"Ta modlitwa uratowała mojego psiego przyjaciela" [ŚWIADECTWO]
Na początku napiszę, że chodzi o mojego psiego przyjaciela. Opiszę po krótce krótką historię choroby i mam nadzieję ostatecznie szczęśliwego zakończenia.
Z góry przepraszam za mój suchy styl pisania, ale inaczej nie potrafię.
Moja Sunia jest już w zaawansowanym wieku. Ma obecnie ponad 17 lat. Razem się wychowaliśmy, bawiliśmy. Jednym słowem była i jest moim najbliższym przyjacielem, który daje miłość bezinteresowną i radość.
Problemy zaczęły się jakiś miesiąc wcześniej. Pies zaczął tracić energię, jadł mniej, jednocześnie wzmożyło się pragnienie. Wizyta u weterynarza nic nie dała, bo stwierdził on, iż należy dać jej spokój ze względu na wiek i niewiele można zrobić.
Przez następny tydzień suczka słabła i chudła w oczach. Kolejna wizyta i w końcu porządne zbadanie psa dało wynik: ropomacicze - bardzo groźna choroba, która nieleczona kończy się śmiercią.
Podano antybiotyki i powiedziano, że operacji w takim wieku psa nikt się nie podejmie. Mijały kolejne dni i dawki antybiotyków.
Jej stan pogarszał się co raz bardziej. Nie jadła wcale, prawie nie piła i wymiotowała.
To świadectwo pokazuje, ile może prosta modlitwa! >>
Skoro nie da się nic zrobić, to chyba będzie trzeba ulżyć jej cierpieniu. Jednak nie mogłem tego zrobić. Już od kilku dni modliłem się do Pana Jezusa chociaż o to, aby odeszła bez bólu.
W końcu przed decyzją o uśpieniu postanowiłem spróbować zasięgnąć innej opinii. Okazało się, że weterynarz, który diagnozował psa pomylił się. Ona powinna już od tygodnia leżeć na stole operacyjnym.
Natychmiast zwolniłem się z pracy i w deszczu zaniosłem ją na rękach do lekarza, który podjął się leczenia operacyjnego. Rokowania były złe. Istniała duża szansa, że odejdzie podczas zabiegu.
Ponadto badania krwi pokazały fatalny stan nerek i kilkukrotne przekroczenie dopuszczalnych norm we krwi. Lekarz po raz drugi kazał mi decydować. Pomimo bólu w sercu i niewielkich szans na przeżycie uznałem, że nie ma wyjścia.
Muszę powiedzieć, że wpadłem w straszną rozpacz. Płakałem i myślałem o tych wszystkich wspólnych latach i jej wielkich czarnych oczach. Jednak wierzyłem, że jest coś, co mi pomoże w strapieniu. Modlitwa, którą połączyłem kiedyś w jedno (modlitwa O. Dolindo oraz Św.Faustyny) "Jezu, ufam Tobie, Ty się Tym zajmij".
Moja miłość prawie mnie zniszczyła. Byłem bliski samobójstwa [ŚWIADECTWO] >>
Po zmówieniu koronki i wyżej wymienionej modlitwy ogarnął mnie błogi spokój. Usnąłem i uwierzcie mi, że dawno tak dobrze nie spałem. Po 1,5 godziny obudził mnie telefon. Pani chirurg oznajmiła, że operacja zakończyła się sukcesem i jest bardzo zadowolona z jej wyników.
Mimo tak niewielkiej szansy na sukces, udało się i wiem, że gdyby nie Pan, już by jej nie było. To jeden z wielu cudów, które On zdziałał i którymi przypomina mi o Sobie, kiedy zaczynam wątpić.
Obecnie sunia jest pod kroplówką i walczymy, aby nerki podjęły pracę. Ale przez najtrudniejsze Jezus już nas przeprowadził i wiem, że nie zostawi nas w potrzebie.
Polecam wszystkim zawierzenie Panu modlitwą ojca Dolindo: "Jezu, Ty się tym zajmij".
Skomentuj artykuł