Święty Józef jest moim opiekunem [ŚWIADECTWO]

Święty Józef jest moim opiekunem [ŚWIADECTWO]
fot. Sasha Freemind / Unsplash
Agnieszka

Wpatrując się w figurkę świętego Józefa, śmiałam się w duszy sama z siebie, a także czułam ogromną wdzięczność Bogu i świętemu Józefowi z takiego obrotu sprawy.

Święty Józef jest dla mnie opiekunem, osobą, która może namacalnie pomóc we wszystkim. Wielokrotnie zwracałam się do niego i nadal zwracam się w różnych potrzebach. Często również w drobnych (lecz dla mnie trudnych), bieżących sprawach, sytuacjach dnia codziennego.

Do napisania świadectwa o jego nadzwyczajnej interwencji zmobilizowało mnie następujące doświadczenie. Moja najbliższa ciocia zaprosiła mnie do siebie do USA na wakacje (na lipiec 2019 roku). Miałam przylecieć na dwa tygodnie, z czego na jeden weekend miałyśmy jechać w góry, a drugi spędzić nad oceanem. W czerwcu podczas telefonicznego omawiania szczegółów związanych z moim pobytem u niej wynikła kwestia niedzielnej mszy świętej. Mianowicie ciocia ostrzegła mnie, że w związku z naszymi weekendowymi pobytami w górach i nad wodą najprawdopodobniej nie będziemy w dwie niedziele na mszy. Powiedziała też, że ona w obu miejscach będzie po raz pierwszy, że ich nie zna i że Stany to nie Polska i tam nie ma tak wielu kościołów. Zasygnalizowała mi to już teraz, bym się psychicznie nastawiła, że te dwie niedziele nie będę na mszy.

Byłam mocno "podłamana" takim scenariuszem. Nie chciałam się kłócić z ciocią, dla której mój przylot był bardzo ważny i tak jak ja też go mocno przeżywała. Doceniałam jej zaproszenie, zaangażowanie i finansowanie w całości. Lecz jednocześnie absolutnie nie chciałam rezygnować z uczestnictwa w niedzielnej mszy tylko dlatego, że będziemy na wakacjach. Przecież nie będziemy ani w buszu, ani na pustyni, będzie samochód do dyspozycji, więc to od nas w znacznej mierze będzie zależało, co zrobimy. Zresztą rezerwując przez internet nocleg, można od razu sprawdzić położenie najbliższego kościoła.

Spokojnie przedstawiłam cioci mój punkt widzenia i wyraźnie podkreśliłam, że naprawdę bardzo mi zależy i jest to dla mnie bardzo ważne, że to nieodzowny element wiary. Ciocia "stała przy swoim". Rozmowa zakończyła się na niczym. Nawet nie dowiedziałam się, gdzie dokładnie mamy być w górach, więc nie miałam możliwości sprawdzenia przez internet. Nie chciałam, by ta kwestia nas poróżniła, lecz również nie chciałam rezygnować z niedzielnej Eucharystii. Zwróciłam się o pomoc do św. Józefa, prosząc, by "coś" zrobił, by obyło się bez kłótni i byśmy mogły w obie niedziele być w kościele na mszy. Zawierzyłam całkowicie jemu tę kwestię. Wiedziałam i ufałam, że może ją rozwiązać pomyślnie. I zostawiłam ten temat.

Dopiero będąc już w górach, w sobotę wieczorem, sprawdziłyśmy przez internet, gdzie jest kościół. Nasze zaskoczenie i moja radość były ogromne. Kościół katolicki pod wezwaniem św. Józefa znajdował się na sąsiedniej uliczce, około pięciu minut drogi pieszo od naszego zakwaterowania. W dodatku pod takim wezwaniem, pomyślałam, że będzie możliwość pomodlenia się szczególnie w intencji męża (by się znalazł) i pracy.

W kościele była piękna okazała figurka św. Józefa, planowałam do niej podejść po mszy i dopiero wówczas do mnie dotarło, że przecież to dzięki niemu jestem na mszy, że to on tak pozytywnie i konkretnie zainterweniował w mojej prośbie. A ja na początku nawet się nie zorientowałam, że przecież o to prosiłam, że wcale nie zapowiadało się, że będę w niedzielę na mszy. Oj, po otrzymaniu tego, co się chciało, jakże łatwo i szybko zapominam, dzięki komu to mam. Wpatrując się w figurkę Świętego, śmiałam się w duszy sama z siebie, a także czułam ogromną wdzięczność Bogu i św. Józefowi z takiego obrotu sprawy. I to pięć minut pieszo!

Wówczas również zapadła decyzja, że koniecznie powinnam i chcę się tym podzielić poprzez złożenie świadectwa (co niniejszym czynię), tym bardziej że w wielu innych sprawach również doświadczyłam pomocy św. Józefa. W kolejną niedzielę też w spokojnej atmosferze razem z ciocią byłam w kościele na mszy świętej i czas nad oceanem był niezwykle miły i atrakcyjny.

Chcę powtórzyć, że często zwracam się do św. Józefa z prośbą o opiekę, prowadzenie i pomoc w wielu "drobiazgach". I bardzo mocno doświadczam jego wstawiennictwa. Podaję jeden z wielu przykładów: badania krwi jesienią 2019 roku. Stawiwszy się na badania krwi ze skierowaniem otrzymanym od lekarza (w ramach dodatkowo wykupionego w zakładzie pracy ubezpieczenia zdrowotnego), okazało się, że część z przepisanych badań mogę zrobić tylko odpłatnie, gdyż nie znajdują się one w wykupywanym przeze mnie pakiecie. Rejestratorka stwierdziła, że jeszcze pójdzie się co do tego upewnić, lecz to jest tak jak powiedziała: trzeba dodatkowo zapłacić. Ja w tym samym czasie "westchnęłam" do św. Józefa z pytaniem i prośbą, czy mógłby mi "załatwić" nieodpłatne badania. Przepraszając jednocześnie, że zawracam mu głowę takim drobiazgiem. Rejestratorka wróciwszy, powiedziała:

"Tak jak mówiłam, te badania są dodatkowo płatne, ale zrobimy je dla pani bezpłatnie".

Dziękowałam św. Józefowi za pomoc i byłam nią bardzo poruszona.

Do końca marca publikacje Wydawnictwa WAM o Świętym Józefie z 35% rabatem! Zastosuj kod: RJ21

***

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Katarzyna Pytlarz

Święty Józef – nasz przemożny Opiekun

Każdego roku do Narodowego Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu ze wszystkich stron kraju napływają świadectwa wysłuchanych próśb i otrzymanych łask. Publikujemy je w kolejnym, czwartym tomie Cudów św. Józefa....

Skomentuj artykuł

Święty Józef jest moim opiekunem [ŚWIADECTWO]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.