Franciszek zdradza receptę na długie życie
Gromkim: "Dobry wieczór, Franciszku" powitało papieża 100 tys. młodych mieszkańców Neapolu na promenadzie Lungomare Caracciolo nad Zatoką Neapolitańską. Franciszek nie wygłosił przygotowanego przemówienia, lecz improwizując, odpowiadał na pytania przedstawicieli ludzi młodych, starszych i rodzin. Obok Ojca Świętego siedziała para narzeczonych i para ludzi starszych.
Papież wskazał, że Bóg mówi do nas słowami, czynami i milczeniem. Na krzyżu to milczenie Jezus odbierał wręcz jako opuszczenie przez Boga. Do Jego milczenia, np. wobec cierpienia dzieci, możemy się tylko przybliżyć, wpatrując się w krzyż Chrystusa.
Odpowiadając 95-letniej kobiecie, najpierw poprosił o krzesło dla niej, a później zauważył, że świetnie ona znosi swój wiek i zażartował, że jeśli ona ma 95 lat, to on jest Napoleonem. Mówił o tym, że w dzisiejszym społeczeństwie wyrzuca się to, co niepotrzebne. Za niepotrzebne uznaje się dzieci, czułością obdarzając raczej koty i psy. Niepotrzebni są ludzie starzy, bo powodują problemy, więc zostawia się ich samym sobie, by umarli. Tymczasem miłość, bliskość, czułość to najlepsze lekarstwo, dzięki któremu można długo żyć.
Wezwał zebranych do przeprowadzenia rachunku sumienia z czwartego przykazania Bożego: "Czcij ojca swego i matkę swoją". - Czy jesteście blisko swych starych rodziców? Czy odwiedzacie ich w domach starców? Czy tracicie dla nich czas? Czy mówicie im, że ich kochacie? - pytał Franciszek, dodając, że wszyscy potrzebują miłości, z biegiem lat coraz bardziej.
Mówiąc o kryzysie rodziny, zauważył, że przejawia się on nie tylko w tym, że ludzie młodzi wolą żyć ze sobą bez ślubu i żadnych zobowiązań, ale także w tym, że zawiera się małżeństwo nie dla przyjęcia sakramentu, ale z powodów społecznych. Czy w tej sytuacji trzy konferencje wystarczą, by zachęcić do małżeństwa? - zastanawiał się Ojciec Święty. Wskazał, że nie jest to kwestia kursu typu: "jak zawrzeć małżeństwo w osiem lekcji". Przygotowanie do małżeństwa zaczyna się już w domu rodzinnym i trwa w narzeczeństwie. Tylko że obecnie narzeczeństwo często jest w praktyce wolnym związkiem. Tymczasem dobre narzeczeństwo dojrzewa jak owoc do małżeństwa - zauważył papież.
Wskazał, że rodzinie szkodzą też "ideologiczne kolonizacje", w tym "błąd", jakim jest teoria gender, powodująca wiele zamieszania.
Franciszek przyznał, że nie ma recepty na zaradzenie kryzysowi rodziny i wyraził radość, że "Pan zainspirował" Synod Biskupów na ten temat. Wskazał jedynie na olbrzymią rolę modlitwy oraz świadectwa miłości. Przestrzegł, że w małżeństwie zawsze będą konflikty, ale nie wolno kończyć dnia bez pojednania. Zauważył, że w małżeństwie liczy się nie "ja", lecz "my" - a wtedy radość we dwoje jest potrójna, zaś ból mniejszy o połowę.
Na zakończenie papież przypomniał, że dziś przypada pierwszy dzień wiosny, dzień nadziei i młodzieży. Każda wiosna to podjęcie na nowo drogi młodości, po raz kolejny rozkwitamy. Niech więc młodzi nie tracą nadziei, a osoby starsze niech przekazują mądrość. Są one jak dobre wino, kiedy się starzeje. Jest w nim coś dobrego, co służy innym, młodym. Młodzi mają siłę, a starsi pamięć i mądrość. Naród, który nie troszczy się o młodych, zostawiając ich bez pracy, bezrobotnych i nie troszczy się o osoby starsze, nie ma przyszłości. Jeśli chcemy, aby nasz naród miał przyszłość, to musimy się troszczyć o młodych szukając dla ich pracy, dróg wyjścia z obecnego kryzysu, dając im wartości, edukację, a także troszczyć się o starszych, którzy przekazują mądrość życia - zaznaczył Ojciec Święty.
Na zakończenie papież odmówił ze zgromadzonymi modlitwę "Ojcze nasz" i udzielił błogosławieństwa po czym odjechał do helikoptera, którym odleciał do Watykanu.
Skomentuj artykuł