez zestawienie przeciwieństw zbliża się bardziej do ujęcia "całości" niż sam tylko któryś element. Mała, a jednocześnie wielka, wielka bo mała.
Skomentuj artykuł