Dlaczego biskupi unikają mówienia o pedofilii?

Dlaczego biskupi unikają mówienia o pedofilii?
(fot. episkopat.pl)

Dlaczego polscy biskupi mają tak duże opory przed publicznym mówieniem o pedofilii? Skąd ich niechęć do przygotowania podobnego raportu (...)? Przyznam, że nie miałem prostej odpowiedzi.

Biskupi z Irlandii, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, a ostatnio także Belgii opracowali raporty dotyczące przypadków pedofilii w ich krajach. Z przedstawionego przed kilkoma dniami przez kard. Jozefa De Kesela, metropolitę Brukseli i prymasa Belgii, opracowania międzydiecezjalnej komisji ochrony dzieci i młodzieży wynika, że od 2010 roku zgłosiły się 1054 ofiary pedofilii duchownych. Spośród 426 przypadków zgłoszonych w ośrodkach kościelnych 92 proc. stanowią sprawy sprzed ponad 28 lat. 73 proc. napastowanych ofiar było w wieku 10-18 lat. Trzy czwarte z nich (76 proc.) stanowili chłopcy. Do większość zgłoszonych przypadków dochodziło w szkole (43 proc.) lub w parafii (28 proc.).

W dniu publikacji belgijskiego raportu zadzwonił do mnie dziennikarz amerykańskiego portalu katolickiego cruxnow.com z pytaniem dlaczego polscy biskupi mają tak duże opory przed publicznym mówieniem o pedofilii? Skąd ich niechęć do przygotowania podobnego raportu, skąd opór przed odczytaniem w kościołach wydanego w listopadzie ub. roku dokumentu na ten temat? Przyznam, że nie miałem prostej odpowiedzi. Zrzuciłem wszystko na wywodzącą się z czasów komunizmu mentalność i panujące wśród biskupów przekonanie o tym, że Kościół jest obiektem nieustającego ataku i tak naprawdę wciąż tkwi w okopach komunizmu.

Smutne to stwierdzenie, ale wszystko wskazuje na to, że 30 lat po upadku totalitarnego systemu hierarchia - poza nielicznymi wyjątkami - mentalnie wciąż tkwi w latach 70. i 80. poprzedniego stulecia i nie potrafi odczytywać znaków czasu. Kilka lat temu kardynał Franciszek Macharski w rozmowie z biografem Jana Pawła II George'em Weiglem stwierdził, że po roku 1989 Kościół z dnia na dzień musiał przestać być defensor civitatis ("obrońcą miasta") i musiał nauczyć się jak być defensor hominis ("obrońcą osoby ludzkiej") w warunkach, których dotychczas nie znał. Sęk w tym, że się nie nauczył. Wciąż jest "obrońcą miasta" i tak jak kiedyś potrafił stawać w obronie prześladowanych robotników, tak dziś nie jest w stanie stanąć w obronie ofiar pedofilii. Nie nauczył się zatem być "obrońcą osoby ludzkiej" w nowych warunkach.

Jest oczywiście w obrębie KEP grupa biskupów, którzy nie boją się na ten temat mówić i z determinacją przekonują do tego większość. Problemem jest to, że znajdują się w mniejszości i są marginalizowani. Inna sprawą jest klerykalizm, który ma się w naszym Kościele znakomicie. W USA, Niemczech, czy Belgii raporty dot. molestowania seksualnego opracowały komisje złożone ze świeckich. Sporo wody w Wiśle musiałoby upłynąć, by taką drogą poszedł też nasz Episkopat.

Pedofilia nie jest tu przypadkiem odosobnionym. Ponad dekadę temu polski Kościół zmagał się z problemem lustracji. Przez dłuższy czas na światło dzienne wychodziły przypadki współpracy wielu duchownych z komunistyczną SB. Episkopat nie dostrzegał problemu. Specjalną komisję historyczną powołano dopiero po niedoszłym ingresie do warszawskiej katedry abp Stanisława Wielgusa. Komisja zakończyła pracę w czerwcu 2007 roku, w listopadzie tegoż roku - po zakończeniu prac zespołu ds. oceny etyczno-prawnej - jej raport wysłano do Watykanu. Poinformowano również, że wyniki prac zostaną upublicznione. Jednak, gdy marcu 2009 roku Stolica Apostolska wydała komunikat, że nie ma podstaw do tego, by zarzucić któremukolwiek biskupowi dobrowolną współpracę z SB, Episkopat uznał sprawę za zamkniętą. Treść raportu Komisji Historycznej pozostała tajna. Nie ujawniono go - bo jak tłumaczył ówczesny przewodniczący KEP abp Józef Michalik - nie życzyli sobie tego hierarchowie. "Nie mamy nic do ukrycia" - tłumaczył i dodawał, że decyzję co do ujawnienia ewentualnej rejestracji przez SB powinni podjąć zainteresowani biskupi. Dotychczas żaden się na to nie zdecydował.

W tych dniach z ofiarami pedofilii spotykał się abp Stanisław Gądecki. Kilkoro uczestników tych spotkań relacjonowało, że widać było z jego strony autentyczną troskę, zainteresowanie i współczucie. Sam przewodniczący KEP pytany o te spotkania odparł, że wiele zrozumiał. Kilka miesięcy temu Episkopat podjął decyzję o przygotowaniu raportu otwarcia i obiecał jego publikację. Potem przekaz się zmienił i zaczęto mówić tylko o danych statystycznych, których publikacji nie należy spodziewać się prędko. Jeśli jednak faktycznie abp Gądecki wiele spraw - jak mówi - zrozumiał - to być może jego głos skłoni pozostałych biskupów do zmiany postawy.

Tomasz Krzyżak - autor jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tomasz Krzyżak

Mało jest w Polsce osób, które wzbudzają tak skrajne opinie. Ona jednak wydaje się tym zupełnie nie przejmować. Taki ma charakter, podobno niełatwy.

Ponad 60 lat temu jako młoda kobieta, była więźniarka obozu w Ravensbrück,...

Skomentuj artykuł

Dlaczego biskupi unikają mówienia o pedofilii?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.