Marta powinna pójść do Pierwszej Komunii Świętej razem z innymi dziećmi w przyszłym roku. Przez chorobę nowotworową stało się inaczej. Poszła w piątek, w Mikołajki.
W tej historii nic się nie zgadza. Ani czas, bo zamiast ciepłego wiosennego dnia, czuć za oknem pomruk grudniowego chłodu. Ani miejsce, bo zamiast przestronnego kościoła przybranego kwiatami, klaustrofobiczna salka z ponurym lasem stojaków na kroplówki. Ani goście, bo zamiast rodziny i kolegów z klasy, współtowarzysze z łysymi główkami, rozpaczliwie walczący o swoje życie. Nawet prezenty się nie zgadzają, bo zamiast roweru, czy hulajnogi, czekały na nią litry kapiącej smętnie do żył chemii.
To spotkanie, w tak bardzo niewiarygodnych okolicznościach, było dla tej poważnie chorej dziewczynki najważniejsze na świecie
Marta powinna pójść do Pierwszej Komunii Świętej razem z innymi dziećmi w przyszłym roku. Przez chorobę nowotworową stało się inaczej. Poszła w piątek, w Mikołajki, a o wszystkim dowiedziała się 24h wcześniej. Tak samo jak ja. Napisała do mnie szefowa wolontariuszy, że potrzebna jest pomoc, bo trzeba na szybko się zorganizować i przygotować maksymalnie uroczystą oprawę tego wyjątkowego momentu. Wziąłem urlop na żądanie i pierwszy raz w życiu, na pożyczonej zresztą gitarze, miałem okazję zagrać i poprowadzić śpiew na Mszy św.
Napisać, że to było przejmujące, to jak nic nie napisać. Bo tak jak w tej historii się nic nie zgadzało, tak ten moment, który widać na zdjęciu, zgadzał się idealnie. Bo to spotkanie, w tak bardzo niewiarygodnych okolicznościach, było dla tej poważnie chorej dziewczynki najważniejsze na świecie. Bo łzy wzruszenia w oczach jej rodziców, pielęgniarek i rodziców innych dzieciaków, pokazały, że na oddziale dziecięcej onkologii, który w ogóle nie powinien istnieć, można, oprócz strachu przed śmiercią, zobaczyć też Życie przez duże "Ż". Życie, które smakuje zupełnie inaczej...
DEON.PL POLECA
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł