W czasach hejtu i egoizmu uratuje nas życzliwość

W czasach hejtu i egoizmu uratuje nas życzliwość
Fot. Tino Rischawy / Unsplash

Bycie życzliwym oznacza, że umiem dostrzec drugiego człowieka i wykonać w jego stronę jeden drobny, dobry gest tylko dlatego, że jest człowiekiem. I wbrew pozorom nas, ludzi szczerze życzliwych, jest dużo więcej, niż się wydaje, gdy się czyta medialne doniesienia.

Dzień Życzliwości obchodzimy w Polsce od dziewiętnastu lat i pamiętam, jak bardzo inne były jedne z pierwszych plakatów i jak intrygował wrocławski eksperyment. Nie było wtedy kalendarza nietypowych świąt, nikt nie obchodził dnia parówki, dnia dłubania w nosie ani dnia uśmiechania się do sąsiada. Teraz Dzień Życzliwości płynie sobie w oceanie nietypowych świąt, z których każde chce na coś zwrócić naszą uwagę. I trochę niknie. A szkoda, bo wydaje mi się, że teraz jest jeszcze bardziej potrzebny niż te dziewiętnaście lat temu.

Trochę to wina internetu; jego specyfiki, która pozwala bezkarnie dowalić komuś, z kim się w swojej ocenie nie zgadzam, otchłani hejtu, którą jakoś próbujemy powstrzymać, ale źle nam idzie. Widać to w historiach dzieciaków zgnębionych przez rówieśników w wyrafinowany i „trendy” sposób – potężna nieżyczliwość polegająca na wybraniu sobie ofiary, tworzeniu przy pomocy AI koszmarnych treści i dzieleniu się nimi na szyderczych grupach.

Trochę jest tak, że taki przykład dajemy my, dorośli: jeśli w przestrzeni publicznej można do kogoś, z kim się nie zgadzamy, mówić „wypier..” albo publicznie zakładać Ruch Ośmiu Gwiazd, którego jedynym przekazem jest ocenzurowane, wulgarne hasło „j***ć PiS” – to dlaczego nie można założyć klasowej grupy nienawiści do tego jednego kolegi z klasy i nazwać jej „wypier…. Karol” albo publicznej grupy na Whatsapp „j***ć Karolinkę”, gdzie znajdą się liczne pornofotomontaże zbyt cichej i nieśmiałej, więc niepasującej koleżanki?

Oczywiście, zaraz jacyś oburzeni dorośli zaprotestują przeciwko takiemu porównaniu, mówiąc, że złość dorosłych jest poważna i polityczna, a ich hejt jest narzędziem dobrego – ale nie będą mieć racji. Będą tylko dawać zły, nieżyczliwy, chamski, hejterski przykład tego, jak należy sobie radzić z kimś, kto uważa inaczej. Dla jasności – z setek różnych wybrałam te dwa przykłady, bo gdy w Polsce odbywał się pierwszy Dzień Życzliwości, nie do pomyślenia było, żeby w publicznej debacie używać grubych wulgaryzmów i promować nienawiść – a teraz staje się to powoli normą społeczną i przesuwa granicę.

Trudno więc się dziwić, że nakręceni przez sterowaną nieżyczliwość ludzie posuwają się coraz dalej, a codzienne serwisy informacyjne pełne są ciężkiej przemocy – nie trzeba szukać daleko, wystarczy pomyśleć o chłopaku, który torturował i zabił koleżankę, bo dręczyła go psychicznie przez długi czas albo o mężu, który pobił żonę i zostawił ją na mrozie na śmierć, bo była pijana i się z nią pokłócił.  

To wszystko zaczyna się w przyzwoleniu na to, by być nieżyczliwym dla wybranej osoby albo grupy. By być miłym dla swoich i niemiłym dla „onych”. By sobie relatywizować najprostszy kodeks moralny, jakim jest dziesięć przykazań – mistrzowski zestaw wskazówek do dobrego życia w społeczeństwie, z kluczowym odniesieniem do najważniejszego źródła dobra - i życzliwości.

Bo w praktykowaniu życzliwości wielkie znaczenie ma Ewangelia: opowieść o tym, żeby trzymać się takiej ścieżki, po której idą z nami łaska i dobro i udzielają się przez nas wszystkim dookoła. Im dalej społeczeństwo odchodzi od ewangelicznego przekonania, że trzeba innych ludzi traktować z szacunkiem i miłością, zaczynając od siebie, ale na sobie nie kończąc, tym gorzej jest. Im bardziej czujemy się zwolnieni z uważania na słowa, których używamy, i na działania, które podejmujemy, tym gorzej jest. A jest gorzej, bo nasze nawet drobne uczynki mają realny, wielki wpływ na świat, jak efekt motyla. Zwykły uśmiech i przyjęcie przez chwilę kogoś zdenerwowanego w kolejce w sklepie, zwykłe życzliwe współczucie: „widzę, że ma pani trudny dzień” zamiast „co za chamska baba, jak może się pani tak zachowywać” może wywołać kaskadową reakcję życzliwości. Jej koniec, paradoksalnie, może być piękny właśnie dlatego, że coś się nie wydarzy. Zbierająca przez cały dzień nieżyczliwe komunikaty kobieta, która doświadczy małego, niespodziewanego aktu życzliwości,  nie powie mężowi tych kilku raniących słów, które za kilka lat doprowadziłyby do ich rozwodu. Nie potnie się dzieciak z liceum, który nie widział już wokół siebie nikogo, kto byłby mu życzliwy, tylko sam hejt. Matka nie wygarnie córce całej swojej życiowej złości, by poczuć ulgę, i nie doświadczy zerwania relacji ze swoim dzieckiem, które bardzo kocha. Szef zespołu nie straci pracownika, bo nie wyżyje się na nim po rozmowie ze swoim przemocowym i nieżyczliwym przełożonym. Samotny ojciec nie straci pracy, bo naładowany cudzą nieżyczliwością klient nie napisze niesprawiedliwej opinii i nie zarzuci mu oszustwa.

Bycie życzliwym oznacza, że umiem dostrzec drugiego człowieka i wykonać w jego stronę jeden drobny, dobry gest nie po to, by mnie ktoś pochwalił albo żeby ktoś miał u mnie dług wdzięczności, tylko dlatego, że chodzi o człowieka. Mnie uczy o tym Ewangelia; innych uczy Dzień Życzliwości. Wbrew pozorom nas, ludzi szczerze życzliwych, jest dużo więcej, niż się wydaje. Moim ulubionym w ostatnich tygodniach miejscem do oglądania, jak dużo, jest facebookowy profil Łukasza Litewki. Tam widać, że niezależnie od nauczyciela jest mnóstwo ludzi, którzy test życzliwości zdają na piątkę.

I choćby się wydawało, że jest już tak źle, że nie warto się wysilać – to nieprawda. Mały gest życzliwości zawsze, zawsze ma sens. Nawet, jeśli czujesz się kruchym motylem i po tej stronie nie zobaczysz efektów swojej życzliwości – one są większe, niż ci się wydaje.  

DEON.PL POLECA

 

 

DEON.PL POLECA


Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Robert J. Woźniak

Co to znaczy, że Bóg jest Obecnością?
Czy można podzielić się doświadczeniem Jego bliskości z innymi?
Czy wspólnota Kościoła jest przestrzenią, w której możemy realnie doświadczyć Chrystusa?

Bóg jest wszechobecny. Wierzymy w to,...

Skomentuj artykuł

W czasach hejtu i egoizmu uratuje nas życzliwość
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.