Noszę niewdzięczny krzyż bezpłodności
Jestem przybranym ojcem mojego syna. Pomimo tego mówi do mnie "ojciec". Dla jego kolegów jestem "tatą Radka". Pisząc to poczułem łzy w moich oczach.
Hamuje je, bo tak po prostu jest po męsku. Chrystus był twardzielem kiedy niósł krzyż mojego grzechu. Nie płakał. Kochał. Mój krzyż nie jest tak wielki, ale noszenie go ciska łzami w oczy.
Każdego dnia noszę ten niewdzięczny krzyż. Krzyż pełen wytykania, krzyż pełen niedoskonałości, krzyż bez własnego biologicznego potomstwa, krzyż, w którym bycie ojcem przekłada się ponad bycie bogatym, bycie sławnym, bycie dobrze uposażonym - nie bronię się przed tym, coś we mnie chce tego.
Choć posiadamy z żoną sakramentalny związek i staramy się o potomstwo to jest trudno. Organizm kobiety po czterdziestym roku życia i piętnastoletniej przerwie bez ciąży oraz mój organizm mężczyzny około trzydziestki niszczony rozpustą młodości daje swoje znaki. Nie oszukamy dziadostwa i niezdrowego życia. Nie oszukamy czasu i grzechu. Zgrzeszyliśmy przeciw Bogu, nie mamy do niego żalu, że dziś jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy. Wieloma skarbami nas wynagrodził.
Mawiam tak czasem, że rodziców miałem dobrych, choć niedoskonałych, a Boga dobrego i doskonałego. Bo i ci pierwsi i sam Bóg dali mi: "mniej tego co chciałem, więc tego na co nie zasłużyłem".
Nieposiadanie potomstwa to cena bólu i cierpienia za własne grzechy. Czyściec na ziemi. Żyjemy normalnie, mówimy normalnie i normalnie przystępujemy do Eucharystii. Lecz, gdy ktoś zapytałby mnie. Remigiusz, syna pragniesz? Odpowiedziałbym: jeśli Bóg by pozwolił, niech prosi o co chce, nawet o jego życie, nawet o moje.
Gdy czytam historię Abrahama i Izaaka widzę siebie. Wtedy płaczę, bo rozumiem trud człowieka mającego wszystko, a gotowego wyjść z własnej wygody za cenę potomstwa.
Czuję też litość dla tych, którzy jak mój ojciec posiadali dwóch synów, żadnego jednak nie wychowali, lecz porzucili w imię rozpusty z inną kobietą i alkoholu.
Widzę te młode małżeństwa. Jest ich wiele. Tu łzy same płyną. Mężczyźni używają prezerwatyw. Kobiety antykoncepcji. My też tak czyniliśmy, nie jesteśmy lepsi. Dziś jednak gdybym mógł zadecydować o sakramencie i oddaniu bez tego nie wahałbym się.
Wszystko dla Boga, klęczę na mszy, patrzę na to ciało i wierzę: "powiedz tylko słowo", i powtarzam: "powiedz tylko słowo" i wołam: "powiedz tylko słowo". Pragnę tego słowa jak pustynia wody. Nigdy nie sądziłem, że będę tak głodny Ewangelii i Jezusa. Głodny. Spragniony. Nagi.
Ponieważ w listopadzie odbyła się Intronizacja Króla Chrystusa, postanowiłem odbyć post za potomstwo. Jak Joachim 100 dni, jak Abraham u swoich dni. Świat stanął na głowie. Poszczę trzy razy w tygodniu, pragnę komunii co dzień, unikam grzechu. Świat stanął na głowie. Po wielu dniach trudu coś się zmieniło.
Dziś mój syn przybrany powiedział mi, że znajduje szczęście w Kościele, gdy jest mu źle. Że jest mu tam dobrze i ma tam wsparcie.
W zeszłym tygodniu w trudach wychowania, własnego upadku i bólu serca oddałem go Bogu. Powiedziałem w sercu: czyń ze mną to, co Ty chcesz bym ja mu uczynił. Zrób tak bym podobał się Tobie, nie mnie.
Syn planuje podjąć studia na KUL i kocha Kościół.
Gdy to napisałem, zrozumiałem.
Powiedziałem Bogu, że jeżeli da mi dziecko to oddam to dziecko na służbę Bogu, oddam życie.
Nie musiałem. Dziś zrozumiałem, że Bóg wszystko zrobił za mnie.
Bóg dał mi syna, którego posiadać nie mogę z powodów biologicznych.
Ten syn mój umiłowany, jestem już u Boga.
Chwała Panu!
Z Panem Bogiem
Skomentuj artykuł