Przez 40 lat unikał cywilizacji żyjąc samotnie w lesie. "To miłe życie"
74-letni Ken Smith z Wielkiej Brytanii od 40 lat prowadzi pustelnicze życie na odludziu w lesie. Mężczyznę przypadkowo spotkała reżyserka, Lizzie McKenzie, która postanowiła przyjrzeć się historii i obecnym losem Kena.
Ken Smith od kilkudziesięciu lat unika kontaktu z cywilizacją. Mieszka w chatce, którą samemu wybudował z bali, nad brzegiem jeziora ukrytego w szkockich górach. Mężczyzna zaszył się w leśnej głuszy, gdzie nie ma dostępu do prądu czy bieżącej wody. Codziennie musi zmagać się wieloma wyzwaniami. Żywi się głównie rybami wyłowionymi z jeziora oraz tym, co znajdzie w lesie i wyhoduje w przydomowym ogródku.
- To miłe życie. Wszyscy chcieliby to zrobić, ale nikt nigdy tego nie robi. To samotne jezioro. Nie ma tu drogi, ale mieszkali tutaj ludzie, zanim zbudowano tamę. Tam są wszystkie ruiny ich domów - powiedział 74-latek. Jego chata znajduje się dwie godziny spacerem od najbliższej drogi, tuż na skraju Rannoch Moor, nad Loch Treig.
Reżyserka Lizzie McKenzie pierwszy raz spotkała Kena 10 lat temu. Postanowiła stworzyć o nim film dokumentalny „Pustelnik z Treig", który powstał dla BBC Scotland.
The man who has lived as a hermit for 40 years https://t.co/aGw4Frv9Oy
— BBC News (UK) (@BBCNews) November 9, 2021
Mężczyzna podzielił się w materiale swoją historią. Powiedział, że pochodzi z Derbyshire i od 15 roku życia zajmował się pracą fizyczną. Kiedy miał 26 lat został dotkliwie pobity przez grupę ludzi, w skutek czego doznał krwotoku mózgowego i stracił przytomność na 23 dni.
- Powiedzieli, że nigdy nie wyzdrowieję, że już nigdy się nie odezwę, że nigdy więcej nie będę chodzić, ale wbrew temu zrobiłem to. Wtedy zdecydowałem, że nigdy nie będę żyć na niczyich warunkach poza własnymi – przyznał Ken.
Samotna wędrówka
Mężczyzna rozpoczął samotną wędrówkę pokonując ponad 35 tys. km i zastanawiając się nad ideą życia w dziczy. Po powrocie do domu dowiedział się o śmierci swoich rodziców. To zdarzenie było dla niego ogromnym szokiem, a stratę rodziców przeżywał podczas kolejnej wędrówki przez Wielką Brytanię.
- Płakałem całą drogę. Pomyślałem, gdzie jest najbardziej odizolowane miejsce w Wielkiej Brytanii. Chodziłem i śledziłem każdą zatokę, gdzie nie zbudowano domu. Setki i setki mil nicości. Spojrzałem na jezioro i zobaczyłem ten las – mówi Ken Smith.
74-latek odkrył w ten sposób miejsce odizolowane od cywilizacji, gdzie postanowił się osiedlić. Zbudował z drewnianych bali chatkę, w której spędził w samotności aż 40 lat.
Obecnie mężczyzna korzysta z pomocy innych ludzi żyjąc jednak wciąż w lesie. Co kilka tygodni osoba za niego odpowiedzialna przywozi mu jedzenie, za które Ken płaci z przynależnej mu emerytury.
- W dzisiejszych czasach ludzie byli dla mnie bardzo dobrzy. Nie zostaliśmy umieszczeni na ziemi na zawsze. Zdecydowanie zatrzymam się tutaj (w swojej chatce), aż nadejdą moje ostatnie dni. Miałem wiele incydentów, ale wydaje mi się, że przeżyłem je wszystkie. Na pewno kiedyś znowu zachoruję. Przydarzy mi się coś, co pewnego dnia mnie zabierze, tak jak wszystkich innych. Ale mam nadzieję, że dojdę do 102 lat - przyznaje Ken Smith.
Źródło: onet.pl / bbc.com / tk
Skomentuj artykuł