Wiara w Chrystusa to przejście na „jasną stronę mocy”

Wiara w Chrystusa to przejście na „jasną stronę mocy”
fot. depositphotos.com

Zbawienie jest całkowicie za darmo, a przykazania i dobre uczynki są kluczem, który otwiera moje serce na ten dar, pozwalając mi odpowiedzieć: "Tak, chcę!". Bóg – Sędzia to Bóg dający człowiekowi szansę aż do samego końca. To Bóg posyłający proroków. To Ten, który posłał do nas Syna, aby przekonał nas o tym, że zbawienie to nie coś, na co się zasługuje, ale to świat, który już stoi przed nami otworem.

Jezus podobny do węża wywyższonego na pustyni? Czy nie oburza nas to, że Pan porównuje się do jakiegoś gada? Odłóżmy na chwilę na bok nasze zdziwienie i zastanówmy się głębiej nad znaczeniem zdania, które Chrystus wypowiada do nas w IV niedzielę Wielkiego Postu: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14-15). Słowa Jezusa odwołują się do wydarzeń, które miały miejsce podczas wędrówki Izraelitów przez pustynię po wyjściu z Egiptu. Zaczęli oni szemrać przeciw Bogu i Mojżeszowi. Dotknęła ich wówczas plaga jadowitych węży. Wielu zmarło od ukąszeń, co sprawiło, że zrozumieli swoje złe postępowanie.

Mojżesz, na polecenie Boga, sporządził węża z brązu, podniósł go wysoko na palu, a każdy ukąszony, który spojrzał na niego, pozostał przy życiu. Musiało to być trudne doświadczenie – patrzeć na symbol swojego cierpienia. Było to jednak spojrzenie uzdrawiające. Stanięcie oko w oko ze swoim koszmarem wyzwalało Izraelitów nie tylko z duchowej niewoli grzechu, ale także z fizycznej niewoli plagi.

DEON.PL POLECA

Krzyż nie jest znakiem, na który mamy bać się spojrzeć. Mamy nań patrzeć z zaufaniem, choć widzimy w nim cenę, jaką zapłacił Zbawiciel za nasze grzechy. Krzyż nie jest znakiem naszego potępienia, lecz dowodem na to, że z każdej śmierci można powstać do życia. Nie jest ważne, jak bardzo zbłądziliśmy – jest zawsze droga powrotu do Ojca, a krzyż jest drogowskazem stojącym na niej. Krzyż nie ma nas zawstydzić, lecz ma nam przypomnieć o tym, że „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5).

Wielki Post przeżywamy często jako „czas krzyża”. Nabożeństwa pasyjne. Cierpiący Jezus – biczowany, ukoronowany cierniem, bolejący, zdruzgotany. Każdy z nas, tak jak On, musi też nieść swój krzyż. I temu podobne slogany. Wielki Post jest jednak przede wszystkim czasem pokuty, a nie tylko pochylenia się nad wydarzeniem Pasji. To czas duchowego wysiłku, który ma mnie doprowadzić do nawrócenia, czyli uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jestem. Dawniej Wielki Post był szczególnym czasem dla katechumenów – ostatnia prosta przed zwieńczeniem ich drogi, którym było przyjęcie chrztu w Wigilię Paschalną. Warto więc w tym czasie uświadomić sobie, czym jest chrzest. To zanurzenie w Męce i Śmierci Chrystusa, ale także w Jego Zmartwychwstaniu! Pisze o tym św. Paweł, choć można to łatwo przeoczyć: Bóg nas „RAZEM Z CHRYSTUSEM przywrócił do życia” (Ef 2,5).

Jeśli więc w Wielkim Poście mam pochylać się nad krzyżem, to ze świadomością tego, że w moim życiu nie ma on być jedynie symbolem, pod którym kryje się wszystko, co rozumiem jako moje trudy i cierpienia. Krzyż ma stać się dla mnie czymś więcej – drogą do zbawienia i kluczem do zrozumienia obecności Boga w moim życiu. Zazwyczaj, gdy myślimy o pięknym życiu, to zaczynamy marzyć o czymś zupełnie nierealnym: o życiu bez cierpienia, bez trudu, zmagań, pokus, pułapek i rozczarowań. Natomiast piękno życia chrześcijańskiego polega nie na tym, jakie ono jest, lecz z Kim je przeżyję. Bo to właśnie On jest Piękny.

To czas duchowego wysiłku, który ma mnie doprowadzić do nawrócenia, czyli uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jestem.

Z pierwszego czytania dowiadujemy się, że Pan posyła do swojego ludu proroków – i to jest dowodem jego miłosierdzia. Ich rolą było napominanie narodu odchodzącego od Boga i zachęcanie go do powrotu do Źródła: „Bóg ich ojców, Pan, bez wytchnienia wysyłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków” (2 Krn 36,15-16).

Konsekwencją ich niewierności była niewola babilońska – wyrwanie z korzeniami z Ziemi Obiecanej, za którą później tęsknili, śpiewając: „Jakże możemy śpiewać pieśń Pańską w obcej krainie?” (Ps 137,4). No cóż… Mądry Żyd po szkodzie. Niewola wreszcie się skończyła, niewierność ludu wobec Boga – tylko na chwilę. Cóż, skąd my to znamy? Postanowienie poprawy – szczerym sercem, mocne. Potem jednak przegrywamy z codziennością…

Jednak Boże miłosierdzie nigdy się nie wyczerpuje: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Wiara w Chrystusa wiąże się jednak z przejściem na „jasną stronę mocy”. Wiara jest wejściem w relację ze Światłością. Niestety, odkryć możemy w sobie pewien lęk przed Światłem. Nie chcemy, żeby na jaw wyszły nasze wady. Jednak prawdziwie piękne jest tylko to, co jest piękne w świetle.

Ciemność zakrywa to, co nieciekawe i odrażające, i może zwodzić: „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,20-21). Światło nie może zrobić nam krzywdy. Robi nam za to wielką przysługę, bo możemy zobaczyć siebie w całej „okazałości”, która – owszem – często okazuje się czymś bardzo wstydliwym, ponieważ dowodzi naszej niewierności wobec Ewangelii. Jest to jednak jedyna droga do tego, byśmy jako wspólnota wierzących w Chrystusa stali się prawdziwymi Jego świadkami.

Lęk przed Światłem jest lękiem przed Sędzią. Wizja Boga, który ocenia nasze uczyni i wydaje werdykt o naszym życiu, rzeczywiście może wzbudzać lęk, jeśli źle się rozumie to, co kryje się pod nazwą Bożego Sądu. Nie będę tu wchodzić w eschatologiczne szczegóły, niech wystarczy fragment Janowej Ewangelii: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (…) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3,17.19). Trudno jest nam jednak uwierzyć w to, że Bóg daje coś za darmo, skoro my sami tak rzadko, jeśli w ogóle, zdobywamy się na czystą bezinteresowność. Bóg rozlicza nas z naszych uczynków, na podstawie których wystawi nam ocenę końcową. Musimy więc zasłużyć na zbawienie. Straszny to Bóg.

A bardziej bóg niż Bóg. Zbawienie jest całkowicie za darmo, a przykazania i dobre uczynki są kluczem, który otwiera moje serce na ten dar, pozwalając mi odpowiedzieć: "Tak, chcę!". Bóg – Sędzia to Bóg dający człowiekowi szansę aż do samego końca. To Bóg posyłający proroków. To Ten, który posłał do nas Syna, aby przekonał nas o tym, że zbawienie to nie coś, na co się zasługuje, ale to świat, który już stoi przed nami otworem.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wojciech Bonowicz

Pierwsza pełna biografia księdza Józefa Tischnera.
Jest to nie tylko oparta na faktach, rzetelna relacja o życiu i kształtowaniu się wybitnego filozofa, ale przede wszystkim pasjonujący reportaż biograficzny, którego autor dociera do najbardziej zaskakujących...

Skomentuj artykuł

Wiara w Chrystusa to przejście na „jasną stronę mocy”
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.