Lęk sygnalizuje konieczność zmiany w życiu
Człowiek doświadcza strachu i lęku w specyficzny dla siebie sposób. Lęk i strach o siebie może mieć przeciwstawne objawy, np. może powodować ucieczkę, albo zesztywnienie i niemożność poruszenia się. Czasami powoduje krzyk, innym razem nie możemy wydobyć z siebie ani słowa.
Powoduje drżenie, skurcze spazmatyczne. Czasami sprowadza przyćmienie wzroku, pogorszenie słuchu, zaschnięcie w gardle, słabość rąk, opadnięcie rąk, "uginanie się kolan", serce staje się słabe, brakuje oddechu, powoduje zamieszanie (człowiek jest jakby pijany), powoduje paraliż. Można by tutaj mnożyć te przykłady.
Istnieje wiele sposobów radzenia sobie z lękiem. Najogólniej można by powiedzieć, że są dwie kategorie reakcji. Pierwsza, pozytywna, gdzie lęk sygnalizuje problem i staje się przyczyną działania człowieka, przewartościowania obrazu siebie czy świata i dojściem do nowego stadium harmonii. Druga reakcja natomiast jest próbą ucieczki od lęku, zapomnienia o nim, zmniejszeniem dokuczliwości przeżywanego stanu.
Przyjrzyjmy się tym negatywnym sposobom reagowania. Możemy je podzielić na kilka grup. Ponieważ lęk rodzi się jako przeczucie niezgodności obrazu siebie i świata, jaki mamy z tym, który do nas dociera, więc najprostszym jakby sposobem uniknięcia konsekwencji zmierzenia się z tym "nowym" jest stępienie ostrza tego kontrastu. Możemy tego dokonywać przez wszelkiego rodzaju środki, które, odurzając naszą świadomość, odłączają nas od źródła lęku. Alkohol, narkotyki, środki psychotropowe dają nam możliwość niemalże mechanicznego odłączenia od źródła lęku.
Podobnie jednak dzieje się w naszej psychice. W ciągu życia każdy z nas wykształca to, co psychologia nazywa "mechanizmami obronnymi". Jak ucieczka jest instynktowną odpowiedzią na strach, jest próbą odsunięcia się w przestrzeni od jego źródła, tak "mechanizmy obronne" mają być takim oddaleniem się psychicznym. Człowiek broni się przed lękiem uciekając w negację rzeczywistości. Czasami możemy unikać przykrych informacji o rzeczywistości poprzez mechanizm "wyparcia", odrzucamy po prostu to, co jest niewygodne dla naszego myślenia o sobie czy o świecie. Innym razem posługujemy się "projekcją", kiedy przypisujemy innym własne nastawienia i sądzimy świat według naszych przekonań. Niechęć do innych na przykład interpretuję jako ich wrogość do mnie. Czasami "izolujemy się", odcinamy się od niewygodnych dla nas informacji. Często stosujemy "racjonalizację", gdzie tak naprawdę chodzi nam o uniknięcie uczuć po to, żeby nie musieć z nimi nic robić.
Zamiast przyznać się do niemożności zrobienia czegoś, wymyślamy nieraz karkołomne teorie po to, żeby wytłumaczyć tę niemożność. Jednym z częstych mechanizmów obronnych jest "krytykanctwo". Człowiek, który nie kocha siebie, nie lubi swojego życia, nie czuje jego wartości, niekiedy staje się bardzo krytyczny wobec innych, wytykając im wszelkie błędy i potknięcia. Często jest to krytyka samego siebie, choć nieświadoma. Nie mogąc znieść samej myśli, że on mógłby być nic nie warty, poniża wszystkich wokoło, aby nikt nie mógł mieć poczucia bycia kimś wartościowym. Jeszcze innym mechanizmem, który ma nas uchronić przed bolesnym doświadczeniem prawdy o sobie jest przybieranie różnego rodzaju "masek, ogrywanie ról, różne pozy". Miłość uwarunkowana nauczyła nas zaspokajania oczekiwań innych osób. Zamiast być sobą, można odegrać rolę, przywdziać maskę, która skutecznie przekona innych do tego, aby nam ofiarowali swoją przychylność. Jakąś rolę mogę zmienić, jeśli zostanie odkryta, lub poddana krytyce. Krytyka "prawdziwej osoby", zniszczyłaby wszystko.
Te mechanizmy obronne mają na celu zabezpieczyć nas przed zmianą w naszych "strukturach poznawczych". Lęk sygnalizuje jakąś konieczność zmiany, dostosowania się, ale często nie bardzo wiemy, co mamy zmienić i jak się do tego zabrać. Mechanizmy obronne sprawiają, że następuje petryfikacja naszych "struktur poznawczych".
Wobec lęku można mieć jednak pozytywną reakcję. Można skorzystać z tych sygnałów, które docierają do nas pod wpływem lęku. Jest on bowiem jakimś doświadczeniem samotności i wyizolowania. Lęk zawęża naszą perspektywę, wykrzywia ją niejako. Obraz świata staje się wtedy ciemny, groźny, przytłaczający. Dlatego wyjściem z lęku jest zmiana perspektywy, oderwanie wzroku od tego, co straszy. Możemy się tu odwołać do religii, do rytuału, w którym na nowo nasz wzrok jest utkwiony w bardziej obiektywnym obrazie świata. Religia, liturgia, rytuał mogą być pomocą (niekoniecznie muszą być) do wkomponowania nowego obrazu siebie i świata w nurt naszego życia. Potrzeba nam rzeczy, sytuacji, ale także słów czy osób, które wyrwały by nas z naszej samotności i skierowały wzrok na inny poziom rzeczywistości. Nasze lęki nie są długotrwałe, jeśli w życiu mamy jakiś kierunek, cel, do którego dążymy. Dbanie o swoje zainteresowania, o dążenie do czegoś zwykle pomaga nam radzić sobie z naszymi lękami. Ponieważ lęk rodzi się w sytuacji dysharmonii, poczucia braku zrozumienia dla tego, co się we mnie i wokół mnie dzieje, więc wychodzenie z lęku jest też z konieczności naznaczone dbaniem o swoją wewnętrzną harmonię, dbaniem o siebie, o wszystkie te płaszczyzny życia, których pozorna niespójność jest źródłem naszych lęków.
Żyjemy wszyscy jakoś naznaczeni lękiem. Doświadczenie umierania przenika całe nasze życie i sprawia, że jesteśmy jakby w sobie samych "pęknięci". Czasami może nawet bardziej niż byśmy to przypuszczali. To "pęknięcie" może odgrywać mniejszą czy większą rolę, nie można go jednak wyeliminować do końca. Można by się tu doszukiwać pewnego fatalizmu, zwłaszcza, jeśli nasze doświadczenia dnia codziennego nie są dla nas za bardzo łaskawe. Ten "fatalizm" jest jednak złączony z obietnicą życia, zmartwychwstania, ale musimy dążyć do niego wchodząc w doświadczenie śmierci i umierania, czego się jednak boimy.
Wiecej w książce: Obudzić serce - Paweł Kosiński SJ
Skomentuj artykuł