Moja miłość prawie mnie zniszczyła. Byłem bliski samobójstwa [ŚWIADECTWO]
"Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie". (Mt 6,24)
Podążanie za mamoną może nieźle namieszać w życiu. Pieniądze nie są ani dobre, ani złe. To miłość do nich jest zła. Najlepiej aby to wszystko opisać, cofnę się kilka lat wstecz.
Zacząłem prowadzić działalność gospodarczą i nie zwracałem uwagi na koszty, wydatki. Liczyła się dobra zabawa i to abym ja miał wszystko, o czym tylko marzę. Nic się nie liczyło, prócz tego, aby zarabiać i mieć jak najwięcej. Wszystko chciałem posiadać, nie patrząc ile to będzie kosztowało.
Gdy już wszystko runęło, uratowała mnie modlitwa "Jezu, Ty się tym zajmij" >>
Przez takie myślenie, brak liczenia wpadłem w spiralę zadłużenia, w tamtym czasie nie zwracałem na to uwagi. Nikt nie mógł mi przetłumaczyć, że coś idzie nie tak. Wszystko miałem i to przysłaniało mi oczy.
Jednak przyszedł okres, że nie wiedziałem, co ze sobą mam zrobić, różne myśli chodziły mi po głowie: najlepiej odejść z tego świata by było.
Jednak w tamtym czasie miałem już żonę i córkę i to dzięki rodzinie nie zrobiłem żadnego głupstwa. Rodzina trzymała mnie przy życiu, ale popadanie w długi nadal było moim "ulubionym" zajęciem. Ciągłe podążanie za mamoną, było na pierwszym miejscu, nie mogłem nic z tym zrobić, to było silniejsze ode mnie. Pieniądze były moją miłością. Aż do czasu...
Modlitwa, której nauczyła mnie moja żona, doprowadziła do tego, że Jezus zapukał do mojego serca. Walka duchowa o moje nawrócenie trwała około trzech tygodni, Jezus wygrał i z dnia na dzień stałem się praktykującym chrześcijaninem.
To świadectwo pokazuje, ile może prosta modlitwa! >>
Na początku zyskałem pokój serca, wróciło pozytywne myślenie, ale problem z finansami nadal istniał. Nie potrafiłem się w tym wszystkim odnaleźć. Ciągle szukałem, jak wyjść z kryzysu, modliłem się o mądrość, jak pozbyć się długów.
Ciągle trafiały się jakieś okazje, aby zdobyć dodatkową kasę na spłatę zadłużenia. Oczywiście to były chwilówki, które ciągle mnie pogrążały. Tłumaczyłem sobie, że Bóg daje mi tą pożyczkę, abym spłacił inną. Ciągle to było silniejsze ode mnie. Jednak w tym okresie zaczęło się liczenie, co się lepiej opłaca, a co nie.
Ciągłe rozmowy z Bogiem, dlaczego nic nie robisz, przecież idę z Tobą. Nic nie spłacam, nic się nie dzieje. Oczywiście, tak mogło się dziać, kiedy jeszcze nie dopuściłem całkowicie Jego do swojego życia.
Przyszedł dzień, kiedy stanowczo powiedziałem "dość" zaciąganiu obojętnie jakich pożyczek. Stop. Powiedziałem: Jezu ty się tym zajmij. Kiedy to wypowiedziałem z serca, zaczęły dziać się cuda. W przeciągu miesiąca, została spłacona pierwsza pożyczka. Został napisany plan spłaty długów, budżet domowy i firmowy.
Wszystko zostało dokładnie wyliczone i przychodziły nowe zlecenia, przez które zaległości są systematycznie spłacane. Od dłuższego czasu opłaty bieżące są robione systematycznie, a ilość długów w szybkim tempie spada. To nie jest tak, że wszystko idzie idealnie, są dni kiedy najlepiej to wszystko, był porzucił i uciekł daleko stąd. Świadomość, że nie jestem sam, daje mi siłę do walki. Nauczyłem się, być wiernym w małej rzeczy i dzięki temu żyję w błogosławieństwie Bożym i dążę do wolności finansowej.
Popadnięcie w spiralę zadłużenia, powoduje utratę chęci do życia, stres zabija wszystko. Nie patrzymy wtedy na innych, oddalam od siebie bliskich, tracimy z nimi kontakt. Samemu nic nie zrobimy, nie damy rady. Ale Bóg jest dobry i chce nam pomóc. Często myślę dlaczego mnie to spotkało, dlaczego? Po tych przejściach wiem, że przeżyłem, przeżywam to po to, aby pomagać innym, wyjść z trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli.
Ja wybrałem Boga, porzuciłem miłość do mamony i jestem szczęśliwym człowiekiem. Jeśli mi się to udało, to i tobie się uda!
"Cokolwiek czynicie z serca wykonujcie, jak dla Pana, a nie dla ludzi" (Kol 3,23a).
Skomentuj artykuł