Każdy powód jest dobry, by świętować waszą miłość
Większość małżeństw świętuje rocznice ślubu. O niej pamiętają nawet rodzice, jak dobrze wybierzecie datę to i znajomi będą co roku składać Wam życzenia (polecam 11.11, wszyscy pamiętają). Urodziny, wiadomo. Imieniny czasem, bo powoli odchodzą już do lamusa. Walentynki tak trochę, bo teraz bardziej w modzie jest oburzanie się na komercję. To co jeszcze można świętować w związku?
Każdy powód jest dobry, by świętować miłość
„My mamy walentynki cały rok” to jedno z haseł, które działają na mnie jak płachta na byka. Nie wierzę, że są takie pary. Nie da się przez cały czas unosić na haju zakochania, motylków i obsypywać konfetti z serduszek. Codziennie mówimy sobie z mężem, że się kochamy i jak szczęśliwi jesteśmy, że mamy siebie i naszą rodzinę. Ale cały dzień wypełniony sprzątaniem, wycieraniem zasmarkanych nosów, kiedy jedyna sensowna rozmowa jaką udało nam się przeprowadzić, to co jutro na obiad i kto idzie na zakupy, przerywane okrzykami „synku, próbujemy z mamą coś ustalić, zaraz pójdę zobaczyć twoją wieżę” – trudno to nazwać walentynkami.
A świętowanie jest ważne. Przypomina te najlepsze i najważniejsze momenty. Dzięki temu możemy się na chwilę zatrzymać w szarej rzeczywistości, kiedy każdy dzień wydaje się taki sam, i poczuć wyjątkową wdzięczność za to, co mamy, za naszą unikatową historię, której nie da się porównać z żadną inną. Świętować można wszystko – nawet te walentynki, tak chętnie w ostatnich latach bojkotowane. Bo czemu nie? Każdy powód jest dobry, by uczcić miłość.
A jeśli macie dzieci, jest kolejna korzyść – dzieci potrzebują widzieć, że mama i tata się kochają. To od nas, od najmłodszych lat będą się uczyć funkcjonowania w związku. Nawet jeśli nie będą chcieli, podświadomie będą mieli wdrukowane małżeństwo rodziców jako wzór. Widzę po moim 3,5-latku, że słuchanie i oglądanie, jak z mężem wyznajemy sobie miłość, wdzięczność, otwiera go na naśladowanie tego w stosunku do innych osób.
No dobrze, ale konkrety. Co świętować? Oto kilka moich propozycji.
Pamiętacie jeszcze, kiedy się poznaliście?
Rocznica ślubu szybko wypiera daty, które na początku związku są najważniejsze. Pamiętacie jeszcze, kiedy się poznaliście? Ci, którzy spotkali się w szkole lub na studiach, mają ułatwione zadanie. Ja uwielbiam historię naszej miłości i nie mogę się doczekać, aż kiedyś będę ją mogła opowiadać dzieciom. Ja znam historię poznania się moich rodziców i choć nie pamiętam konkretnej daty, to zawsze gdy w wakacje mówią, ile już lat są ze sobą (a poznali się mając po siedemnaście, więc jest to spektakularna liczba), bardzo się wzruszam, że to nastoletnie wspomnienie wciąż jest dla nich tak ważne i że tata pamięta, żeby w tym dniu przynieść mamie kwiaty.
Mimo że sporo czasu już minęło, bawi mnie dalej, jak bardzo na początku nie widziałam, że spodobałam się mojemu przyszłemu mężowi. Wciąż się dziwię, jak wiele przypadków musiało się wydarzyć, żebym teraz miała moje zwykłe, najpiękniejsze życie. A wszystko zaczęło się od lipcowego dnia, który wart jest wielkiego świętowania.
Świętujcie to wszystko, co ma dla was znaczenie
Pierwszy pocałunek, pierwsze wyznanie miłości, pierwszy spacer. Wszystko co pierwsze i co miało znaczenie, do czego lubicie wracać, do czego warto wracać. Ja mam zapisane, kiedy pierwszy raz poszliśmy razem na koncert, kiedy pojechaliśmy w Bieszczady i dużo innych dat charakterystycznych dla nas, związanych z naszymi pasjami. Nie świętujemy każdej, ale jak przypominam sobie pierwszą wspólną wędrówkę na Bukowe Berdo, a przy nodze mam malucha, dla którego Mount Everestem jest nie wywalenie się przy czwartym kroku, myślę sobie z uśmiechem „jeszcze 10 lat i pójdziemy znowu”.
A zaręczyny? Po pierścionku najczęściej szybko wspomnienia dominuje ślub, a szkoda, bo ta pierwsza deklaracja to przecież bardzo ważny moment. Pamiętacie jeszcze tą ekscytację, gdy dzwoniliście po bliskich z wiadomością „zgodziła się!” albo „poprosił mnie o rękę!”?
Dzieci też są świetnym pretekstem do świętowania miłości
Może nawet ich poczęcie? Nie zawsze da się to precyzyjnie określić, wiadomo, ale w przybliżeniu się da. Czemu to świętować? Bo wtedy wasza miłość zyskała materialny kształt, który teraz guga, krzyczy po nocach, zadaje milion pytań albo pyskuje – ale jest najprawdopodobniej najwspanialszym, co zrobiliście razem. A jeśli taka koncepcja trochę was przeraża, to świętujcie… urodziny.
Wiem, że urodziny to jedno z najhuczniej obchodzonych świąt w każdym domu. Ale impreza, tort i prezenty są dla solenizanta. A może, gdy emocje już opadną i nabuzowane cukrem i przebodźcowaniem dzieci padną na noc, siąść we dwoje i pogratulować sobie nawzajem, jaką świetną robotę wykonujecie każdego dnia w wychowaniu tego małego człowieka. I że tyle lat i testów cierpliwości, a i wy i dziecko wciąż jesteście cali.
Każdy powód jest dobry, nawet... przeprowadzka
Im dalej w małżeństwo, tym mniej nowych pierwszych razów. A każdy nowy etap, szczególnie miły, to dobra okazja do podsumowań i wdzięczności. Dzień, w którym przewieźliście ostatni karton i zaczęliście tworzyć dom w nowym miejscu to zawsze ważny dzień. My z mężem śmialiśmy się, że kredyt to jak drugie małżeństwo i mało brakowało, a świętowalibyśmy dzień podpisania – no bo czemu nie?
Skomentuj artykuł