Poszukajmy blasku betlejemskiej nocy w tych, którzy są blisko
No więc niemal całą sobotę przepłakałam. Ze wzruszenia na szczęście - jedna chwila sprawiła, że miałam naprawdę wilgotne oczy przez cały dzień. I poczułam się nawet nieco, jak bohaterka kultowego "Love actually". A wszystko zaczęło się od frazy: "ale - ponieważ idą święta - to...".
Sobotni poranek przed spotkaniem świątecznym naszej wspólnoty, rzecz się dzieje w typowym ferworze przygotowań bożonarodzeniowych. Kot właśnie przebiegł przez ciasto na pierniczki, dzieci w panice poszukują jednej rybki z akwarium, która - wielce to prawdopodobne - właśnie piecze się z 795826583 partią ciasteczek, próbujemy z Mężem dokonać bilokacji i odprawiamy zupełnie niechrześcijańskie czary nad naszą dobą, by się choć odrobinę - o dwie, trzy godzinki - poszerzyła... Ding dong. Dzwonek do drzwi.
Ja z upaćkaną ciastem ręką i ufifranym od kurzu dresem zamykam się właśnie w łazience, by pucować wannę. Otwiera więc mąż i kątem ucha wyłapuję kobiecy głos. Zaraz, zaraz? Skąd ja go znam? Wertuję pamięć i nagle klik! Ano tak: to ta pani z sąsiedztwa, co ma taką trudną sytuację w domu... Znamy się na "dzień dobry" i na "dobre truskawki rzucili w osiedlowym markecie". Ciekawe, co się stało. Może znowu jakaś akcja w spółdzielni się kroi. Mimochodem wsłuchuję się w rozmowę toczoną w przedpokoju i z chwili na chwilę czuję narastającą gulę w gardle.
"Ja przepraszam, że państwa nachodzę, ale - ponieważ idą święta - to stwierdziłam, że może się odważę... Bo ja to taki dzikus jestem... Ja się nie umiem wypowiedzieć, w ogóle nie lubię mówić. No, ale ponieważ idą święta, to sobie pomyślałam: teraz albo nigdy. I ja chciałam tylko państwu powiedzieć, że dla mnie to ogromnie dużo znaczy, że państwo są dla nas tacy mili i uprzejmi, i nigdy nie traktują nas z góry. I że zawsze się odezwiecie, pomożecie... Ja po prostu chciałam powiedzieć, że dla mnie to, że państwo są, tak po prostu SĄ, dla mnie to jest jak gwiazdka z nieba. Jak najlepszy prezent tu, na sąsiedztwie, jaki mogłam dostać. Więc pomyślałam sobie, a co tam... Bo przecież idą święta... I przyniosłam trochę ciasta, upiekłam, może państwo przyjmą. Dziękuję. Tak po prostu dziękuję".
Po jej wyjściu w domu przez chwilę panowała niezwykła cisza. Przerwał ją nasz najstarszy syn, nastolatek, który wychylił głowę ze swojej nory w pokoju i poczuł się w obowiązku powiedzieć na głos to, co wszyscy mieliśmy w tym momencie w głowie i w sercu: "ej, ale to było na serio wzruszające". I myślę sobie, że żadne moje najbardziej płomienne kazania rodzicielskie nie przekonały dzieci do wagi osobistego świadectwa tak skutecznie, jak właśnie ten moment, kiedy w dość niespodziewany sposób przekonały się, że bycie dla kogoś uprzejmym i zwyczajnie sympatycznym może wnieść światło w jego życie.
Wizyta tej pani ustawiła mi więc adwentowy finisz. Zaczęłam myśleć o wszystkich ludziach, którzy w ten czy inny sposób wnoszą światło, nadzieję w moje życie i zastanawiać, czy oni o tym wiedzą. Większość - mam nadzieję, że tak. Ale - "ponieważ zbliżają się święta" i jest w nas wewnętrznie przecież więcej odwagi, by przełamać skrępowanie, poszukać dobrych słów i pobłogosławić bliźniego życzeniami, może warto rozejrzeć się nieco dalej, po tych niezbyt oczywistych miejscach naszej codzienności? I jeśli jest ktoś, kto z jakiegokolwiek powodu jest dla ciebie darem, rozjaśnia twoje życie, to może warto mu to tak po prostu: powiedzieć. To nie musi być 10-minutowa perora wdzięczności, ale może takie kilka słów uznania prosto z serca, wyraz sympatii, szczere "dziękuję" za dobro - sprawi, że czyjaś twarz w te dni wyjątkowo rozjaśnieje? Ja zamierzam spróbować, bo mam tu w okolicy kilka takich osób (wikarego, sprzedawczynię w aptece czy nauczyciela moich dzieci). Wiem, że my lubimy wpatrywać się w tę osławioną magię świąt. Ale przecież nasz wszechmogący Bóg nie przypadkiem się wcielił, nie przypadkiem zstąpił na ziemię. Więc zanim zaczniemy sycić oczy blaskiem choinkowych światełek i ciepłem świecy oblewającym niewinny opłatek, na co przecież też w okresie bożonarodzeniowym jest czas, spuśćmy wzrok na te nasze ziemskie padoły i poszukajmy blasku betlejemskiej nocy w tym, co nas otacza i w tych, którzy są blisko.


Skomentuj artykuł