Ten eksperyment może zmienić ciebie i twoje życie
To na pozór banalne ćwiczenie jest jednym z wielu, które rozwijają naszą duchowość.
Duchowość przekłada się na głębię naszych relacji, skuteczność podejmowanych przez nas decyzji, a także na zadowolenie z życia. Rozwijając duchowość, zmieniasz siebie i swoje życie.
Zróbmy ten mały eksperyment
Wyobraź sobie, że przenosisz się w przyszłość o dziesięć lat. Jesteś już trochę starszy. Na twojej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek. Świat wokół ciebie również się zmienił, ludzie, miejsca. A ty stałeś się szczęśliwszym i lepszym człowiekiem.
POŚWIĘĆ NA TO WYOBRAŻENIE JAKIŚ CZAS
Teraz zadaj sobie te pytania:
- Co w twoim otoczeniu uległo zmianie? POMYŚL
- Co się w tobie zmieniło? POMYŚL
- Co spowodowało, że wcześniej nie byłeś tak szczęśliwy jak teraz? POMYŚL
- Co przeszkadzało ci w byciu dobrym? POMYŚL
Jedna z tradycji duchowości chrześcijańskiej kładzie akcent na zrozumienie i odkrywanie własnego wnętrza jako drogi do poznawania Boga. Ale to nie jedyny walor podejmowanego wysiłku poszukiwania własnego ja.
Jaki przyjąć dalszy kierunek poszukiwań?
Viktor Frankl, słynny austriacki psychiatra, mawiał: "współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć - ma środki, ale nie ma sensu". Ta - wydawać by się mogło - smutna diagnoza, inspiruje nas jednak do zastanowienia się nad wyborem dobrego kierunku i wyznaczenia sobie właściwego celu poszukiwań. SENS - to właśnie on pozwala cieszyć się tym, co zostało mi dane, i tym, w jakim miejscu zostałem w swoim życiu postawiony.
W książce "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Frankl zauważa, że nie powinniśmy gonić za sukcesem:
"Im bardziej ku niemu dążycie, czyniąc z niego swój jedyny cel, tym częściej on was omija. Do sukcesu bowiem, tak jak do szczęścia, nie można dążyć; musi on z czegoś wynikać i występuje jedynie jako niezamierzony rezultat naszego zaangażowania w dzieło większe i ważniejsze od nas samych lub efekt uboczny całkowitego oddania się drugiemu człowiekowi".
Realizacja chrześcijańskiego ideału - "oddać swoje życie za przyjaciół swoich" (por. J 15,13) - zwykle nie odbywa się bez trudu. Do urzeczywistnienia tego celu prowadzą zasadniczo dwie drogi:
- Pierwsza, najbardziej znana, to negowanie własnych przeżyć i emocji, zaprzeczanie własnym pragnieniom i próba realizowania wyznaczonego celu wbrew sobie.
- Druga, zwykle mniej preferowana przez nas droga polega na poznaniu emocji, uczuć, zrozumieniu swojej historii i zmierzeniu się ze swoimi pragnieniami.
Wszystko po to, żeby siebie poznać, przyjąć i PRZEKROCZYĆ. I choć ta druga droga jest trudniejsza i bardziej wymagająca, to ją powinniśmy wybierać. Bo dopiero kiedy przyjmiemy siebie takimi, jacy jesteśmy, możemy starać się przekraczać siebie i wykonać krok w stronę prawdziwej duchowości; krok do pójścia za Chrystusem tak, by w naszej codzienności, w rodzinie, wśród przyjaciół, być jak On.
To jeszcze duchowość, czy już psychologia?
Można odnieść wrażenie, że mamy tu do czynienia z psychologią, a nie duchowością. Owszem, pierwszy etap - analizowania, poznawania i przyjmowania siebie - ma wiele wspólnego z tym, co dziś nazywamy psychologicznym podejściem do człowieka. Nie jest ono jednak czymś obcym lub alternatywnym względem duchowości.
Ojcowie pustyni, mimo że nie znali słowa "psychologia", używali tych samych metod wglądowych, które my dziś nazywamy psychologicznymi. Ponadto, jak zalecał św. Ignacy Loyola, aby móc wykonać krok w stronę upodobnienia się do Chrystusa, konieczne jest poznanie i uporządkowanie siebie.
Żyć w zgodzie z tym, co jest we mnie, jak widzę i przeżywam świat, to często najkrótsza droga do pójścia w ślady Jezusa. Poznaję siebie, aby móc służyć moim braciom i siostrom. Taka postawa daje w efekcie poczucie sensu, pogodzenia się z własnym życiem, którego nigdy sobie nie wybraliśmy, życiem, które zostało nam dane takie, a nie inne.
Propozycja wyruszenia w drogę
Jak już wspomniałem, droga, którą ci proponuję, może okazać się bardzo trudna. Najprawdopodobniej spotkasz na niej ciemne doliny, odkryjesz swoje cienie i słabe strony. Jeśli przyjdą na ciebie momenty zniechęcenia, pamiętaj, że prawdopodobnie nigdy nie uda ci się zwalczyć swojego cienia. Cienie nigdy nas nie opuszczają. Możemy traktować je jako niepożądanych gości naszego życia, ale możemy także przyjąć je jako część nas samych.
Doświadczenie pokazuje, że przyjęcie i zaakceptowanie cieni daje nam paradoksalnie siłę i odwagę do mierzenia się z życiem takim, jakie ono jest. Przestajemy udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jesteśmy, tracić energię na próbę zmiany tego, czego zmienić nie możemy. Dzięki temu możemy zająć się realnym życiem TU i TERAZ, realnymi problemami naszych bliskich i przyjaciół, także tych, którym możemy pomóc przez zwykłe wyciągnięcie do nich ręki.
Jak pójść dalej na tej drodze duchowej?
Podczas pracy nad duchowością możemy błądzić, możemy także upadać i uwierzcie - nie są to największe problemy, na których powinniśmy skupiać uwagę. Tym, co faktycznie nas powstrzymuje na drodze ku odnajdywaniu sensu, są przedłużające się postoje.
Czasami leżymy i płaczemy przy kamieniu, o który się potknęliśmy, innym razem zasiedzieliśmy się w kuszącej przydrożnej karczmie albo zwątpiliśmy i przestaliśmy ufać, że w ogóle dokądkolwiek dojdziemy. Tych pokus jest wiele i zdecydowanie nie należy ich słuchać! Trzeba w takich chwilach po prostu wstać i zacząć iść naprzód, iść w głąb siebie, w głąb życia. Na tym szlaku, gdzieś na zakrętach, znajdziesz aniołów, którzy będą wskazywać ci dalszy kierunek. Nigdy nie zostaniesz sam.
***
Książka "Pogłębiarka. Dokop się do Sensu" to propozycja drogi w poszukiwaniu sensu i szczęścia. Takiej, która nieuchronnie prowadzi w głąb siebie. Zamieszczone w książce medytacje pozwalają uporządkować własne przeżycia i emocje, odkryć rozmaite zranienia, wyjść poza stare schematy myślenia, które odciągały nas od kontaktu z drugim człowiekiem. A to ułatwi nam - o ile tego chcemy - służenie innym. Dostępna jest ona w Wydawnictwie WAM >>
Skomentuj artykuł