Boże Narodzenie – poczuj je wszystkimi zmysłami
Boże Narodzenie to niezwykłe święta. Poruszają całego człowieka. Ich treść jest łatwo przyswajalna dla każdego. Pobudzają nasze zmysły, roztkliwiają. Każdy je potrafi odczuć i na swój sposób zrozumieć. I dlatego Boże Narodzenie można i trzeba poczuć wszystkimi zmysłami.
Św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych zachęca rekolektantów do ‘zastosowania zmysłów’ w modlitwie i w relacji z Panem Bogiem. Ono dotyczy wszystkiego, każdej tajemnicy wiary, ale pod tym względem Boże Narodzenie jest bardzo wdzięczne.
Wzrok nie musi nawet zbytnio się wysilać, by zobaczyć nowonarodzonego Jezusa i utożsamić się z Nim. Każdy z nas miał kiedyś okazję, by zobaczyć noworodka, by widzieć radość u rodziców, by zobaczyć dumę dziadków, więc mały Jezus budzi bardzo pozytywne skojarzenia. Wyzwala tkliwość, chęć zaopiekowania się Nim. Jego bezbronność sprawia, że wszelkie napięcia związane z ‘lękiem’ przed Bogiem pryskają. Widok małego Jezusa wręcz nas obezwładnia, pozbawiając agresywnej postawy obronnej. On przyciąga, zaprasza do patrzenia, wprost odwrotnie niż krzyż i cierpienie, od których odwracamy wzrok.
Siedem słów. Modlitwa papieża Franciszka do Serca Jezusowego
Smak, kolejny ze zmysłów, ma także ważną rolę w przeżywaniu Bożego Narodzenia. To przecież najlepsze rzeczy, wyborne, tradycyjne potrawy, wieczerza wigilijna. To wszystko sprawia, że Boże Narodzenie odczuwamy na podniebieniu, czasami jedząc te potrawy tylko jeden raz w roku, właśnie na Wigilię. Tutaj także sprawdza się powiedzenie, że przez żołądek do serca, bo Boże Narodzenie smakuje wyjątkowo.
Węch, zdolność wyczuwania zapachów to kolejna rzecz, gdzie Boże Narodzenie oferuje nam nieocenioną wielorakość. Zapachy potraw to pełna gama zmysłowych doznań, ale mamy też o wiele więcej. To choinka, igliwie, zapach żywicy, płonąca świeca. Boże Narodzenie pachnie rzeczami, ale też atmosferą domu, rodziny, przyjaźni. Chłoniemy je podświadomie, często odwołując się do nich, czy szukając tych doznań wciąż na nowo, mimo upływających lat i zmieniających się okoliczności naszego życia.
W przeżyciu Bożego Narodzenia ważne miejsce zajmuje słuch. Te święta, jak żadne inne, dźwięczą w naszych uszach muzyką, kolędą, pastorałką. To radość i podniosły ton, a nawet kiedy mówią o cierpieniu, ucieczce czy prześladowaniu, budzą instynkt opieki i obrony małego Jezusa lub młodocianej matki, Maryi. Opowieści bożonarodzeniowych słucha nam się łatwo. Równie łatwo angażujemy się w nie emocjonalnie.
Dotyk odgrywa w przeżyciu Bożego Narodzenia także ważną rolę. Kobiety, oczywiście, mają łatwiej, bo dla nich doświadczenie przekazywania życia, trzymania w objęciach swojego nowonarodzonego dziecka jest instynktowne, naturalne. Dla mężczyzn jest to może trudniejsze, zmuszające do przełamywania oporów i wymagające posługiwania się tą częścią osobowości, która jest uczuciowa i wyłamuje się ze schematu racjonalności.
Przy tej modlitwie papież Franciszek zapłakał
Dobrze wyczuł tę ludzką potrzebę ‘zmysłowości’ w przeżywaniu wielkich tajemnic naszej wiary św. Franciszek z Asyżu, kiedy w Greccio w 1223 r. organizował pierwszą ‘żywą szopkę’. Za rok będzie okrągła, 800. rocznica tego wydarzenia. Z jego zachęty my dzisiaj obficie korzystamy.
Prawdziwa religijność nie jest odcieleśniona. Duch nie walczy z fizycznym ciałem, z jego zmysłami i potrzebami. Prawdziwa duchowość nie może się obyć bez zmysłów ciała. One są darem. Nie walczą z prawdami wiary, raczej pozwalają nam lepiej ją przeżywać.
Dlatego św. Ignacy proponuje, by na drodze życia duchowego ‘zastosować zmysły’, dopuścić, aby one nam pozwoliły lepiej wnikać w Boże tajemnice. Zbyt często, bowiem, prawdy wiary pozostają na wysokim poziomie abstrakcji. Nasza religijność staje się bardzo teoretyczna. To się może zmienić, jeśli w przeżywaniu Bożego Narodzenia wykorzystam to, co mam do dyspozycji, mój wzrok, smak, węch, słuch i dotyk. Bóg się nimi posługuje, żeby mnie przyciągnąć do siebie.
Skomentuj artykuł