"Tak odnalazłem sposób na to, by spotkać swoją połówkę"
Jak znaleźć "drugą połówkę" i szczęśliwie spędzić z nią życie? To proste! Mam niespełna 30 lat i przez wiele lat dążyłem do stworzenia stałego i szczęśliwego związku.
Już w czasach liceum poznałem świetną dziewczynę, którą uznałem za "tę jedyną". Nie wyszło. Bardzo cierpiałem, ale po jakimś czasie spotkałem kolejną… i kolejną… i kolejną…
Za każdym razem nie wychodziło. Zastanawiałem się, co ze mną jest nie tak. Większość znajomych stworzyła już szczęśliwe związki: narzeczeństwo, ślub, dzieci…
Ja byłem nadal sam. Im przybywało mi lat, tym coraz bardziej kurczył się krąg znajomych, a ja stałem w miejscu. Coraz więcej czasu spędzałem przed komputerem. Czat, portale społecznościowe.
Wirtualne znajomości stały się centrum mojego życia. Im więcej siedziałem przy komputerze, tym częściej sięgałem po pornografię. Na początku dla przyjemności, ale z czasem zacząłem ją traktować jako alternatywę życia towarzyskiego. Po co szukać nowych znajomych, biegać za dziewczynami, które wciąż mnie odrzucają, skoro mam przyjemność na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jedno kliknięcie.
Rano pojawiały się wyrzuty sumienia, ale tłumaczyłem sobie, że "wszyscy tak robią", "to naturalne". Moje życie powoli toczyło się w dół po równi pochyłej.
Na szczęście przyszedł rok 2012, który wprowadził spore zmiany w moim życiu. Zakochałem się do szaleństwa. Bardzo poważnie myślałem o oświadczeniu się pewnej dziewczynie, która nie do końca odwzajemniała moje uczucia. Krótko mówiąc, zakochałem się w dziewczynie, dla której byłem tylko przyjacielem.
Dała mi kosza. To bolało. Długo nie mogłem się pozbierać. Ale z perspektywy czasu wiem, że musiało tak się stać.
To wydarzenie stało się początkiem zmian w moim życiu. Dostrzegłem w sobie ogromną nieśmiałość. Miałem 25 lat, a w środku mnie był kilkuletni chłopczyk, który bał się życia.
Zacząłem interesować się kursami samorozwoju i poprawy pewności siebie. W ciągu kilkunastu miesięcy z szarej myszki przemieniłem się w osobę pewną siebie, otwartą, zabawną i mającą cel w życiu. Udało mi się znacząco wyeliminować pornografię ze swojego życia, co tylko wzmocniło i przyspieszyło proces przemian. Czułem się świetnie.
Niestety ten niekontrolowany rozwój wepchnął mnie w drugą pułapkę - pułapkę perfekcjonizmu. Chciałem wszystko robić książkowo, chciałem być idealny. Jeśli coś mi nie wychodziło, to udawałem, że jest idealnie. Stałem się aktorem we własnym życiu. Poznawałem kolejne dziewczyny, ale one dość szybko orientowały się, że jestem mało spójny i nie chciały ze mną budować żadnej poważnej relacji. Tradycyjnie kończyło się tylko na "przyjaźni".
Czas płynął, a ja stawałem się coraz bardziej niecierpliwy. Przecież za chwilę będę miał 30 lat. Rodzina co chwilę dopytuje czy mam kogoś, kiedy się ożenię. Zaczynało mnie to irytować. Stawałem się coraz bardziej nerwowy i opryskliwy, gdy ktoś pytał mnie o związek.
W lutym bieżącego roku spotkałem świetną dziewczynę na jednej z imprez firmowych. Uznałem to za cud. Przecież mijałem się z nią na korytarzach i nigdy bym nie pomyślał, że to taka świetna dziewczyna. To już na pewno jest ta jedyna.
Zapewne myślisz, Drogi Czytelniku, że teraz napiszę całą historię jaki jestem szczęśliwy i że wreszcie Bóg wysłuchał moich próśb.
Otóż nie. Ta znajomość też się rozwiała, a ja po raz kolejny zacząłem się wściekać. Któregoś wieczoru podczas modlitwy zrobiłem "awanturę" Jezusowi, jak to możliwe, że nie wyszło i co znowu zrobiłem źle.
Szybko uświadomiłem sobie z Kim rozmawiam. Przecież to jest Bóg Wszechmogący, a ja zachowuję się jak rozpieszczony dzieciak, który tupie nogą i obraża się, bo nie dostał kolejnej zabawki.
Nagle mnie olśniło. Przecież poznałem tę dziewczynę w Ostatki, czyli w tuż przed okresem 40-dniowego Postu. Zrozumiałem, że muszę zatrzymać się w swoim życiu, wraz z Jezusem iść na pustynię i zastanowić się, dokąd ja tak naprawdę biegnę.
Znalazłem przyczyny moich niepowodzeń:
- Chcę mieć wszystko natychmiast. Nie potrafię czekać. Dopóki nie nauczę się cierpliwości, nie stworzę szczęśliwego związku.
- Nie doceniam tego co mam. Wciąż poszukuję czegoś nowego. Nie potrafię cieszyć się z tego co już osiągnąłem (uznanie w pracy, auto, sukces w samorozwoju).
- Niskie poczucie wartości. Nadal jest we mnie ten mały chłopczyk, który nie chce zaryzykować, bo boi się odrzucenia. Wciąż wypominam sobie dawne błędy i niepowodzenia.
- Co powiedzą inni? Wiele rzeczy robię nie dla siebie, ale żeby inni widzieli. Nieraz zdarzyło mi się mówić nie to co myślę, ale to co się spodoba ludziom.
- Każda dziewczyna, która wykazuje choć odrobinę zainteresowania od razu jest przeze mnie ubóstwiana. Wybiegam zbyt daleko w przyszłość i już na samym początku zbyt mocno się angażuję.
Kiedy zrozumiałem, co robiłem źle, przeszedłem do ofensywy. Wprowadziłem plan naprawczy i dzięki temu nabrałem wiatru w żagle mojego życia.
W ciągu tych 40 dni Postu dotarło do mnie, że osiągnięcie sukcesu to droga złożona z 6 kroków:
- WIARA - Bóg jest Wszechmogący. Tylko On wie, co jest dla mnie najlepsze i kiedy powinienem to dostać.
- PRACOWITOŚĆ - siedzenie w fotelu z różańcem w ręku i czekanie na cud? To nic nie da. Módl się i pracuj, a osiągniesz sukces.
- PEWNOŚĆ SIEBIE i STABILIZACJA EMOCJONALNA - najwyższy czas dorosnąć i przejąć odpowiedzialność za własne życie (samorozwój, pasje, hobby, walka z nałogami),
- RADOŚĆ Z ŻYCIA - ciesz się z każdego najmniejszego sukcesu. Wybaczaj błędy. Sobie i innym. Ludzie dziś są zapatrzeni w TV i internet, więc radosny i szczęśliwy człowiek to skarb.
- CEL W ŻYCIU - dąż do niego powoli ale konsekwentnie.
- WYSOKIE STANDARDY - prawdomówność, dotrzymywanie danego słowa, stanowczość, przyznawanie się do popełnionego błędu.
Po kolei wypełniam te punkty… i ostatni miesiąc jest chyba najszczęśliwszy w moim życiu. Radość, którą w sobie mam przekłada się na lepsze relacje oraz na sukces w pracy, a wysokie standardy i odwaga budzą szacunek wśród innych ludzi. Mimo, że nadal nie mam drugiej połówki, to wiem, że wszedłem na właściwą drogę i zrozumiałem kogo mam szukać i gdzie mam szukać. Pomogła mi w tym pewna modlitwa.
Od dwóch miesięcy rano i wieczorem odmawiam modlitwę do Św. Józefa...
Święty Józefie, przeczysty Oblubieńcze Bogarodzicy Maryi! Bóg uczynił Cię najszczęśliwszym małżonkiem, dając Ci za towarzyszkę życia Najświętszą i Niepokalaną Dziewicę, Matkę samego Boga.
Przez piękno i świętość Twojego życia stałeś się Patronem wszystkich małżonków. Proszę Cię o szczęśliwy wybór i łaskę dobrej, wiernej, roztropnej i świętej żony, której mógłbym powierzyć moje serce i złączyć się z nią mocą łaski sakramentu małżeństwa.
Uproś jej mądrość życia, szerokość serca, pobożność, aby promieniowała dobrocią i kształtowała życie rodziny według zamysłów Przedwiecznego. Amen
W tych kilku wersach zawarty jest cały opis idealnej żony. Odkąd zacząłem patrzeć na kobiety przez pryzmat tej modlitwy, okazało się, że przez całe życie poznawałem te niewłaściwe. Dotarło do mnie, że moja samotność to nie pech - to łaska od Boga. Do tej pory nie byłem gotowy na związek (i zastanawiam się czy już jestem…), więc moje niepowodzenia to ochrona przed poważniejszymi konsekwencjami (np. nieprzemyślany ślub i rozwód).
Jak znaleźć "drugą połówkę" i szczęśliwie spędzić z nią życie? To proste!
Przeżyj swoje życie najlepiej jak potrafisz i zaufaj Bogu :) :) :)
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł