Jaki był Franciszek Pieczka, że każdy chciał się z nim zaprzyjaźnić?
Ta opowieść zaczęła się w studiu radiowym. Przy mikrofonie usiał starszy, nieco przygarbiony pan. „Uważnie patrzy mi w oczy. I choć przyszedł, by rozmawiać, w tej chwili oboje milczymy. Ale nie jest to milczenie krępujące. Wiemy, że to właśnie ono powoli zaczyna nas prowadzić. Do bliskości i prawdy, do uśmiechu i łez, którymi dotychczas Franciszek tak oszczędnie dzielił się ze światem” - pisze Katarzyna Stoparczyk, autorka książki „Franciszek Pieczka. Portret intymny”.
Autorka dała wielobarwną mozaikę opowiadań i oryginalny portret tego niezwykłego człowieka. Miała tę książkę napisać razem z Franciszkiem. Nie zdążyli. Zatem po jego śmierci, aby dopełnić zobowiązanie, wyruszyła z mikrofonem do bliskich artysty.
Jeździec bez głowy
(...) - Pierona, moja żona znowu obcięła mi łeb. - Oglądaniu rodzinnych albumów towarzyszył śmiech.
Faktycznie, Franciszek na zdjęciach wygląda jak jeździec bez głowy.
- Paralaksę trza śrubą przykręcić. I dobrze kadrować. - Pani Henryka znała te słowa na pamięć.
Starała się, jak mogła, tyle że ówczesnymi aparatami jej nie wychodziło. Nadwornym fotografem rodziny Pieczków był jej mąż. Fotografowanie bliskich sprawiało mu ogromną przyjemność, zwłaszcza na wyjazdach, kiedy miał wolną głowę i na to czas. Wiele zdjęć powstało nad ulubioną przez Pieczków rzeką Rabą.
To właśnie tam Franek ganiał z aparatem za córką Iloną. Za to żona Henryka zwykła obcinać mu łeb.
(...) - Heniu, jadę do teatru, a ty oglądaj mecz. Dzisiaj boksuje Kulej. Wiesz, zależy mi, żeby znać wynik.
Tego wieczoru pan Franciszek grał spektakl w nowohuckim Teatrze Ludowym.
Poza tym niechętnie wychodził z domu, ponieważ akurat trwały mistrzostwa Europy w boksie. A boks to była w życiu Franciszka poważna sprawa.
- Mama niewiele z tego kumała, a tata był zły. - Tak zapamiętała rozmowę rodziców Ilona.
Henryka poszła spać. Franciszek wrócił do domu. Przez chwilę zastanawiał się, czy budzić żonę, ale ciekawość kibica zwyciężyła.
- Henia, i jak? - zapytał niecierpliwie.
- Franiu, ty naprawdę myślisz, że ja będę siedziała przed telewizorem i patrzyła, jak oni się po twarzach okładają? - Henryka odwróciła się na drugi bok.
A Franciszek zmarkotniał.
- To ja teraz przez ciebie muszę całą noc w nerwach czekać, aż mi rano kiosk otworzą i kupię sobie gazetę.
Ważna zasada
- Tata to chyba nie wie, do której ty chodzisz klasy - westchnęła Henryka, patrząc na córkę. I miała rację. Sprawy szkolne zbytnio jej męża nie zajmowały.
- Jeśli szkoła jest, to trzeba do niej chodzić - mówił Franciszek, ale swoje dzieci uczył życia w domu.
Oceny czy świadectwa nie miały dla niego znaczenia. Znaczenie miało prawdziwe życie. A Franek miał złotą zasadę.
Nigdy nie przynosił roboty do domu (ról uczył się nad ranem - jedynie tego nie mógł pominąć). Jak już w tym domu był, to naprawdę był.
- To ty nie wiesz, w jakim filmie gra twój tata? - pytały Ilonę koleżanki. Nie wiedziała. Bo tata jej o tym nie mówił.
- Zamykał drzwi domu i był zwyczajnym tatą. Razem z nami rzeźbił. Uczył nas, jak dobrze zrobić zdjęcia albo jak wymienić w piecyku gazowym membranę. Najpierw
przepłukiwał kwasem solnym rurki, żeby nie było kamienia. A ja do dzisiaj w moim domu wszystko reperuję sama.
Złota rączka
Cała boazeria w domu Pieczków to była robota Franciszka. Najpierw heblował deski w piwnicy, potem je przynosił i kładł. Wszystko ręcznie, jak spod igły. Precyzyjnie. Deska do deski. A potem lakierował. Ale nie tylko dłubał w drewnie. Franciszek reperował silniki, ustawiał zawory. Potrafił naprawić piec gazowy, żelazko i kuchenkę. Wszystko. Skrzypiące drzwi, zawieszenie samochodu i zepsutą kosiarkę. Uwielbiał techniczne nowinki, wciąż się dokształcał i wiedział, jak co działa. Tę wiedzę w praktyce przekazywał synowi Piotrowi, a ten z biegiem lat usiłował ją przekazać swoim dzieciom. Niekoniecznie z sukcesem.
- Zgoda, mój najstarszy syn może i odróżni młotek od kowadła, ale więcej to już nie za bardzo. Bo nasz Adek ma geny w chmurach, ale z Alą jest inaczej - opowiada.
Bowiem Ala…
- Halo, tata? Ratuj! Złomek się zagotował, para idzie.
Stoimy na autostradzie. - Alicja dostała złomka w prezencie od chrzestnej.
Stary był, dwa miesiące starszy od Alicji. Ciemnozielony peugeot.
- Córka, klapa do góry! Zaciśnij tę grubą rurę od chłodnicy, którą ci pokazywałem. A jakiś rów z wodą tam jest? Trzeba nabrać wody w butelkę, ręką nalać do chłodnicy i jechać - instruował tata, a dziadek słuchał.
Pewnie miał satysfakcję, że swoje podejście do życia przekazał kolejnemu pokoleniu. Przynajmniej jego części.
Opublikowane fragmenty pochodzą z książki „Franciszek Pieczka. Portret intymny”, autorstwa Katarzyny Stoparczyk. Książka została wydana nakładem wyd. MANDO.
Skomentuj artykuł