Sprawy życia i śmierci. I Życia
Minęła Wielkanoc. Za nami też niedziela Miłosierdzia Bożego. Czy wrócimy do codziennej rutyny? Warto przypomnieć za psalmistą: "Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy".
Tak się złożyło, że w tym roku Wielkanoc zbiegła się niemal z rocznicą tragedii w Smoleńsku, w wyniku której zginęło 96 przedstawicieli państwa polskiego. Lecieli tam, by upamiętnić zbrodnię popełnioną na obywatelach II Rzeczpospolitej przez Sowietów. Śmierć jednych uwypukliła wspomnienie śmierci drugich. Jedno cierpienie nałożyło się na drugie. Poczucie krzywdy, gorycz cierpienia znów się nieszczęśliwie spotęgowały.
Nie będzie to jednak felieton stricte polityczny. Choć jak wielu Polaków mam żal wobec naszych władz i sporej części mediów, że w sprawie Smoleńska zachowują się na ogół tak małodusznie, strachliwie i z protekcjonalną wyższością wobec obywateli swojego kraju, którzy nie chcą zapomnieć, którzy nie godzą się z rosyjską wersją wydarzeń. Choć wiem, że ta tragedia nie jest niczyją polityczną własnością - ale jest jednak i politycznym i czysto ludzkim zobowiązaniem: zobowiązaniem jest i godne uczczenie pamięci i wyjaśnienie wszystkich towarzyszących sprawie niejasności. A tych jest więcej, jak się okazuje, niż życzyliby sobie miłośnicy świętego spokoju, "rozsądni ludzie", nie lubiący "teorii spiskowych".
Myślę jednak o Smoleńsku, o Katyniu jak o sprawie życia i śmierci. I znów Życia. Bo tak myślę o każdym ludzkim życiu, o każdym cierpieniu, o grozie i trwodze konania, o obietnicy Zmartwychwstania, która jest uniwersalna, która nie ginie w mroku dziejów - przeciwnie, dzieje rozjaśniania i przenika swoją wielkością. Dlatego nie przestaje mnie zachwycać wciąż na nowo wiersz, który Borys Pasternak zapisał na kartach powieści "Doktor Żywago", zatytułowany "Ogród Getsemane". Jego trzy ostatnie strofy brzmią:
"Lecz księga życia osiągnęła stronę,
Co droższa jest ponad świętości same.
Co napisane, ma być wypełnione,
Niechaj więc oto się wypełni. Amen.
Widzisz, bieg wieków jest niby przypowieść,
Gotowa jasnym wybuchnąć płomieniem.
By jej strasznego majestatu dowieść,
Do grobu zstąpię, pogodzon z cierpieniem.
Do grobu zstąpię i z martwych powstanę,
I tak jak tratwy, spławione głębiną,
Na sąd mój, niby barek karawany,
Stulecia wolno z ciemności popłyną".
Ludzie umierają przecież nie zawsze tragicznie, ale nierzadko w bólu i pośród nierozliczonych spraw, z poczuciem krzywdy, doznanych niesprawiedliwości, z olbrzymim brzemieniem codziennego znoju, doznanych rozczarowań i strapień. To są sprawy, o których jako dorośli możemy rozmawiać jasno, otwarcie. Pewnie każdy z nas może wspomnieć bliskich, którzy umierali skrzywdzeni, sponiewierani, poranieni. Każdy z nas pewnie nie raz myślał: co po ludzku zostanie z tego czy innego życia, z czyjegoś życia pełnego upokorzeń, harówki, samotności, dźwigania słabości nie tylko swoich, ale i słabości, nałogów, zła wyrządzonego przez swoich najbliższych? Co zostanie? Gdzie sprawiedliwość? Zostaje grób, czasem zapomniany, opuszczony. Nowe życie, cudze meble zagospodarowują na nowo miejsca, które jeszcze przed chwilą tętniły innym życiem, innymi marzeniami, trudami. Schną i zapomniane zostają łzy, których żadną ludzką siłą nie można było ukoić.
Pusty grób Zbawiciela. Obietnica naszych pustych grobów. Obietnica zmartwychwstania tych, co nawet grobów nie mieli. Obietnica pustych grobów tych, którzy umierali w nędzy albo syci; umierali pokryci ranami, torturowani, zaszczuci albo odchodzili w spokoju, otuleni pełnym czci i miłości milczeniem najbliższych, pośród troskliwej opieki. Jest w tej obietnicy, która tak szybko umyka nam sprzed oczu, także wielka trwoga i groza, bo przecież "Nadchodzi godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia" (J 5, 29).
Zmartwychwstanie życia. Zmartwychwstanie potępienia. Miłosierdzie Boże i Jego sprawiedliwość. Twój i mój kolejny dzień życia i jego straszny i wielki majestat.
Skomentuj artykuł