Koniec z zamartwianiem się!

Koniec z zamartwianiem się!
(fot. FREDBOUAINE ☮ / flickr.com)
Jens Baum / slo

Oczywiście każdy z nas wie, co to zmartwienia! Potrafią z powodzeniem zakłócić nam radość życia. Wokół mnie słyszę tylko: "Tak się martwię", we wszystkich możliwych odcieniach, czy to w sferze prywatnej, czy społecznej, gospodarczej bądź też politycznej. Zmartwienia wydają się nierozerwalną częścią naszego życia, czymś w rodzaju przeznaczenia.

Nawet wtedy, gdy nie ma konkretnych powodów do zmartwień, żyjemy w stanie "ciągłego zatroskania", które przyćmiewa naszą codzienność.

Czy stan ciągłego zatroskania nie przypomina nam stanu chronicznego lęku? A stąd już tylko krok do tematu, któremu poświęcona jest ta książka, czyli do lęków w ogóle. Jestem przekonany, że wiecie, co mam na myśli, dlatego też zrezygnuję w tym miejscu ze szczegółowego opisu emocji, które towarzyszą Waszym zmartwieniom.

Znacie dobrze nieprzespane noce, nie kończące się drążenie tematu, lękliwe myśli, męczący wpływ problemów na Waszą codzienność itd. Nie potraficie już cieszyć się życiem, nie dostrzegacie tego, co piękne, bo wszystkie Wasze myśli są już zajęte Waszymi problemami, wpadacie w nastroje depresyjne i inne podobne stany.

DEON.PL POLECA

Gdy podczas seminariów pytam o skutki zmartwień osób nimi dotkniętych, odpowiedź jest natychmiastowa: "Zmartwienia mnie pożerają", "Jestem przez nie chory", "Osłabiają mnie", "źle wpływają na moje samopoczucie", "Paraliżują mnie" itd. Wygląda na to, że każdy zdaje sobie sprawę z ich negatywnych skutków, a mimo to nadal tkwi w nich po uszy.

Gdy pytam o skutki zmartwień w stosunku do innej osoby (o którą na przykład ktoś się martwi), odpowiedź, choć udzielana z pewnym ociąganiem, jest nie mniej jednoznaczna: "Zmartwienia obciążają innego", "Na światło dzienne wychodzi mój brak zaufania co do umiejętności tego drugiego", "Osłabiają go", "Pozbawiają wartości", "Ubezwłasnowolniają go" (!). Czy to nie zastanawiające reakcje? Czy Wy też słyszeliście już podobne odpowiedzi?

Zmartwienia Was osłabiają, a przez związany z tym brak zaufania osłabiają również Wasze otoczenie i utrudniają znalezienie rozwiązania. Wszystko to, co związane jest z troską o drugiego człowieka, odnosi się również do obecnych wydarzeń w Waszym życiu oraz tych, które mają nastąpić w przyszłości. Spróbujcie wyobrazić sobie konsekwencje Waszych aktualnych problemów w przyszłości. Czy skłania Was to do refleksji?

Kiedy pytam, dlaczego ktoś martwi się o drugiego człowieka, często spotykam się z taką oto odpowiedzią: "W końcu go kocham, to muszę się o niego martwić!" Chwileczkę: miłość jest przecież najlepszą i najbardziej konstruktywną energią, jaka istnieje na tym świecie. Jak to się dzieje, że wysyłacie miłość mającą przynieść jak najlepsze rezultaty, a doprowadzacie jedynie do tego, że obu "zainteresowanym" wiedzie się gorzej niż poprzednio? Jak się to dzieje, że miłość może Was osłabiać? Jak mam to rozumieć?

Widzicie więc, że coś tu się nie zgadza. Spróbujmy sformułować to jeszcze inaczej: Czy to możliwe, aby własną troskę i zaangażowanie przypłacić potencjalnym załamaniem nerwowym?

Być może sformułowałem to w sposób nieco prowokujący, nie wycofuję się jednak z tego pytania. Skoro więc zmartwienia fatalnie wpływają na nasze samopoczucie, obciążając również nasze otoczenie, nasuwa się następujące pytanie: jaki wpływ mają one na Wasze problemy? W jaki sposób ludzkie zmartwienia mogą oddziaływać na problemy społeczne lub, patrząc jeszcze dalej, na problemy całego świata?

Myślę, że na to pytanie istnieje tylko jedna odpowiedź: zmartwienia utrudniają konstruktywne kształtowanie życia i nie przyczyniają się do dobrego samopoczucia, czyli utrudniają dotarcie do obranego przez Was celu. Zasada ta sprawdza się zarówno w małym, jak i w dużym formacie.

Zmartwienia nie prowadzą do zredukowania światowych problemów. Zmartwienia posiadają władzę, za sprawą której mogą osłabić lub zupełnie zlikwidować kojącą moc miłości. Może więc warto byłoby się zastanowić nad tym, jaki wpływ mają one na Wasze problemy. Nie zaszkodzi też zwrócić uwagę na to, jak dalece zmartwienia wywierają negatywny wpływ na wydarzenia w świecie. Czy zmartwienia mogą wywołać nawet taki stan rzeczy, który da ponowne powody do troski?

Jeśli jeszcze na dodatek okaże się, że prawie wszystkie Wasze zmartwienia były zupełnie niepotrzebne, jasne jest, że należy szukać alternatyw. Ale takiej alternatywy nie znajdzie się w naiwnej "beztrosce".
Weźmy pod lupę kulisy centralnego tematu: lęków.

Ogólne zadania lęku

Zbadanie nieco dokładniejsze mechanizmu powstawania lęku oraz czynników powodujących jego wzmocnienie może okazać się dużą pomocą. Łatwiej wtedy rozpoznać konstruktywne sposoby obcowania z lękami. Chciałbym Wam teraz - w bardzo skróconej formie - przedstawić uznaną na całym świecie terapię zaburzeń lękowych - jeśli chcielibyście pogłębić swą wiedzę na ten temat, informacje dotyczące odpowiedniej literatury zawarte są w aneksie do tej książki.

Lęk jest uczuciem elementarnym, znanym człowiekowi od początku jego istnienia. Można by więc pomyśleć, że ma on jakiś sens bądź określony cel. Spróbujmy się nad tym zastanowić.

Wyobraźmy sobie człowieka prehistorycznego, stającego nagle twarzą w twarz z dzikim zwierzęciem. Ma on dwie możliwości: ucieknie albo podejmie walkę. W obydwu przypadkach potrzebuje jednej rzeczy: energii. Musi jednak błyskawicznie móc nią dysponować, bo inaczej sprawa może przybrać bardzo niekorzystny dla niego obrót.

W jaki sposób można zdobyć natychmiastowy dostęp do tej energii? Ciało ludzkie posiada taką możliwość: to lęk! Ten lęk jest konieczny. Gdyby go nie było, nasz prehistoryczny człowiek, prawdopodobnie reagując zbyt wolno, padłby ofiarą drapieżnika.

Wszyscy znamy "młodszą siostrę strachu": tremę. W tym przypadku doskonale uwidacznia się pierwotny sposób działania lęku. Wyobraźcie sobie, że skrzypek, który ma zagrać w trakcie koncertu partie solowe, jest odprężony i w świetnym humorze. W tymże nastroju wychodzi przed publiczność i zaczyna grać koncert skrzypcowy Beethovena. Ciekawe, co byśmy usłyszeli?

A teraz wyobraźcie sobie tego samego solistę, który ma "właściwą" tremę ("właściwy" lęk!). Jest on zmotywowany i napięty oraz skoncentrowany "aż po czubki palców". Z najwyższą uwagą czeka na swoje wejście i zaczyna grać. Jaką muzykę usłyszymy teraz? Które z obu wykonań będzie bardziej przypominało Beethovena?

Widzimy więc, że lęk dostarcza energii niezbędnej do naszych osiągnięć, również w niewielkiej skali zwykłej tremy. Historia z muzykiem odnosi się również do innych zawodów - np. mówców, aktorów - a także do każdego z nas w sytuacjach, w których musimy się czymś wykazać i na czymś skoncentrować. Na przykład podczas prowadzenia samochodu.

Lęk dostarcza nam energii

Lęk umożliwia nam zmierzenie się z różnymi życiowymi zadaniami, np. skuteczne rozprawienie się z grożącym niebezpieczeństwem, osiągnięcie wyższego stopnia koncentracji i uzyskanie lepszych wyników. Ale nie koniec na tym. Każdy z nas ma swoje wewnętrzne wzorce myślenia i zachowania, które często działają jak hamulec i utrudniają nam życie. Do naszych zadań życiowych należy rozpoznanie tych wewnętrznych blokad i rozprawienie się z nimi. Łatwo to powiedzieć. Już samo ich odnalezienie to bardzo trudne zadanie. Trzeba ich bowiem szukać w podświadomości. I znowu z pomocą przyjdzie nam lęk. Lęk może pomóc nam rozpoznać własne wewnętrzne wzorce, co z kolei stanowi warunek rozpoczęcia procesu ich likwidacji.

Lęk może być Waszym przyjacielem - pomoże Wam dotrzeć do własnych, głęboko ukrytych zahamowań i wzorców zachowań. To lęk nakierowuje Was na zadania życiowe i jeśli sobie z nimi poradzicie, będziecie mogli żyć pełniej i radośniej. Mogę więc zmienić znane już Wam zdanie: "Cierpienie jest jak pragnienie; a ono prowadzi do wody", w zdanie: Lęk jest jak pragnienie. Tylko wtedy, gdy pragniesz, szukasz wody.

Dlaczego macie się bać czegoś, co prowadzi was w dobrym kierunku?

Posłużę się krótkim przykładem. Był człowiek, który bał się dnia dzisiejszego i jutra. Podczas rozmów terapeutycznych wyszło na jaw, co kryje się za tymi lękami. Był to lęk, że nie sprosta oczekiwaniom innych ludzi, a ci się od niego odwrócą. To zaś oznaczałoby dla niego kompletną katastrofę. Zdawał sobie sprawę, że żyje jakby na gałęzi drzewa, którą inni ludzie podtrzymują, i kiedy tylko wyobrażał sobie, że mógłby utracić tę podstawę swojego życia, wpadał w prawdziwe przerażenie. Jego lęk wskazał mu jednocześnie zadanie i drogę: zaczął pracować nad uniezależnieniem się od innych i zbudowaniem sobie własnej gałęzi, która stanie się jego podstawą życiową. Zaczął podejmować własne decyzje i wyzwalać się z zależności. Powoli doprowadziło to do znacznej poprawy nastroju. To lęk pokazał mu właściwą drogę.

Mógłbym przytaczać wiele takich przykładów. Spróbujcie zastanowić się nad tym, co chce wam powiedzieć Wasz własny lęk. Pamiętajcie o słowach: Otwórz drzwi, których najbardziej się obawiasz - za nimi czeka koniec twojego lęku.

Na początku nie będzie to z pewnością takie proste i trzeba będzie poświęcić temu sporo czasu i wysiłku. Jednak lęk zadba o konieczną presję wewnętrzną i niezbędną energię (stąd też wzięło się pojęcie: akt desperacji).
W jaki sposób dochodzi do przygotowania tej energii? Dbają o to dwa systemy. Najłatwiej widać to na najprostszym z możliwych przykładów: lęku przed zagrożeniem zewnętrznym.

Pierwszy z tych systemów to wegetatywny układ nerwowy, działający podświadomie. Nie możemy oddziaływać na niego bezpośrednio. Układ ten jest odpowiedzialny za takie procesy fizjologiczne, jak ciśnienie krwi, tętno, ukrwienie, przewód pokarmowy etc. Lęk uruchamia tylko odpowiednie impulsy - to za jego sprawą ciśnienie nagle rośnie, a tętno przyspiesza, powodując lepsze dotlenienie całego organizmu. Wtedy też mięśnie mogą lepiej pracować.

Drugi z układów to układ hormonalny. Lęk powoduje natychmiastowe uwolnienie określonych hormonów, przechowywanych przez organizm na taką właśnie okazję. Najbardziej znanym z tych hormonów jest adrenalina, dostarczająca organizmowi więcej energii.

Istnieje zatem dużo odczuwalnych (np. przyspieszenie tętna) bądź też nieodczuwalnych (np. podniesienie poziomu cukru w organizmie) procesów uruchamianych przez lęk i niezbędnych do tego, aby organizm mógł się uporać z czekającym go zadaniem.

Tak naprawdę lęk jest reakcją niezbędną do życia, reakcją, na którą jesteśmy skazani i która spełnia wobec nas funkcję ochronną. Trzeba to sobie tylko uświadomić! Lęk jest zatem, od momentu swego zaistnienia, czymś naturalnym i normalnym. Patrząc z tej perspektywy, nie ma się więc czego bać.

Lęk jest naturalną i konieczną reakcją organizmu, która pozwala nam wytworzyć energię niezbędną w sytuacjach zagrożenia.

Więcej w skiążce: NIE BÓJ SIĘ JUTRA - Jens Baum

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Koniec z zamartwianiem się!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.