Niebezpieczne FOMO. Droga od przyjemności do uzależnienia nie jest daleka
Jeżeli jesteśmy ciągle przyklejeni do ekranu, to z pola widzenia znika nam "żywy" człowiek, który w efekcie szybciej lub wolniej (u każdego trochę inaczej) przestaje być pożądaną wartością w relacji. Dzieje się tak, ponieważ relacja staje się coraz trudniejsza do realizacji oraz coraz bardziej niejednoznaczna.
"Przez cały czas muszę mieć przy sobie telefon i sprawdzać, co się dzieje na świecie. Muszę co chwilę zerkać na media społecznościowe, żeby natychmiast móc zareagować. A co, jeżeli na czacie padnie jakieś pytanie, albo dostanę zaproszenie, lub pojawi się nowy wpis czy informacja od znajomych? Przecież to nie może mnie ominąć. Nawet nie chcę myśleć, że mogłoby to umknąć mojej uwadze, bo akurat nie mam przy sobie telefonu, bo jest wyciszony, albo przez nieuwagę padła mi bateria. Nie, nie, nie… taka sytuacja nie może mi się przydarzyć. Nie mogę pozbawić się dostępu do źródła tych przyjemności".
Niepokojące zachowanie? Owszem, jak najbardziej. To jest FOMO - fear of missing out. Nasza neurobiologiczna konstytucja jest "nieubłagana", działa według konkretnych mechanizmów i zależności, a producenci współczesnej technologii i urządzeń nie zawahają się wykorzystać tego dla własnych korzyści. Przecież każdy z nas lubi odczuwać przyjemność. Każde powiadomienie, każdy komentarz pod naszym postem, każdy lajk i dźwięk Messengera, daje naszemu mózgowi (układowi nagrody) potężną i natychmiastową gratyfikację.
Współcześnie trudno jest utrzymać zdrowe "relacje" z internetem, bo to dzięki niemu mamy łatwy i natychmiastowy dostęp do wszelkich wytworów kultury, nauki, ale przede wszystkim do mediów społecznościowych, czyli nieograniczonej liczby znajomych i ciągłego z nimi kontaktu. Dzięki współczesnej technologii, internet stał się niemal doskonałym towarzyszem naszego życia, bo może być z nami zawsze i wszędzie, zaspokajając nasze różne potrzeby. Nie tylko jest z nami, ale sam potrafi zachęcać nas do kontaktu z nim, poprzez przypominanie o sobie przy pomocy powiadomień, sygnałów i dzwonków. Bez żadnego opóźnienia daje nam wszystko, a my nie musimy na nic czekać. Gratyfikacja jest natychmiastowa, przyjemność jest tu i teraz.
Rzeczywistość natychmiastowej gratyfikacji
Rządzi tym bardzo stary mechanizm mózgowy, z którego korzystamy od zarania dziejów ludzkości. Problem polega na tym, że o ile obwody (np. układ nagrody) pozostały te same, to otaczająca współczesnego człowieka rzeczywistość stała się totalnie odmienna. Sytuacje i okoliczności z którymi musiał się mierzyć człowiek u zarania swoich dziejów, nie są w żaden sposób przekładalne na aktualne warunki funkcjonowania w świecie. Te same mechanizmy potrzebne i sprzyjające przeżyciu prehistorycznych pokoleń, dzisiaj mogą być podłożem dysfunkcji psychospołecznych współczesnego człowieka.
Należy tutaj wspomnieć dopaminę (neuroprzekaźnik), ponieważ ma duży udział w nagradzaniu nas uczuciem przyjemności podczas styczności z przyjemnymi dla nas sytuacjami, ale również w oczekiwaniu na nie. Jest to jak najbardziej pożyteczny mechanizm regulujący zdobywanie naturalnych i niezbędnych do przeżycia nagród (pokarm, płyny, prokreacja), umożliwiający przeżycie i rozwój ludzkości.
Można więc zapytać: w czym problem? Problem tkwi w tym, że współcześnie funkcjonujemy w zupełnie innych czasach i okolicznościach - dysponujemy internetem i mnóstwem urządzeń ekranowych. A to rodzi nowe kłopoty, od których wolne były wszystkie wcześniejsze pokolenia. Otoczeni smartfonami, tabletami i komputerami wyposażonymi w internet, tworzymy sobie alternatywną rzeczywistość. Rzeczywistość natychmiastowej gratyfikacji.
Schronić się w kolorowym świecie ekranu
Mózg to złożona architektura połączeń nerwowych, zawiadująca mnóstwem funkcji współdziałających i reagujących w sposób dynamiczny, w zależności od zmieniających się okoliczności życiowych. Dzięki temu możemy każdego dnia konfrontować się ze zmiennymi warunkami życia oraz wykształcić różnorodność zachowań zależnych od kontekstu.
Jeśli zatem będziemy nieustannie zanurzać się (swoje mózgi) w niekontrolowanym nadmiarze gigabajtów danych, w niekontrolowanym nadmiarze bodźców przekraczających możliwości adaptacyjne, wtedy dojdzie do przeciążenia centralnej sieci wykonawczej oraz sieci istotności, a zaniedbana będzie sieć spoczynkowa. Na dłuższą metę, jest to sytuacja potencjalnie niebezpieczna, szczególnie w kontekście prawidłowego rozwoju dziecka. Może to mieć m.in. negatywny wpływ na rozwój funkcji społecznych. Mózg potrzebuje odpowiedniej ilości i jakości stymulacji społecznej, aby nauczyć się współdzielić z innymi emocje, rozpoznawać ich potrzeby i aktualny stan psychiczny, przewidywać, co się może wydarzyć, co inni odczuwają i czego mogą od nas oczekiwać. Wszystko to jest niezbędne, aby wiedzieć co robić, aby dobrze koegzystować w społeczeństwie.
Jeżeli jesteśmy ciągle przyklejeni do ekranu, to z pola widzenia znika nam "żywy" człowiek, który w efekcie szybciej lub wolniej (u każdego trochę inaczej) przestaje być pożądaną wartością w relacji. Dzieje się tak, ponieważ relacja staje się coraz trudniejsza do realizacji oraz coraz bardziej niejednoznaczna. Coraz trudniej mierzyć się z emocjami i potrzebami drugiego człowieka oraz swoimi. Świat ludzi staje się coraz bardziej obcy, a przez to trudniejszy. Nie pozostaje już wtedy nic innego, jak schronić się w kolorowym świecie ekranu, który przynosi chwilową, ale natychmiastową nagrodę i ulgę.
Nie wybierajmy drogi uniku
Niestety, w ten sposób tworzymy samonapędzający się schemat, w którym problem staje się jednocześnie ucieczką od jego konsekwencji. Liczy się kontakt z urządzeniem dostarczającym bodźców. Niestety, droga od przyjemności do uzależnienia nie jest wcale taka daleka. Droga powrotna może być znacznie dłuższa i cięższa. Nielimitowany kontakt z internetem to często zaniedbywanie bliskiego i bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi. To również nawyk łatwej ucieczki od różnorakich trudnych czy niekomfortowych sytuacji życiowych. Dużo prościej jest przecież zatopić się w ekranie, klikać, scrollować i zdobywać lajki poprawiające samopoczucie, niż stawić czoła trudnej rozmowie czy odbudowywać nadszarpnięte relacje rodzinne. Nie wybierajmy drogi uniku, bo ona prowadzi donikąd.
Skomentuj artykuł