Wychowanie dziecka - jak reagować na kryzys?
Zmienia się wyobrażenie o wychowywaniu dzieci. Powoli pryska mit o nieomylności rodzica. Przyzwyczajamy się do tego, że nie jesteśmy ideałami. Gdy pojawia się kryzys nie bójmy się specjalistów pomagających rodzinie - zachęca Krzysztof Szwajca*, psychiatra. Ich rola polega na pokazaniu rodzinie, że jest wystarczająco silna, by radzić sobie z problemami.
Krzysztof Szwajca: Zmienia się nasze rozumienie tego, co to znaczy być dobrym rodzicem. Kiedyś było jasne, na czym polega jego rola. Przez wieki żyliśmy w świecie, w którym decyzja rodzica była usankcjonowana prawem albo boskimi przykazaniami. Autorytet wynikał z faktu bycia rodzicem. Dziś obserwujemy erozję dawnego systemu wychowania. Dzieci bardzo szybko dostrzegają, że rodzic nie jest idealny, że w wielu dziedzinach nie jest ekspertem. Upada model oparty na przemocy i pozycji rodzica, z którym się nie dyskutuje. Jeśli ktoś żyje w takim świecie, to znaczy, że karmi sie utopią, że sobie w nim poradzi. Autorytet nie jest nam po prostu dany. Musimy go nieustannie i mozolnie budować, a to nie jest łatwe. Może budzić niepokój i poczucie zagubienia.
Bycie blisko, współodczuwanie, rozmowy - to są jedyne narzędzia, które mamy. Aktualnym pozostaje pytanie, jak karcić, jak nagradzać i jak budować swój autorytet? Niektórzy postrzegają te zadania, jako coś trudnego i bardzo obciążającego. Wielu rodziców sobie nie radzi, komuś „puszczą nerwy”, „użyje paska”. Za tymi eufemizmami kryje się niczym nie uzasadniona przemoc. Człowiek nie ma prawa bić drugiego człowieka, a jeśli to robi, to nie dlatego, że ten drugi „wyprowadził go z równowagi” tylko dlatego, że uznał, że ma do tego prawo, że nic mu za to nie grozi i postanowił „pójść na skróty”. Zamiast negocjacji, rozmów, tłumaczenia, przekonywania – uderzenie. W dwie sekundy możemy realizować swoją wolę. Ale przemoc jest krzywdząca i będzie skutkowała w przyszłości.
Bywa, że rodzina czuje się upokorzona, kiedy musi zwrócić się o pomoc do specjalisty. Jest to swego rodzaju porażka. Tyle, że zadaniem rodzica nie jest bycie ideałem. Wystarczy, że umie „czytać” swoje emocje, uczyć się i być otwartym na potrzeby dziecka. Pójście do psychologa tego wszystkiego nie unieważnia. Wizyta w gabinecie nie pasuje wyłącznie do modelu, w którym uznajemy, że rodzic jest święty i zawsze ma rację. Gdy rodzic coś powie, to dziecko ze strachu i szacunku będzie posłuszne, a posłuszeństwo to przyniesie mu szczęście. Rzeczywistość jest jednak inna.
Jedni idą do psychologa, gdy już nie dają rady, gdy są na progu wyczerpania. Drudzy znacznie szybciej. To zależy od całej masy czynników, w tym także kultury rodzinnej - tego, co dla nas znaczy być rodziną i jak jesteśmy osadzeni w świecie. Bywają rodziny zamknięte i nieufne wobec świata. Dla nich ważny jest rodzinny przekaz: nie wywlekamy brudów na zewnątrz, radzimy sobie sami, bo na zewnątrz czyha niebezpieczeństwo. Przy takim poglądzie na swoją rolę i miejsce w świecie, rzadko korzysta się z pomocy. I przeciwnie, są rodzice tak skłonni do szukania pomocy psychologa, że my sami zachęcamy, by próbowali radzić sobie sami.
Nie da się go odgórnie zdefiniować. Nie warto czekać dramatycznie długo i nie warto biec z każdą błahostką. Dobrze jest zachować zdrowy rozsądek. Często zwracamy się po pomoc, gdy zawodzą stosowane dotychczas metody i pomysły. Im rodzina jest bardziej zdolna do ekperymentowania, do zastanawiania się i modyfikacji swoich zachowań i rytuałów, tym lepiej, tym łatwiej poradzi sobie sama. Do nas trafiają osoby, które są pod ścianą. Na szczęście zmniejsza się bariera emocjonalna i coraz łatwiej jest szukać pomocy u specjalisty.
To zawsze jest decyzja indywidualna, kiedy przyznajemy przed sobą, że mamy problem, który nas przerasta. Temu może towarzyszyć poczucie upokorzenia albo winy. Warto jednak nie zwlekać. Często pomoc udzielona w miarę wcześnie jest mniej obciążająca, interwencja krótsza i bardziej efektywna. Czasem wystarczy jedna sensowna rozmowa i sytuacja się poprawia. Coś „drgnie”, coś się wydarzy w naszych emocjach, albo po prostu wysłuchamy tego drugiego i impas mija.
Działanie psychologów, psychoterapeutów, psychiatrów dziecięco-młodzieżowych polega przede wszystkim na wzmacnianiu rodziny, pokazywaniu jej, jaka jest silna. Z reguły, gdy mamy kryzys, rodzina jest zakleszczona w pułapce, ma tylko jeden pomysł na wyjaśnienie sytuacji, nie szuka nowych rozwiązań. Wszystkim nam się to zdarza - bijemy głową w mur, kręcimy się w kółko, nie umiemy znaleźć wyjścia. Terapeuta jest po to, by pomóc znaleźć alternatywny sposób widzenia problemu, podpowiedzieć nowe rozwiązanie. Uczy, jak rozmawiać, by poznać nawzajem swoje emocje, pomóc się porozumieć. Właśnie tak staramy się działać - chcemy pokazać rodzinie, że jest wystarczająco skuteczna, by radzić sobie z własnymi problemami. To jedyny sensowny sposób, w jaki instytucje zewnętrzne mogą pomagać rodzinie – wzmacniać jej kompetencje.
Różne instytucje mają różne przyzwyczajenia i oczekiwania co do tego, jak ma wyglądać pierwsze spotkanie. Dla mnie najlepsza jest taka pierwsza rozmowa, w której uczestniczy cała rodzina, także młody człowiek, który źle radzi sobie w życiu albo sprawia problemy. Wtedy, zamiast „plotkowania” o nim, od samego początku istnieje szansa na uczciwą rozmowę, o nim i z jego udziałem. Rozmowa rodzinna, terapia rodzin jest najskuteczniejszym sposobem pomocy młodym ludziom. „Eksperci”, którzy widzą młodego człowieka w sumie przez kilka godzin, nie dysponują żadnymi magicznymi „chwytami” i sposobami.
Tymczasem rodzicom często wydaje się, że przyprowadzą dziecko do psychologa, opowiedzą o problemie, a psycholog, wykorzystując swoje "nadprzyrodzone" moce "naprawi" dziecko. To pomysł utopijny. Cała rodzina jest ważna, relacje, wydarzenia życiowe, konteksty, modele wychowawcze. Sensowny psycholog może pomóc rodzinie tylko poprzez uczciwe rozmawianie o tym wszystkim. Nie ma innej drogi. Nie może być też tak, że rozmowa o objawach wypełnia całą przestrzeń, bo będzie nieskuteczna, nic nam nie da. Jeśli dziecko bije rówieśników, to rozmawianie o tym, jak często to robi, niczego nie wnosi. Musimy poznać świat dziecka i rodziny, by znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego to robi.
Nie jesteśmy sędziami, nie rozstrzygamy, kto ma rację. Zastanawiamy się, jak można rozmawiać, by rodzina się dogadała. Uczciwe warunki są ważne. Jak kogoś nie ma, to o nim nie plotkujemy. Wolę, by rodzic przy dziecku powiedział wszystko, jeśli przekaże mi coś w tajemnicy, ja z taką informacją niczego nie mogę zrobić. My, terapeuci, pilnujemy, żeby zapewnić warunki do dobrej rozmowy, a taka rozmowa zakłada uczciwość i szczerość. Musimy trzymać się reguł. Nie da się sensownie wpływać, zwłaszcza na młodego człowieka, w oparciu o nieuczciwe środki. Naszym zadaniem nie jest także bycie stronnikiem w konflikcie. Gdybyśmy podzielali opinie, poglądy na świat rodzica czy dziecka, bylibyśmy nieskuteczni. Bo terapia nie jest przyjacielską rozmowa .
Czasem lepiej nie zwlekać. Zdarza się, że rodzina boryka się z męczącymi objawami u dziecka, na przykład z bardzo rozbudowanymi natręctwami przez wiele lat. Pytanie, po co? Im bardziej zwlekamy, tym silniejsze stają się te chorobowe rytuały i trudniej je wyeliminować. Rozmowa z psychologiem czy psychoterapeutą jest po prostu uczciwą, możliwie głęboką rozmową o życiu.
Z takiej rozmowy nie może wyniknąć nic złego. W najgorszym wypadku terapia nie pomoże.
Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Ludzie, którzy zawodowo pomagają innym, sami w roli rodziców mogą popełniać błędy. Możemy pomagać innym dzięki temu, że patrząc z dystansu, widzimy więcej. W swoich własnych rodzinach jesteśmy jak wszyscy inni. Możemy się mylić, możemy popełniać błędy, możemy nie umieć dogadać się z bliskimi. Wszyscy w momencie kryzysowym mamy trudność z tym, by spojrzeć na ten kryzys z innej perspektywy. Dlatego warto porozmawiać z kimś, kto widzi problem z boku. Podpowie, zada pytanie, które pozwoli nam zacząć inaczej myśleć o sytuacji, w której się znaleźliśmy. Nie bójmy się specjalistów pomagających rodzinie.
W dużych miastach ośrodków pomagających dziecku i rodzinie jest sporo i tam jest łatwiej dotrzeć do specjalisty. Ale nie wszędzie jest idealnie. Zwykle poradnia psychologiczno-pedagogiczna jest najłatwiej dostępną placówką, brakuje natomiast wyspecjalizowanych ośrodków psychoterapeutycznych dla dzieci i młodzieży. Tym niemniej w każdej szkole zatrudniony jest pedagog, w części także psychologowie szkolni. Niektórzy są w stanie sami udzielić skutecznej pomocy, inni wskażą gdzie można ją uzyskać. Często zresztą sygnałem problemów w rodzinie, jest to, że dziecko nie radzi sobie w szkole. Bywają poradnie rodzinne związane z parafią, wreszcie różnego rodzaju Poradnie Zdrowia Psychicznego dla dzieci i młodzieży, ośrodki kliniczne, prywatne gabinety itd. Nieraz trzeba pojechać do sąsiedniego, większego miasta.
* Krzysztof Szwajca - doktor nauk medycznych, specjalista psychiatra. Jest współautorem i autorem ponad 100 publikacji naukowych i wystąpień zjazdowych. Pracownik naukowy Collegium Medicum UJ i dyrektor Krakowskiego Instytutu Psychoterapii.
Skomentuj artykuł