Chcecie studiować na najlepszych uniwersytetach na świecie? - tylko w USA
W 1910 roku uczelnie amerykańskie wyprzedzały wszystkie uniwersytety oprócz niemieckich. W 1920 roku górowały już nad uniwersytetami z wszystkich innych krajów. Dziś najbardziej innowacyjne, prestiżowe i stwarzające najwyższe szanse na zawodową karierę uniwersytety na świecie mieszczą się prawie wyłącznie w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Uczelnie amerykańskie niejednokrotnie stawiane są za wzór krajom borykającym się z różnego rodzaju problemami w zarządzaniu szkolnictwem wyższym (szczególnie w Europie środkowo – wschodniej). Bez przerwy mówi się o ich innowacyjności, współpracy z biznesem i nadążaniu za potrzebami rynku.
Niewątpliwie szkolnictwo amerykańskie, chociażby ze względu na swój rozmach i różnorodność, może stanowić inspirację dla reformatorów szkolnictwa z innych państw, w tym z Polski.
Matura i co dalej?
Właśnie trwa w Polsce maturalne przesilenie. To zawsze bardzo gorący czas tak dla zdających jak i dla rodziców. Matura zwykle oznacza bowiem nie tylko zamknięcie jakiegoś ważnego okresu w życiu ucznia, ale stawia fundamentalne pytanie: co dalej abituriencie?
Zdecydowana większość posiadaczy maturalnego dyplomu ma od dawna sprecyzowane plany: uniwersytet, względnie politechnika lub jakaś inna forma dalszej edukacji. Najczęściej absolwenci szkół średnich wybierają polskie uczelnie oraz rodzime oferty edukacyjne.
Tylko nieliczni zastanawiają się nad wyborem jakiegoś zagranicznego ośrodka. Kto wie, może jednak popełniają życiowy błąd?
Amerykański system szkół wyższych
Okazuje się, że w światowych rankingach od dziesięcioleci dominują, mniej więcej, te same uniwersytety i wyższe uczelnie.
Poza nielicznymi wyjątkami (ograniczonymi do Anglii i Szwajcarii) prawie wszystkie zlokalizowane są na wschodnim lub zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
Wśród uczelni wyższych w USA mamy zarówno publiczne jak i prywatne, z czego szkoły prywatne stanowią ponad połowę z nich.
Pomimo swej liczebnej przewagi uczelnie prywatne kształcą zdecydowanie mniej studentów niż publiczne, gdyż te drugie posiadają zazwyczaj status ogromnych placówek edukacyjnych, oferujących studia nawet dla kilkudziesięciu tysięcy słuchaczy.
Uczelnie prywatne, pomimo iż kształci się na nich stosunkowo niewielka liczba studentów, mają bardzo znaczący wkład w badania naukowe. Przez to, że otrzymują bardzo niewielkie wsparcie z budżetu państwa, nie grozi im też destabilizacja w wypadku odcięcia funduszy.
Ponad 80% studentów amerykańskich kształci się (głównie z powodów finansowych) na uczelniach publicznych.
Osoby, które ukończą college, otrzymują tytuł licencjata (ang. Bachelor’s degree) i mogą kontynuować swoją edukację na kierunkach pozwalających otrzymać tytuł magistra (ang. Master’s degree) lub tytuł doktora (ang. PhD).
Dla posiadaczy licencjatu studia magisterskie trwają rok lub dwa. Z kolei stopień doktora można zazwyczaj uzyskać po ukończeniu studiów doktoranckich i przedłożeniu dysertacji będącej wynikiem badań.
USA versus reszta świata – jak to bywało w przeszłości?
Rzetelna i pogłębiona odpowiedź wymaga dobrej znajomości amerykańskiej historii.
Wielu badaczy na całym świecie marzy dziś o zdobyciu stanowiska na najlepszych amerykańskich uniwersytetach.
Gdy jednak cofniemy się o 150 lat to zobaczymy zupełnie inny obraz.
W tym czasie wielu amerykańskich naukowców poszukiwało zatrudnienia na europejskich uniwersytetach (głównie w Anglii i w Niemczech).
Kiedy i dlaczego uniwersytety badawcze ze Stanów Zjednoczonych zdobyły tak silną pozycję?
Otóż wyjaśniając dominację uniwersytetów amerykańskich należy cofnąć się do końca XIX wieku.
To właśnie podjęte wtedy, po wojnie secesyjnej, reformy wzmocniły bodźce do prowadzenia badań oraz zwiększenia zasobów przeznaczanych na edukację wyższą.
Dla zrozumienia wspomnianych reform kluczowe znaczenie mają dwa spostrzeżenia.
Po pierwsze, Stany Zjednoczone cechują się stosunkowo wolnorynkowym podejściem do szkolnictwa wyższego.
Dla przykładu, państwo amerykańskie pozwala stosunkowo łatwo wchodzić na rynek nowym szkołom dążącym do zaspokojenia popytu klientów.
Po drugie, amerykańskie uniwersytety nie dostarczają swoim klientom tylko jednego „produktu”, ale złożony zestaw usług.
Przykładowo dana uczelnia „sprzedaje” uczestnictwo w określonej grupie rówieśniczej – czyli szansę na kontakt oraz budowanie relacji z pewnymi typami ludzi. Dla przykładu, niektóre szkoły kierują swoją ofertę do studentów, którzy są inteligentni, bogaci, lub takich, którzy mają „artystyczną duszę.
Tymczasem sytuacja w Europie była zupełnie inna.
Mniej więcej od czasu reformacji protestanckiej państwa europejskie – zwłaszcza na kontynencie – wykazywały tendencję do ścisłego zarządzania i hojnego finansowania swoich uniwersytetów.
Pracownicy naukowi byli często dobrze opłacanymi urzędnikami państwowymi, przydzielanymi przez ministerstwa edukacji do wyspecjalizowanych profesur z zabezpieczonym odgórnie finansowaniem.
Nie zaskakuje zatem, że ówczesne uczelnie amerykańskie nie mogły skutecznie konkurować z europejskimi.
Jak amerykańskie uniwersytety zdominowały świat nauki?
W ciągu kilku ostatnich dekad XIX wieku uczelnie amerykańskie zmagały się z problemem wzrostu rozbieżności między umiejętnościami, których nauczały, a tymi, których oczekiwał rozwijający się rynek.
Zasiedziałe na rynku usług edukacyjnych instytucje, takie jak Harvard i Columbia, zdecydowanie zareagowały na ten rozwój wydarzeń, tworząc własne wyspecjalizowane i wysoce innowacyjne wydziały (silnie powiązane z potrzebami amerykańskiej gospodarki i biznesu).
Pomogły w tym prywatne darowizny, które napędzały rozwój uniwersytetów.
W rozwoju oferty edukacyjnej pomagały również środki publiczne, które miały kluczowe znaczenie dla nowo powstałych podmiotów takich jak słynne Berkeley i MIT.
Najlepsi profesorowie, czyli jakość ponad wszystko
Wszystkie te uczelnie zaczęły zabiegać o profesorów, którzy byli specjalistami i w związku z tym aktywnie uczestniczyli w badaniach rozwijających daną dziedzinę.
System akademicki zareagował na te przemiany, dostarczając narzędzia do pomiaru wyników badań, takie jak choćby specjalistyczne czasopisma naukowe. W ten sposób uczelnie zyskały możliwość identyfikacji, zatrudniania i konkurowania o najlepszych w świecie naukowców.
Od początku lat 20 XX stopniowo wdrażano w USA proces selekcji studentów. Selektywność z kolei zaczęła tworzyć różnicę. W jej wyniku na uczelniach amerykańskich doszło do koncentracji studentów o wysokich zdolnościach i dochodach.
Za tym poszły wysokie opłaty za studia oraz ogromne darowizny ze strony fundatorów. To z kolei wzmocniło ich zdolność do zatrudniania najbardziej pożądanych profesorów.
Ponadto na początku XX wieku wykształcił się swoisty system zachęt materialnych do prowadzenia badań naukowych, wśród których najistotniejszym były posady z gwarancją zatrudnienia (tzw. „tenure”).
Model „tenure” zakłada, że system motywacyjny oparty na zasadzie „albo awansujesz, albo wypadasz” (tzw. „up or out”) realnie sprzyja zwiększeniu efektywności pracy naukowej, zwłaszcza jeśli profesorowie konkurują z osobami o podobnych zdolnościach.
Najbardziej konkurencyjne amerykańskie uczelnie wytworzyły zatem skuteczny mechanizm pozytywnego sprzężenia zwrotnego, który zapewnił im napływ niezbędnych środków do inwestowania w badania naukowe oraz możliwość skutecznego motywowania naukowców do prowadzenia takich badań.
To przyczyniło się do przyciągnięcia najlepszych studentów z całego świata i dodatkowych funduszy, które mogły zostać przeznaczone na dalsze reformy, ulepszenia oraz krytyczne innowacje.
Wysoka mobilność amerykańskich naukowców i badaczy
Bardzo charakterystyczną cechą amerykańskich akademików jest ich wysoka mobilność.
Absolwent studiów wyższych podejmuje studia doktoranckie na ogół na innej uczelni niż ta, na której uzyskał dyplom.
Po doktoracie może ubiegać się o staż podoktorski , ale na innym uniwersytecie niż ten, gdzie obronił doktorat. Jeżeli chce definitywnie związać swoją karierę z uczelnią (jako badacz i wykładowca) po stażu przystępuje do konkursu na stanowisko na jeszcze innej uczelni.
Opisane tutaj postępowanie nie jest uwarunkowane żadnymi przepisami prawa. Jest to bardziej rodzaj dobrej praktyki, która została powszechnie przyjęta.
Nauka i praca podjęte na różnych uczelniach wzbogacają bowiem warsztat naukowo-dydaktyczny konkretnego badacza.
Doktor, który chce znaleźć zatrudnienie na uczelni, aby zyskać posadę „assistant profesor”, musi wystartować w konkursie.
Konkursy są zazwyczaj trudne i przeprowadzane z pełnym zachowaniem zasad przejrzystości i uczciwości. Ogłoszenia o wolnych etatach umieszczane są w prasie branżowej (często o zasięgu ogólnokrajowym).
Uczelniom bardzo zależy, aby o poszukiwaniu pracownika dowiedziało się jak największe grono potencjalnych kandydatów, bo mają wtedy szansę wśród wielu kandydatów znaleźć tych najlepszych.
Sytuacje, w których kandydat otrzymuje propozycję zatrudnienia w macierzystej uczelni, są sporadyczne.
Decydujące znaczenie w konkurowaniu o kolejne posady mają sukcesy w zdobywaniu środków na finansowanie projektów badawczych, co wspomaga finansowo cały wydział.
Warte podkreślenia jest jednak to, że większość dochodów profesorów w USA pochodzi nie z pensji, ale z grantów badawczych.
Pieniądze z projektów naukowca mają również zasilić kasę uczelni. Dlatego właśnie nikt w ramach modelu kariery akademickiej w Stanach Zjednoczonych nie zaakceptuje, a tym bardziej nie awansuje profesora, który dla zatrudniającej jednostki generuje jedynie obciążenia finansowe.
Kolejnym przejawem mobilności uczonych amerykańskich jest praktykowanie tzw. „sabbatical”, czyli pewnej odmiany urlopu naukowego.
Może się o niego starać raz na kilka lat profesor danej uczelni a przyznawany jest on na jeden lub dwa semestry. „Sabbatical” jest płatny.
Uczeni wykorzystują bardzo często ten okres na spędzenie kilku miesięcy w innym ośrodku badawczym, zarówno na terenie USA jak i za granicą. Wyjazdy te mają na celu stworzenie możliwości nawiązania nowych kontaktów naukowych, rozszerzenia horyzontów oraz zetknięcia się z innym środowiskiem badawczym.
A zatem jak studiować to tylko w USA
Jak można z łatwością zauważyć podstawę amerykańskiego systemu szkolnictwa wyższego stanowi ostra konkurencja.
Prawdziwa historia amerykańskich uczelni jest wynikiem swobodnej rywalizacji i wykształcenia szeregu mechanizmów wytwarzających pozytywne motywacje zarówno dla naukowców jak i studentów.
Naukowiec, aby wspinać się po szczeblach kariery naukowej, na każdym jej kolejnym etapie, musi odejść ze swojej uczelni i przekonać władze innej szkoły wyższej, że wart jest zatrudnienia.
Pozostawanie na tym samym uniwersytecie oznaczałoby, że dana osoba nie chce poddać swojej wiedzy i kompetencji niezależnej weryfikacji, co wykluczałoby szansę jej dalszego rozwoju.
Sprawia to, iż naukowcy starają się być bardzo aktywni, wydajni i twórczy.
Wszyscy pracownicy naukowi podlegają ponadto stałej ocenie przez studentów oraz niezależnych recenzentów.
Wszystkie te czynniki, traktowane łącznie, pomagają w wyjaśnieniu obecnych wyników uczelni amerykańskich i wysokich miejsc jakie zajmują w światowych rankingach.
W ostatnich latach na studia do USA aplikują i dostają się również młodzi Polacy.
Proces rekrutacji i selekcji na amerykańskie uczelnie nie jest jednak ani łatwy, ani oczywisty.
Wszakże przy połączeniu wysokich zdolności kandydata, ogromnej determinacji i odrobiny szczęścia, już po trzech latach, niektórzy z nas, mogą wejść w posiadanie jakże pożądanego dyplomu jednej z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie.
Ale to już materiał na zupełnie inną opowieść…
Skomentuj artykuł