Siostry kapucynki budują dom dla dzieci. "Nie możemy pozwolić, żeby dłużej czekały"
Siostry Kapucynki Najświętszego Serca Jezusa budują dom w Wąwolnicy. Jak opowiada jedna z nich, siostra Edyta Mróz, był taki czas, kiedy w ich domach było bardzo dużo dzieci. Nie mieściły się, a potrzebowały także nowego domu na formację. Zaczęły poszukiwania, ale nie mogły znaleźć nic gotowego.
Z dnia na dzień znalazły dom. Siostra mówi o tym tak: "to było dla nas jak z Nieba". Pojawił się człowiek, który zebrał fundusze i kupił teren w Wąwolnicy. Okazało się, że nieopodal znajduje się Sanktuarium Maryjne, a na tym też siostrom zależało. Siostra Edyta mówi o tym, że wcześniej były już tutaj siostry i podkreśla: "Ksiądz Jan Pęzioł mówił, że ludzie pragnęli, żeby te siostry z powrotem tutaj były".
"Będą mogły przyjechać, kiedy znajdą się w tarapatach"
W środku będzie przede wszystkim dom dziecka. Siostra Edyta zwraca uwagę na to, jak trudno jest młodemu człowiekowi bez wsparcia rodziny wejść w dorosłe życie. Mówi: "Nieraz jak się usamodzielniają, mają różne problemy". Dodaje: "To będzie też taki dom, gdzie będą mogły przyjechać wtedy, kiedy znajdą się w tarapatach, będą miały potrzebę pomocy, żeby wesprzeć, żeby mogły się spotkać wszystkie, czy żeby przyjechać nawet ze swoją rodziną, z dziećmi".
Zaznacza, że kapucynki prowadzą domy głównie dla dziewcząt, ale jeżeli jest rodzeństwo, to ich nie rozdzielają. Dodaje, że ostatnio pojawiło się u nich "dziecko na minusie", czyli wcześniak, ale ma już nową kochającą rodzinę. W tej chwili dziewczyny mogą pozostać w placówce do 25. roku życia, jeśli jeszcze się uczą.
Siostry przede wszystkim starają się towarzyszyć w życiu i w drodze do dorosłości. Jeśli dziewczyny się zgadzają, to korzystają z opieki psychologicznej jeszcze w placówce, ale najlepiej im się to udaje, kiedy wchodzą już w proces usamodzielnienia. Pomaga im także fundacja "Razem w dojrzałość". To dzięki niej dziewczyny "otrzymywały" rodzinę zaprzyjaźnioną. Nie mieszkali razem, ale dzwonili do nich, zapraszali na obiad, pomagali.
"Naszym marzeniem jest, aby Dom jak najszybciej mógł służyć potrzebującym dzieciom"
Szukając pomocy, zwykle jeżdżą do parafii i opowiadają o swojej działalności. Mówi: "Każda cegła tego domu, każdy kawałek muru mówi o czyjejś pracy - albo o pracy sióstr albo o pracy ludzi, którzy ten dom tworzyli i tworzą cały czas".
Dom z zewnątrz jest już gotowy, zostały do wykonania prace wykończeniowe. Wewnątrz – musimy uzbroić w instalacje przeciwpożarowe trzy duże klatki schodowe, które na razie są w stanie surowym, wytynkować je, założyć system wentylacji i wykończyć trzy wiatrołapy.
Ten pierwszy etap, który przed nimi to koszt 388.000 zł – niezwykle ważny, bo czekają na niego dzieciaki. Całość prac związanych z finalnym wykończeniem Domu i stworzeniem Centrum Wsparcia Rodziny to 4 miliony złotych, stąd przed nimi wielkie wyzwanie. "Wiemy, że to miejsce nie jest dla nas, tylko dla Dzieciaków, które tu będą żyć, uczyć się i szykować do wejścia w dorosłość" - podkreślają.
Można pomóc w budowie domu, odwiedzając stronę "Dom dla dzieciaków" i przekazując wsparcie materialne. "Nie możemy pozwolić, żeby dzieci czekały dłużej, niż jest to konieczne" - apelują siostry.
"Zaczynałam od dzieci, a skończyłam na budowie"
Siostra Edyta Mróz przyznaje, że wcześniej opiekowała się dziećmi, ale teraz swój czas poświęca na budowę domu w Wąwolnicy. Jej podopieczne nadal ją odwiedzają, mają stały kontakt. Mówi: "Myślę, że każda z nas, która uczestniczyła w procesie wzrastania tych dzieci, czuje się taką mamą dla nich. One też po pewnym czasie mówią, że siostry trochę im tę mamę zastępują. Musi upłynąć trochę czasu, żeby pojawiła się taka refleksja".
Niestety, nie wszystkim udaje się pomóc, ale jak mówi siostra: "dobrze, jak przynajmniej części uda się pomóc tak, żeby nie powielały błędów rodziców i żeby zobaczyły, że warto się trudzić, żeby mieć dobrą i wierzącą rodzinę".
Skomentuj artykuł