Franciszek do japońskiej młodzieży: budujcie przyjaźń społeczną
Do budowania przyjaźni społecznej zachęcił papież japońską młodzież 25 listopada podczas spotkania w katedrze Wniebowzięcia NMP w Tokio.
Ojciec Święty przybył do katedry o godz. 11.54 czasu lokalnego. Zgromadzeni wokół niej wierni śpiewali pieśni maryjne. Przy wejściu do świątyni powitał go arcybiskup japońskiej stolicy, Tarcisio Isao Kikuchi, SVD, proboszcz i wikariusz generalny, którzy ofiarowują mu krucyfiks i wodę święconą do pokropienia. Następnie przechodząc nawą boczną dotarł przed ołtarz, gdzie dwóch młodych ofiarowało mu kwiaty, które złożył z kolei przed Najświętszym Sakramentem. Po krótkiej modlitwie w milczeniu Franciszek wszedł na podium, podczas gdy chór śpiewał pieśń – znaną nam „Barkę”.
Młodzi witając papież po hiszpańsku przypomnieli, że jego wizyta odbywa się 38 lat po odwiedzinach ich kraju przez św. Jana Pawła II.
Następnie świadectwa złożyły trzy osoby: japońska katoliczka, Miki Kobayashi, buddysta Masako Kudo i imigrant-katolik z Filipin Leonardo Cachuela. W swych wypowiedziach nie tylko mówili o sobie i swoim życiu, ale także prosili papieża o odpowiedzi na niepokojące ich pytania.
Miki Kobayashi powiedziała na wstępie, że w społeczeństwie japońskim, pozornie dobrze zorganizowanym i ceniącym bardzo wydajność i pracowitość, jest niewiele osób, które pomyślałyby o tym, że warto czasami zrobić sobie przerwę w pracy, aby pomyśleć o sobie i po prostu pomodlić się. Byłoby cenne odbywać w dzisiejszym życiu podróże między codziennością a czasem medytacji, powrócić do Ojca choć na chwilę, np. pod koniec tygodnia i uświadomić sobie, co wydarzyło się w minionym tygodniu, pomodlić się, zyskując w ten sposób energię na nowy tydzień – zaapelowała młoda Japonka.
Przyznała, że podczas pobytu w Timorze Wschodnim była pod wrażeniem religijności tamtejszych wiernych, którzy co niedziela chodzili na Mszę św., modlili się w ciszy a ich śpiew wypełniał cały kościół. "Dostrzegłam piękno ich życia, przeplatającego się w sposób naturalny z Bogiem" - chwaliła swych rówieśników Miki Kobayashi. Podkreśliła, że "ta wędrówka między dniem codziennym a czasem wypoczynku i modlitwy wzbogaca życie".
W tym kontekście zauważyła, że społeczeństwo japońskie, choć dobrze rozwinięte, zdaje się nie wierzyć w cokolwiek, jakże więc w takim środowisku młodzi mogą spotkać Boga i gdzie jest miejsce na takie spotkanie? Z powodu braku czasu młodzi mogą nie dostrzec niezliczonych gwiazd i "stracić radosną okazję doświadczenia wielkości Boga i własnej małości oraz uświadomienia sobie, że Bóg jest z nimi, mogą nie mieć przyjaciół, z którymi rozmawialiby o swej wierze" – przestrzegła.
Na zakończenie zapytała papieża o to, jaką rolę może odegrać w Japonii Kościół, który jest tam znikomą mniejszością i jak młodzi mogą znaleźć Boga w tamtejszym społeczeństwie.
Drugi świadek, buddysta, nauczycielka wychowania sanitarnego i fizyki w szkole średniej Masako Kudo opowiedziała, że w czasie zajęć sportowych w szkole, w której pracował, uczestniczył kiedyś wraz z 38 uczniami w "biegu tysiąca stóp": trzeba biec, obejmując kolegę i mając jedną nogę przywiązaną do jego nogi. "Dzięki temu doświadczeniu miałem wielką radość bycia w pełni z drużyną, która ciężko pracuje razem" – powiedziała młoda buddystka. Wyjaśniła, że ona i uczniowie wspólnie rozwijali się a "ja byłam coraz bardziej zdeterminowana, aby być dobrym nauczycielem".
Zwróciła następnie uwagę, że w Japonii jest to trudny zawód, wymagający ciągłego doskonalenia się. W dodatku stale pojawiają się wiadomości o przypadkach znęcania się nad innymi i o samobójstwach, uczniowie mają problemy ze swymi kolegami oraz boją się nauczycieli lub szkół. W dodatku masowe posiadanie telefonów komórkowych, komputerów, gier itp. jeszcze bardziej utrudnia wzajemne komunikowanie się i integrację a młodzież zamyka się w sobie - ubolewała Kudo. Dodała, że w jej szkole są uczniowie, mający poczucie niższości lub wyższości wobec innych, nie są zadowoleni z samych siebie, nisko się cenią a zarazem nie potrafią uznać wysiłków i wyników innych. Tłumaczą to potem problemami domowymi i próbują być agresywni wobec tych, którzy dobrze się uczą.
"Cieszę się, że mogę zrozumieć uczucia swych uczniów, ale jednocześnie niepokoi mnie jako nauczycielki, co mogę zrobić dla nich poza wysłuchaniem ich. Niech mi Wasza Świątobliwość doradzi, jakie działania mogą pomóc tym uczniom, aby uświadomili sobie swą dobroć i wartość" – poprosiła Ojca Świętego młoda buddystka.
Jako ostatni zabrał głos młody katolik filipiński Leonardo Cachuela. Do Japonii przybył z rodziną, gdy miał 4 lata i niemal od razu zetknął się z przypadkami znęcania się. Spotykało go to w szkole podstawowej i średniej jako imigranta i to wytykał mu jeden z kolegów, nazywając go "wrednym cudzoziemcem", "grubasem", "brzydalem". Już sam kontakt wzrokowy z innymi budził w nim lęk i czuł, że otoczenie pogardza nim. Obawiał się tego, co mówią o nim za jego plecami i wydawało mu się, że odmawiają mu nawet zwykłego istnienia.
Zaznaczył przy tym, że nigdy nie doświadczył przemocy fizycznej, ale przygniatały go słowa, spojrzenia, wyrazy twarzy innych lub ukryte naciski. W szkole był na ogół sam, stroniąc od innych, a gdy na przerwie chciał dołączyć do jakiejś grupy, czuł, że wszyscy starali się go unikać. Przeżywał trudne chwile, myślał nawet o samobójstwie. Ale wtedy pomagali mu ludzie z parafii i wsłuchiwanie się w słowa Jezusa. Pociechę znajdował w chodzeniu do kościoła co niedziela i słuchaniu głoszonych tam słów z Pisma Świętego.
Młody Filipińczyk zaznaczył, że znęcanie się nad innymi nie jest problemem tylko Japonii, lecz występuje też w wielu innych częściach świata, a gdzieniegdzie rozszerza się ze szkół do internetu. "Proszę, powiedz mi, Ojcze Święty, jak powinniśmy podejmować problemy dyskryminacji i znęcania się, szerzące się na całym świecie?" – zapytał na koniec Cachuela.
Po pieśni wykonanej przez wszystkich zgromadzonych - hymnu pielgrzymki – „Chronić życie” - głos zabrał Franciszek.
Papież odniósł się do usłyszanych trzech świadectw i podkreślił, że współczesna Japonia bardzo potrzebuje wzrastania w braterstwie, we wrażliwości na innych i szacunku dla różnych doświadczeń i punktów widzenia.
Następnie mówiąc o problemie przemocy i mobbingu na terenie szkoły Franciszek zaapelował do młodzieży, aby sama zdecydowanie sprzeciwiła się temu zjawisku. Zaznaczył, że „lęk jest zawsze wrogiem dobra, ponieważ jest wrogiem miłości i pokoju”. Podkreślił, że każdej osoby potrzebuje Bóg, ale także potrzebuje drugi człowiek. „Oznacza to uczenie się rozwijania bardzo ważnej, lecz niedocenianej cechy: umiejętności poświęcania czasu innym, słuchania ich, dzielenia się z nimi, rozumienia ich” – stwierdził Ojciec Święty. „Poświęcajcie czas swojej rodzinie i przyjaciołom, ale także Bogu, modląc się i rozważając” – dodał papież.
Odpowiadając na pytanie jak uczynić miejsce dla Boga w społeczeństwie szalonego pośpiechu, nastawionym jedynie na to, aby być konkurencyjnym i produktywnym Franciszek zauważył, że jest w nim sporo ludzi samotnych. Wskazał, że wymaga to „uznania, że rzeczą najważniejszą nie jest to wszystko, co posiadam czy mogę nabyć, ale z kim mogę to dzielić. Nie jest tak ważne skupianie się i zastanawianie dla czego żyję, ale dla kogo żyję”. I dodał, że człowiek żyje dla Boga, który chce byśmy żyli także dla innych. „Bądźcie świadkami, że przyjaźń społeczna jest możliwa! Nadziei na przyszłość opartą na kulturze spotkania, akceptacji, braterstwa i szacunku dla godności każdej osoby, szczególnie wobec osób najbardziej potrzebujących miłości i zrozumienia. Bez potrzeby atakowania czy pogardzania, ale ucząc się rozpoznawania bogactwa innych” – stwierdził Ojciec Święty.
Papież zaznaczył, że aby młodzi zdali sobie sprawy ze swej dobroci i wartości trzeba wyciągnąć ręce do potrzebujących. „W szczególności proszę was, abyście wyciągnęli ręce przyjaźni i ugościli tych, którzy, często po wielkich cierpieniach, przybywają w poszukiwaniu schronienia do waszego kraju” – powiedział Franciszek.
„Nie przesłaniajcie ani nie obezwładniajcie waszych marzeń, dawajcie im przestrzeń i miejcie odwagę, by patrzeć na wspaniałe perspektywy, patrzeć na to , co na was czeka, jeśli odważycie się budować je wspólnie. Japonia was potrzebuje, potrzebuje was świat, żwawych i szczodrych, radosnych i entuzjastycznych, zdolnych do budowania domu dla wszystkich. Modlę się, abyście wzrastali w duchowej mądrości i odkryli w tym życiu drogę do prawdziwego szczęścia” – zaapelował Ojciec Święty na zakończenie swego przemówienia.
Na zakończenie spotkania młodzi przekazali w darze między innymi koszulkę z jego podobizną. Natomiast papież podszedł i pozdrowił szczególnie osoby niepełnosprawne i opuścił katedrę przez nawę środkową. O godz. 13.05 wyruszył do nuncjatury apostolskiej, gdzie spożyje posiłek.
Oto tekst papieskiego przemówienia w tłumaczeniu na język polski:
Drodzy młodzi,
Dziękuję za przybycie, dziękuję, że tu jesteście. Z radością i nadzieją dostrzegam i słyszę waszą energię i entuzjazm. Jestem wam za to wdzięczny. Dziękuję również Leonardo, Miki i Masako za ich słowa świadectwa. Trzeba wielkiej odwagi, by dzielić się tym, co nosi się w sercu, tak jak to uczyniliście. Jestem pewien, że wasze głosy wywarły głęboki oddźwięk w obecnych tu waszych kolegach. Dziękuję! Wiem, że są wśród was młodzi innych narodowości, niektórzy z nich szukają schronienia. Nauczmy się razem budować społeczeństwo, jakiego chcemy dla dnia jutrzejszego.
Patrząc na was, mogę dostrzec różnorodność kulturową i religijną młodych mieszkających dzisiaj w Japonii, a także coś z piękna, jakie wasze pokolenie oferuje przyszłości. Przyjaźń między wami i wasza tutaj obecność przypomina wszystkim, że przyszłość nie jest jednobarwna, ale, o ile mamy odwagę, można na nią spojrzeć w wielorakości i w różnorodności tego, co każdy może wnieść. Jakże bardzo nasza rodzina ludzka musi nauczyć się żyć razem w harmonii i pokoju, chociaż nie musimy być wszyscy jednakowi. Nie zostaliśmy zrobienie maszynowo, wszyscy w serii. Każdy pochodzi z miłości swoich rodziców i swej rodziny, dlatego wszyscy jesteśmy różni, każdy ma swoją historię, którą powinien się dzielić. Bardzo potrzebujemy wzrastać w braterstwie, we wrażliwości na innych i szacunku dla różnych doświadczeń i punktów widzenia. To spotkanie jest świętem, ponieważ mówimy, że kultura spotkania jest możliwa, że nie jest utopią i że wy, młodzi macie szczególną wrażliwość, aby ją rozwijać.
Wielkie wrażenie wywarły na mnie zadane przez was pytania, ponieważ odzwierciedlają one wasze konkretne doświadczenia, a także nadzieje i wasze marzenia na przyszłość.
Dziękuję, Leonardo, za podzielenie się doświadczeniem nękania i dyskryminacji, jakich doznałeś. Coraz więcej młodych ma odwagę mówić o doświadczeniach takich, jak twoje. Za moich czasów, kiedy byłem młody, nigdy nie mówiono o takich rzeczach, o jakich powiedział nam Leonardo. Najokrutniejszą rzeczą w znęcaniu się na terenie szkoły jest to, że rani naszego ducha i poczucie własnej wartości w chwili, kiedy najbardziej potrzebujemy siły, aby zaakceptować siebie i stawić czoła nowym wyzwaniom życiowym. Czasami ofiary mobbingu obwiniają wręcz siebie, za to że stały się „łatwymi” celami. Mogą czuć się nieudacznikami, słabymi i bezwartościowymi, i dojść do sytuacji bardzo dramatycznych: „gdybym tylko był inny...”. Paradoksalnie jednak to prześladowcy, ci którzy powodują nękanie, są naprawdę słabi, ponieważ myślą, że mogą podkreślać swoją tożsamość, raniąc innych. Czasami atakują każdego, kogo uważają za innego, i postrzegają jako coś, co im zagraża. W głębi duszy prześladowcy się boją, są ludźmi lękliwymi, którzy zasłaniają się swoją siłą. I w takiej sytuacji – zwróćcie uwagę - kiedy słyszycie, widzicie, że ktoś odczuwa potrzebę wyrządzenia drugiemu zła, prześladowania drugiego, nękania go, to taki jest słaby. Prześladowany nie jest słaby; to ten, który nęka słabych, ponieważ odczuwa potrzebę uczynienia siebie wielkim, silnym, żeby poczuć się kimś. Przed chwilą powiedziałem do Leonardo: kiedy powiedzą ci, że jesteś otyły, powiedz mu: „Gorzej być chudym, jak ty”. Wszyscy musimy się zjednoczyć przeciwko tej kulturze mobbingu, wszyscy razem przeciw tej kulturze mobbingu, i nauczyć się mówić: dość! Jest to epidemia, na którą najlepsze lekarstwo możecie znaleźć wy sami. Nie wystarczy, by instytucje edukacyjne lub dorośli wykorzystali wszystkie środki, jakim dysponują, żeby zapobiec tej tragedii, ale trzeba, abyście między wami, między przyjaciółmi, między kolegami połączyli się razem, żeby powiedzieć: nie! Nie wobec nękania, nie agresji wobec drugiego. To jest zło. Nie ma lepszej broni do obrony przed tymi działaniami, niż „powstać” w gronie kolegów i przyjaciół, i powiedzieć: „To, co robisz, jest mobbingiem, to złe”.
Te, kto dopuszcza się nękania jest człowiekiem strachliwym, a lęk jest zawsze wrogiem dobra, i dlatego jest wrogiem miłości i pokoju. Wielkie religie – wszystkie religie, które każdy praktykuje- uczą tolerancji, uczą harmonii, uczą miłosierdzia; religie nie uczą lęku, podziału ani konfliktu. Dla nas chrześcijan: słuchajmy Jezusa, który stale mówił swoim uczniom, by się nie lękali. Dlaczego? Ponieważ jeśli przebywamy z Bogiem i z Bogiem miłujemy naszych braci, to miłość usuwa lęk, (por. 1 J 4, 18). Jak przypomniałeś Leonardo, dla wielu z nas spojrzenie na życie Jezusa pozwala znaleźć pociechę, ponieważ sam Jezus wiedział, co to znaczy być pogardzanym i odrzucanym, nawet aż po ukrzyżowanie. Wiedział też, co to znaczy być obcym, migrantem, „innym”. W pewnym sensie – i tutaj zawracam się do chrześcijan, a ci którzy nie są chrześcijanami, niech go postrzegają jako wzór religijny- Jezus był najbardziej „usuniętym na margines”, zepchniętym na margines, będąc pełnym życia, które chciał przekazać. Leonardo, zawsze możemy spojrzeć na wszystko, czego nam brak, ale możemy także odkryć życie, które jesteśmy w stanie dać i przekazać. Świat ciebie potrzebuje - nigdy o tym nie zapominaj, że Pan ciebie potrzebuje, abyś mógł obdarzyć odwagą tak wielu, którzy dziś proszą o podanie im ręki, aby im pomóc się podnieść.
Chciałbym wszystkim powiedzieć coś, co może być przydatne w życiu. Patrzenie na osobę z pogardą, patrzeć na nią z góry, znaczy powiedzieć: „Jestem lepszy, a ty gorszy”. Ale jest tylko jeden słuszny sposób, aby spojrzeć na osobę z góry na dół: aby pomóc jej powstać. Jeśli ktoś z nas - w tym i ja - patrzy na jakąś osobę z góry, z pogardą, niewiele jest wart. Ale jeśli ktoś z nas patrzy na osobę z góry, aby trzymać ją za rękę i pomóc jej wstać, to ten mężczyzna czy ta kobieta jest wspaniała. Kiedy więc patrzycie na osobę z góry, zadajcie sobie pytanie: „Gdzie jest moja ręka? Czy jest ukryta, czy też pomaga jemu wstać? ” I będziecie szczęśliwi. Zgoda?
A to oznacza uczenie się rozwijania bardzo ważnej, lecz niedocenianej cechy: umiejętności poświęcania czasu innym, słuchania ich, dzielenia się z nimi, rozumienia ich. I tylko w ten sposób otworzymy nasze historie i nasze rany na miłość, która może nas przemienić i zacząć zmieniać otaczający nas świat. Jeśli nie dajemy, jeśli nie tracimy czasu i „oszczędzamy czas” z ludźmi, to będziemy go tracić w wielu rzeczach, które pod koniec dnia pozostawią nas pustymi i ogłupionymi. W mojej ojczyźnie powiedzieliby: napełniają nas rzeczami aż do niestrawności. Proszę więc, poświęcajcie czas swojej rodzinie i poświęcajcie czas swoim przyjaciołom, także Bogu, modląc się i rozważając, każdy zgodnie ze swoją wiarą. A jeśli trudno wam się modlić, nie poddawajcie się. Powiedział kiedyś mądry przewodnik duchowy: modlitwa polega głównie na trwaniu przed Bogiem. Nie ruszaj się, uczyń miejsce, aby wszedł Bóg, pozwól, by On na ciebie spoglądał, a On napełni ciebie swoim pokojem.
Właśnie to powiedziała nam Miki. Zapytała, jak ludzie młodzi mogą uczynić miejsce dla Boga w społeczeństwie szalonego pośpiechu, nastawionym jedynie na to, aby być konkurencyjnym i produktywnym. Często widzimy, że dana osoba, wspólnota, a nawet całe społeczeństwo może być wysoko rozwinięte na zewnątrz, ale z ubogim i ograniczonym życiem wewnętrznym, ze zgaszoną duszą i witalnością, wyglądają jak już wykonane lalki, które w sobie nic nie mają. Wszystko jest dla nich nudne. Istnieją młodzi, którzy, nie mają już marzeń. Okropny jest młody człowiek, który nie marzy, młody człowiek, który nie robi miejsca na marzenie, aby wpuścić Boga, aby wpuścić pragnienia bycia płodnym w życiu. Są kobiety i mężczyźni, którzy nie potrafią się już śmiać, nie bawią się, nie słyszeli o poczuciu zadziwienia i zaskoczenia. Mężczyźni i kobiety żyjący jak zombie, ich serce przestało bić. Dlaczego? Z powodu niemożności świętowania życia z innymi. Posłuchajcie: będziecie szczęśliwi, będziecie płodni, jeśli zachowacie zdolność świętowania życia z innymi. Iluż ludzi na całym świecie jest materialnie bogatych, ale żyją jak niewolnicy samotności, której nie da się porównać z niczym innym! Myślę tu o samotności doświadczanej przez tak wiele osób, młodych i starszych, z naszych zamożnych, ale często bardzo anonimowych społeczeństw. Matka Teresa, która pracowała wśród najbiedniejszych z ubogich, powiedziała kiedyś coś proroczego, coś cennego: „Najstraszniejsza bieda to samotność i poczucie bycia niekochanym”.
Być może warto, abyśmy zadali sobie pytanie: jaka jest dla mnie najstraszniejsza bieda? Jaki stopień biedy byłby dla mnie najstraszniejszy? A jeśli jesteśmy uczciwi, to zdamy sobie sprawę, że największym ubóstwem, jakie możemy mieć, jest samotność i poczucie, że nie jesteśmy kochani. Czy rozumiecie? Czy przemówienie jest zbyt nudna, czy mogę iść dalej? ... Czy jest nudne? [Młodzi ludzie: „Nie!”]. Niewiele brak do końca.
Walka z tym duchowym ubóstwem jest zadaniem, do którego powołani jesteśmy wszyscy, a wy młodzi macie szczególną rolę do spełnienia, ponieważ wymaga to poważnej zmiany naszych priorytetów i naszych opcji. Oznacza to uznanie, że rzeczą najważniejszą nie jest to wszystko, co posiadam czy mogę nabyć, ale z kim mogę to dzielić. Nie jest tak ważne skupianie się i zastanawianie dla czego żyję, ale dla kogo żyję. Nauczcie się zadawać sobie to pytanie: nie dla czego żyję, ale dla kogo żyję, z kim dzielę swoje życie. Rzeczy są ważne, ale osoby są niezbędne. Bez nich odczłowieczamy samych siebie, tracimy oblicze, tracimy imię i stajemy się jeszcze jednym przedmiotem, może najlepszym ze wszystkich, ale stale jedynie przedmiotem; a my nie jesteśmy przedmiotami, jesteśmy osobami. Księga Mądrości Syracha mówi: „Wierny przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł” (Syr 6, 14). Dlatego zawsze ważne jest postawienie sobie pytanie: „«Dla kogo jestem?». Jesteś niewątpliwie dla Boga. Ale On chciał, abyś był także dla innych, i wyposażył cię w wiele cech, skłonności, darów i charyzmatów, które nie są dla ciebie, ale dla innych” (Posynod. adhort. apost. Christus vivit, 286), do dzielenia z innymi. Nie tylko przeżyć życie, ale dzielić życie. Dzielić życie.
I jest to coś pięknego, co możesz zaoferować światu. Młodzi mogą coś dać światu. Bądźcie świadkami, że przyjaźń społeczna, przyjaźń między wami jest możliwa! Nadziei na przyszłość opartą na kulturze spotkania, akceptacji, braterstwa i szacunku dla godności każdej osoby, szczególnie wobec osób najbardziej potrzebujących miłości i zrozumienia. Bez potrzeby atakowania czy pogardzania, ale ucząc się rozpoznawania bogactwa innych.
Pewna refleksja może nam pomów: aby fizycznie pozostać przy życiu, musimy oddychać, wszyscy oddychamy automatycznie, nie zdając sobie z tego sprawy. Aby pozostać przy życiu w pełnym i szerokim znaczeniu tego słowa, musimy także nauczyć się oddychać duchowo, poprzez modlitwę i medytację, w ruchu wewnętrznym, dzięki któremu możemy usłyszeć Boga przemawiającego do nas głęboko w naszych sercach. Potrzebujemy także ruchu zewnętrznego, poprzez który zbliżamy się do innych z aktami miłości i aktami służby. Ten podwójny ruch pozwala nam się rozwijać i rozpoznać nie tylko, że Bóg nas umiłował, ale powierzył każdemu z nas misję, pewne wyjątkowe powołanie, a odkryjemy je na tyle, na ile dajemy siebie innym, konkretnym osobom.
Masako powiedziała nam o tych rzeczach, wychodząc ze swojego doświadczenia studentki i nauczycielki. Zapytała, w jaki sposób można pomóc ludziom młodym w zdaniu sobie sprawy ze swej dobroci i wartości. Po raz kolejny chciałbym powiedzieć, że aby się rozwijać, aby odkryć naszą tożsamość, naszą dobroć i nasze wewnętrzne piękno, nie możemy patrzeć w lustro. Wynaleziono wiele rzeczy, ale dzięki Bogu wciąż nie ma „selfie” duszy. Aby być szczęśliwym, musimy innych poprosić o pomoc, żeby zdjęcie zrobił ktoś inny, to znaczy opuścić samych siebie i udać się do innych, zwłaszcza potrzebujących (por. tamże, 171). Chcę wam powiedzieć jedno: nie patrzcie zbytnio na siebie, nie patrzcie zbyt wiele na siebie w lustrze, ponieważ grozi wam, że patrząc na was lustro pęknie!
I tutaj kończę: najwyższa pora! W szczególności proszę was, abyście wyciągnęli ręce przyjaźni i ugościli tych, którzy, często po wielkich cierpieniach, przybywają w poszukiwaniu schronienia do waszego kraju. Jest tutaj z nami mała grupa uchodźców. Wasza gościnność będzie świadectwem, że dla wielu mogą być obcymi, ale przez was mogą być uważani za braci i siostry.
Mądry nauczyciel powiedział kiedyś, że kluczem do rozwoju mądrości nie jest znalezienie właściwych odpowiedzi, ale odkrycie właściwych pytań. Niech każdy z was pomyśli: czy umiem reagować na różne rzeczy? Czy umiem dobrze reagować na rzeczy? Czy mam poprawne odpowiedzi? Jeśli ktoś powie mi „tak”, jestem z ciebie zadowolony. Ale zadaj sobie kolejne pytanie: czy umiem stawiać właściwe pytania? Czy mam niespokojne serce, które prowadzi mnie do ciągłego pytania siebie o życie, o siebie samego siebie, innych, Boga? Z prawidłowymi odpowiedziami zdacie egzamin, ale bez właściwych pytań nie przeżyjecie życia! Nie wszyscy jesteście nauczycielami jak Masako, ale ufam, że możecie zadać sobie bardzo dobre pytania, poddać w wątpliwość swoje pewniki i pomóc innym zadać sobie dobre i prowokujące pytania dotyczące sensu życia i tego, jak możemy budować lepszą przyszłość dla tych, którzy przyjdą po nas.
Drodzy młodzi, dziękuję za waszą życzliwą uwagę, za waszą cierpliwość, za cały ten czas, który mi daliście i podzielenie się odrobiną waszego życia. Nie przesłaniajcie marzeń! Nie przesłaniajcie ani nie obezwładniajcie waszych marzeń, czyńcie przestrzeń na marzenia i miejcie odwagę, by patrzeć na wspaniałe perspektywy, odwagę patrzeć na to, co na was czeka, jeśli odważycie się budować je wspólnie. Japonia was potrzebuje, potrzebuje was świat, żwawych, nie ospałych. Potrzebuje was szczodrych, radosnych i entuzjastycznych, zdolnych do budowania domu dla wszystkich.
Obiecuję wam, że będę się za was modlił, modlę się, abyście wzrastali w duchowej mądrości, abyście potrafili zadawać właściwe pytania, abyście zapomnieli o lustrze i umieli patrzeć w oczy innym.
Wam wszystkim, waszym rodzinom i przyjaciołom, składam najlepsze życzenia i udzielam wam mego błogosławieństwa. I proszę was również, abyście pamiętali o przesłaniu mi dobrych życzeń i błogosławieństw! Dziękuję!
Skomentuj artykuł