Dylemat katolickiego wyborcy

Dylemat katolickiego wyborcy
Biskup diecezjalny radomski Henryk Marian Tomasik (L) i arcybiskup metropolita przemyski Józef Michalik (C) podczas konferencji prasowej po drugim spotkaniu Rady Biskupów Diecezjalnych, w Starej Bibliotece na Jasnej Górze (fot. PAP/Waldemar Deska)

Oczekiwanie, że Kościół stanie się "wielkim milczącym" w czasie kampanii nie ma uzasadnienia w nauce społecznej Kościoła - mówi Rada Biskupów Diecezjalnych. Problem jednak w tym, że biskupi dają dość ogólnikowe rady, które nie wiadomo, jak zastosować.

Nigdy nie jestem pewien, jak w oficjalnych dokumentach Konferencji Episkopatu Polski mam rozumieć słowo "Kościół". Z jednej strony hierarchowie piszą, że "zarówno duszpasterze, biskupi i kapłani, a zwłaszcza katolicy świeccy mają prawo, a nawet obowiązek uczestniczenia w życiu społecznym i politycznym". Innymi słowy, to wyszczególnienie różnych "stanów", jak sądzę, pokazuje, że cały Kościół powinien wziąć udział w wyborach. W następnym zdaniu czytam jednak, że "Kościół nie identyfikuje się z żadną konkretną partią, albowiem jego przesłanie skierowane jest do wszystkich, niezależnie od przekonań politycznych". Ale o który Kościół chodzi? Czy o biskupów i księży, którzy nie powinni na ambonach namawiać do głosowania na konkretne partie?

DEON.PL POLECA



Najwyraźniej biskupi operują w tym krótkim oświadczeniu słowem "Kościół" na dwóch poziomach. W pierwszym przypadku, gdy piszą o obowiązku głosowania, chodzi o cały Lud Boży. W drugim (zabieranie głosu na temat wyborów, formowanie sumień, brak identyfikacji z partią) jedynie o Kościół hierarchiczny, Kościół orzekający na soborach, Kościół oficjalnych dokumentów. Sprawę komplikuje mi jeszcze fakt, że abp Michalik z mocą podkreślał w homilii na Jasnej Górze, że "Kościół to każdy ochrzczony" i wzywał do przełamywania przez wierzących bierności i obojętności wobec spraw społecznych w Polsce. I w głowie powstaje mi pewien mętlik.

Bo kiedy zamierzam wybrać konkretną partię, to czy w oparciu o kryteria podane przez biskupów, czynię to jedynie jako obywatel, mający obowiązek głosowania, gdyż jestem częścią społeczeństwa, ale już nie jako członek Kościoła w szerokim znaczeniu? Po drugie, jeśli Kościół to jednak nie tylko hierarchia (choć tak jest to przedstawiane w komunikacie), to przecież każda wyborcza decyzja wierzącego wyborcy (również duchownego) pociąga za sobą konieczność identyfikacji z taką a nie inną partią i wartościami, które ona reprezentuje. Jako katolik i ksiądz muszę przyjąć program danej partii za swój, aby móc oddać na nią swój głos, przynajmniej w decydujących punktach. Więc jeśli jestem członkiem Kościoła, to jak mam się zdystansować do konkretnej partii i zarazem ją wybierać? Przecież jeśli w wyborze kandydata biorę pod uwagę gwarancję obrony życia ludzkiego i jego godności, troskę o rodziny, zdolność do podjęcia trudnych reform przez przyszłych rządzących, to się wobec tej partii nie dystansuję.

Zastanawiam się również, które z partii spełniają doskonale wszystkie te kryteria. I jak ustosunkować się do faktu, że wiele osób wierzących i chodzących do kościoła (a takich spotykam dosyć często) głosuje na partie, które nie spełniają w 100 % wszystkich tych warunków. Czy oni wykluczają się wówczas z Kościoła, popełniają grzech ciężki, muszą pójść do spowiedzi, stają się ludźmi bez sumienia?

Od pewnego czasu sam przeżywam przedwyborczy dylemat. Dla katolika i księdza zarazem jest to podwójny dylemat. Nie mam wątpliwości, że głosować trzeba. Natomiast narastająca trudność polega na tym, kogo wybrać. W dodatku ludzie, rodzina podpytują na jakie konkretne partie i kandydatów spojrzeć przychylnym okiem. I nie ma co ukrywać, że to rozeznanie bardzo utrudnia rosnąca i częściowo uzasadniona fala społecznego rozczarowania wskutek politycznych kłótni i przepychanek, niespełnionych obietnic i kruszenia kopii o sprawy drugorzędne. Kogo więc wybrać?

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dylemat katolickiego wyborcy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.