Demonowi bardzo zależy, by zohydzić ten sakrament

Demonowi bardzo zależy, by zohydzić ten sakrament
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos

Spowiedź to wielki skarb Kościoła. Przynosi ulgę, przywraca utraconą godność i ściąga z ramion największe ciężary. Może właśnie dlatego demonowi tak bardzo zależy, by ją zohydzić, ośmieszyć, zredukować jej wartość. Najłatwiej osiągnąć to, skupiając naszą uwagę nie na spotkaniu z miłosiernym Ojcem, a na słabościach spowiednika.

Jakiś czas temu opublikowaliśmy artykuł Magdaleny Urbańskiej dotyczący spowiedzi. Jego autorka napisała, że "spowiedź to niebywała instytucja", a związane z nią "wyznanie winy przynosi ulgę". Dodała, że dzięki pokucie można naprawić wyrządzone krzywdy, a "niechlubna przeszłość zostaje darowana". Autorka porównała sakrament spowiedzi do "rzucenia się w ukochane, wytęsknione ramiona Taty". Oczywiście pod słowem "Tata" kryje się kochający bezgraniczną miłością Bóg.

Niestety tytuł artykułu spotkał się z licznymi negatywnymi reakcjami internautów, którzy - sądząc po komentarzach - nawet nie przeczytali jego treści. Nie ma sensu przytaczać ich głosów, bo są to głównie opinie hejterów, dla których słowa "ksiądz" i "pedofil" to synonimy, a spowiedź jest z zasady czymś negatywnym. Niemniej wśród krytycznych komentarzy pojawiło się również kilka konstruktywnych uwag. Nie stanowią one krytyki tekstu jako takiego, ale - jak sądzę - są owocem negatywnych doświadczeń związanych z sakramentem pokuty i kontaktem ze spowiednikiem. Oto niektóre z nich:

"Niestety polscy spowiednicy (…) zapominają, że są tylko księżmi i bawią się w konfesjonale w tandetną psychoterapię i próby rozwiązywania penitentom ich pokręconych sytuacji życiowych" - napisał w komentarzu Roman. "Tytuł (»Spowiedź jest jak rzucenie się w ukochane, wytęsknione ramiona Taty« - przyp. autora) to piękna teoria. Szkoda że rzadko jest tak w praktyce" - dodał Łukasz. "Rozśmieszył mnie tytuł. Szczególnie gdy jesteś zwyzywana, że masz w sobie diabła, bo Twoje 16-letnie dziecko nie chodzi na religię" - skomentowała Barbara. Czytając te wypowiedzi, trudno nie zgodzić się, że podczas sakramentu pokuty mogą się zdarzyć (i zdarzają) sytuacje powodujące dyskomfort.

Tymczasem spowiedź naprawdę jest "niebywałą instytucją". To święta przestrzeń, w której ludzki grzech - nie ważne czy popełniony pierwszy czy tysięczny raz - spotyka się z Bożym miłosierdziem i przebaczeniem. Faktem jest, że spotkanie penitenta ze spowiednikiem powinno być wolne od trudnych doświadczeń. Ale niestety; tam, gdzie jest człowiek, jest i grzech. Prawda ta dotyczy wszystkich środowisk i instytucji, które tworzymy. Pacjent, który przychodzi do lekarza (nie ważne jakiej specjalności), również może paść ofiarą niekompetencji, humorzastości, pośpiechu i rutyny. Kościół nie jest tu wyjątkiem i trzeba się z tym pogodzić. Tak jak nigdy nie trafimy na idealnego lekarza czy psychoterapeutę, tak nigdy nie trafimy na nieskazitelnego księdza czy doskonałego spowiednika. Ale jednak Chrystus, powołując do istnienia Kościół i znając kruchość ludzkiej kondycji, powiedział: "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 23) a także, zwracając się do Piotra: "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16, 19).

Z jednej strony rozumiem głosy tych, którzy w konfesjonale trafili na niewłaściwego spowiednika. Mnie również się to zdarzyło. Ale na kilkaset (a może już kilka tysięcy) spowiedzi w moim życiu są to przypadki, które mogę policzyć na palcach u rąk. Z drugiej strony nie można zapominać, że - zwłaszcza na przestrzeni ostatnich lat - nastąpił w Kościele ogromny wzrost świadomości dotyczącej spowiedzi. Aby się o tym przekonać, wystarczy wybrać się na spowiedź do zakonnika, dla którego sakrament pokuty jest jednym z zakonnych charyzmatów (darów Ducha Świętego, służących budowaniu Kościoła), na przykład kapucyna. Jak wygląda sakrament spowiedzi u krakowskich kapucynów? Penitent, zanim jeszcze podejmie decyzję o udaniu się do konfesjonału, może wejść na stronę z informacją dotyczącą spowiedników oraz ich dyżurów. W innym miejscu przeczyta, kim jest konkretny spowiednik, czym na co dzień się zajmuje, a nawet zobaczy jego zdjęcie. Sama spowiedź odbywa się w bardzo komfortowych warunkach (penitent wchodzi do znajdującego się na terenie kościoła wyciszonego pokoju, który zapewnia maksimum prywatności) i trwa zazwyczaj piętnaście minut. Osoba spowiadająca się może liczyć na to, że zostanie wysłuchana i przyjęta z empatią. A co jeśli nawet wtedy spowiednik nam "nie siądzie"? Zawsze można sprawdzić dyżury i następnym razem pójść do innego kapłana.

Należy zaznaczyć, że podobne "systemy" znajdziemy w innych wspólnotach zakonnych w Polsce, a do zgromadzeń "penitent- friendly" należą nie tylko kapucyni, ale również np. jezuici i dominikanie. Szansa, że wśród nich trafi się na kogoś, kto będzie prowadził "tandetną psychoterapię", albo powie "masz w sobie diabła" jest naprawdę znikoma.

A co jeśli nie ma pod ręką kapucynów, jezuitów i dominikanów? Zawsze można poprosić znajomych, by wskazali dobrego spowiednika (nie brakuje ich również wśród księży diecezjalnych). Jest to szczególnie ważne w przypadku spowiedzi długo odkładanych w czasie albo takich, które mogą dotyczyć trudnych i bolesnych spraw. Szczególnie w tych przypadkach należy zadbać o dobrego spowiednika, albo wręcz umówić się z nim na spowiedź, by mógł zarezerwować więcej czasu.

Warto również pamiętać, że w sakramencie spowiedzi chodzi przede wszystkim o udzielenie rozgrzeszenia, które - jeśli tylko penitent wyraża szczery żal i postanawia poprawę - wydarza się zawsze, nawet jeśli udziela go najbardziej gburowaty spowiednik na świecie. Oczywiście nie jest to próba usprawiedliwiania jego gburowatości. Nie oznacza to również, że łatwo "wziąć na klatę" konsekwencje takiej spowiedzi. Niemniej świadomość, że cel, w którym przyszliśmy do konfesjonału, został zrealizowany, powinna trochę osłodzić gorycz.

Spowiedź to ważny sakrament i wielki skarb Kościoła. Dobrze przeżyta, przynosi ulgę, przywraca utraconą godność i ściąga z ramion największe ciężary. To wszystko jest człowiekowi bardzo potrzebne. Może właśnie dlatego demonowi tak bardzo zależy, by ją zohydzić, ośmieszyć, zredukować jej wartość. Najłatwiej osiągnąć to, skupiając naszą uwagę nie na spotkaniu z miłosiernym Ojcem, a na słabościach spowiednika. Nie zapominajmy, że grzech jest niczym innym jak zerwaniem jedności z kochającym Bogiem i tylko On może odpuścić i przebaczyć zło, które popełniliśmy. Właśnie to wyraża i urzeczywistnia sakrament spowiedzi.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wit Chlondowski OFM

Każdego dnia przeżywamy wiele napięć i stresów. Czujemy się przeciążeni i osamotnieni. Bywa, że nie rozumiemy tego, co dzieje się w nas samych. Zmienność uczuć, codzienne doświadczenia, nieuporządkowana historia życia… To wszystko wpływa nie tylko...

Skomentuj artykuł

Demonowi bardzo zależy, by zohydzić ten sakrament
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.