Wszystko zaczęło się od ciast
Zaczęło się od ciast. Przeróżnych, bo nie brakuje jej inwencji. Jak donoszą krakowscy jezuici, jej specjalnością są serniki. A i ona sama przyznaje, że to jej mocny punkt. Tak też zaczęła się jej historia - od doprowadzonego do perfekcji przepisu na sernik.
Zobacz poradniki kulinarne
Siostry Anastazji
A może od ulubionego dania obiadowego? Trudno określić, bo i sami jezuici nie są pewni, czym zachwycają się bardziej: ciastami czy obiadami. Siostra Anastazja, bo o niej mowa, gdy wspomina swój rodzinny dom, to na myśl przychodzą jej ziemniaki z kwaśnym mlekiem. Potrawa przygotowywana w domu, zapamiętana z dzieciństwa, prosta, ale pachnąca milej niż wszystkie inne, bo przywodząca na myśl wspomnienia: kuchni w rodzinnym domu, znanych oswojonych zapachów, ulubionych dań… Dziś jej potrawy, doskonałe w swojej prostocie, zachwycają i wzbudzają wspomnienia dobrze znanej maminej kuchni w tych, którzy próbują jej przysmaków.
A jak pokazują wyniki sprzedaży, próbują całe rzesze jej czytelników. Seria książek kulinarnych autorstwa siostry to wydawniczy ewenement - liczba 1.5 miliona sprzedanych egzemplarzy mówi sama za siebie!
Kto by pomyślał!
- Niech siostra da te przepisy, a my je wydamy - usłyszała przed laty propozycję. - Akurat! - zareagowała z typowym dla siebie przekąsem. Nigdy nie czuła się wyjątkowa i nie przypuszczała, że jej przepisy skrzętnie zapisywane na niewielkich karteluszkach mogą się komukolwiek przydać. Tymczasem jej sprawdzone sposoby na to, jak uratować ścinającą się masę, czy jak uniknąć zakalca w cieście ze świeżymi owocami, okazały się niezastąpione. Dziś dla wielu osób poradniki siostry Anastazji to stały element wyposażenia kuchni! To wiedza, którą przekazuje się z ust do ust, z rąk do rąk.
- Każda z moich przyjaciółek dostała książkę siostry od swojej mamy. To jak przekazywanie cennej wiedzy, takiej bardzo przyziemnej, życiowej, która przyda się absolutnie każdemu - przyznaje Agnieszka Matusik, posiadaczka całej serii poradników siostry.
Zobacz - spotkanie siostry Anastazji z czytelnikami podczas 14. Targów Książki w Krakowie
Anastazja nie była pierwszą "gotującą siostrą" na rynku, ale bez wątpienia zyskała uznanie i zaufanie wielu czytelników. Rozglądając się na rynku, trudno znaleźć równą jej konkurencję. Można natomiast bez trudu dopatrzeć się pozycji, które łudząco "przypominają" książki kulinarne jej autorstwa. Fakt posiadania "kontynuatorów" tylko potwierdza jej renomę i bezdyskusyjny sukces.
Czy to się w ogóle sprzeda?
Zaczęło się od skromnego, "bezpiecznego" nakładu - 2 tysięcy egzemplarzy. I ogromnego szoku, bo już ten niewielki nakład rozszedł się zadziwiająco dobrze. - Początkowo nikt nie wierzył w sukces tej książki - wspomina Wincenty Ślusarz z Działu Handlowego Wydawnictwa WAM. - Sam wędrując od księgarni do księgarni, przekonywałem księgarzy, by umieścili poradniki siostry Anastazji na swoich półkach. Kręcili nosami, mówili, że "wezmą, ale na próbę". A teraz? Książki siostry sprzedajemy nie inaczej, niż całymi paczkami - dziesiątkami, setkami.
- Jak to jest, że przepisy siostry zawsze się udają? - to standardowe pytanie, które pada z ust czytelników. - Siostra chyba po prostu modli się za każdego, kto tę książkę kupuje. W tym tkwi sekret! - usłyszała siostra na niedawnym spotkaniu z czytelnikami. - Ja za każdego się modlę! - odpowiedziała śmiejąc się. Nikt nie ma wątpliwości, że modlitwa ma ogromną siłę, możliwe jednak, że sekret udanych dań tkwi gdzie indziej. W prostocie i zwykłej rzetelności, bo, jak podkreśla brat Grzegorz Sochacki, jeden z pomysłodawców poradnika kulinarnego autorstwa Anastazji, przepisy siostry nie biorą się znikąd, ale absolutnie każdy miał swoją "premierę" w jezuickiej kuchni. - To są naprawdę przepisy siostry, wypróbowane, modyfikowane tak, by były niezawodne - podkreśla.
Anastazja ma ogromną wyobraźnię, a jednocześnie jest niesamowicie konkretna, kiedy przekuwa swoje pomysły na oddzielne składniki. Wie, co z czym łączyć, żeby uzyskać najlepszy efekt. A gotowanie to przecież konkret połączony z wyobraźnią. Ona ma jedno i drugie.
Ta książka jest prosta i pewnie to zjednuje jej czytelników. Nie ma w niej zbędnych zdań. Opisy są krótkie, pełne konkretów - bo taka też jest siostra: prosta, bezpośrednia. Uwielbia gotować i świetnie się w tym realizuje. I tyle. - W tym tkwi cały sekret - powtarzają kolejni pracownicy wydawnictwa.
Grzegorz Sochacki: - Siostra uwielbia kuchnię, to cały jej świat. To widać w tych książkach. Na rynku pojawiło się już kilka pozycji, głownie dzięki jej chęciom do eksperymentowania, sprawdzania, co jeszcze można wyczarować z tych samych składników, co zmienić, by ulepszyć każdy kolejny przepis.
Popularność? Phii!
Jak rodzą się wydawnicze hity? Jak przewidzieć popularność konkretnego tytułu? Jak wypromować gwiazdę? Odpowiedzi na te pytania próbują udzielić specjaliści od marketingu. Programy i książki kulinarne cieszą się sporym wzięciem. Gotują celebryci, na ekranach telewizji aż roi się od chętnych do wypromowania swoich kulinarnych talentów. Siostra zdecydowanie nie przystaje do tego grona, a tymczasem osiąga imponujące wyniki sprzedaży, których może pozazdrościć niejeden autor kulinarnych specjałów.
Nie lubi mediów, męczą ją wywiady i przeraża perspektywa jakichkolwiek promocyjnych akcji. Na kolejne standardowe pytania, stawiane już przez zastępy dziennikarzy, odpowiada z pobłażaniem: "Jakbym nie chciała, to bym nie gotowała", "Jak im nie smakuje (jezuitom - red.), to tu wokół jest dużo różnych miejsc, gdzie można się najeść (śmiech)".
- Siostra zdecydowanie woli swoją kuchnię niż karierę medialnej gwiazdy - podkreśla brat Sochacki. - Tam czuje się najlepiej. To po prostu prawdziwa gospodyni - lubi mieć porządek, nie wyobraża sobie, żeby zima zastała ją z pustą spiżarnią. Grzyby, konfitury, pyszne ogórki wypełniają kuchnię po brzegi. To cały jej świat.
Jest wyjątkowo skromna. Przy takiej ilości sprzedanych egzemplarzy, już dawno woda sodowa mogłaby jej uderzyć do głowy - powtarzają w wydawnictwie.
Imponujące wyniki sprzedaży, pochwały i fakt, że jest rozpoznawana w niemal każdym zakątku Polski, nie robią na siostrze wrażenia. - Jadąc na spotkanie z czytelnikami w Tarnowie, zatrzymaliśmy się w przydrożnym barze, żeby coś przekąsić - wspomina brat Sochacki. - Zamiast menu wręczono nam książkę siostry z prośbą o dedykację. Podejrzewam też, że kucharz musiał się odrobinę stresować karmiąc siostrę - żartuje. A ona? - Zwyczajnie pochwaliła, że takie dobre. Była nawet odrobinę skrępowana - wspomina. - Zdecydowanie nie jest gwiazdą.
I również "nie gwiazdorsko" zdradza receptę na dobre gotowanie: - Wystarczy chcieć i włożyć dużo serca w przygotowanie posiłku. Wtedy się uda.
Skomentuj artykuł