Te dzieci żyją dzięki wstawiennictwu świętej Rity. Trzy świadectwa cudów w trudnych i beznadziejnych sytuacjach
"W mózgu Kuby były skrzepy krwi. Miał dużą anemię. Przestraszyliśmy się i pojechaliśmy do domu. Baliśmy się jego śmierci. Myślałam wtedy, że chcę urodzić kolejne dziecko, kolejnego Kubę". Przeczytaj trzy, dające do myślenia świadectwa uzdrowień dzieci, które dokonały się za wstawiennictwem świętej Rity, patronki spraw trudnych i beznadziejnych.
Uzdrowienie po zamartwicy urodzeniowej i krwotokach
Nasz syn urodził się 5 lipca 2014 roku. W trakcie porodu siłami natury doszło do komplikacji. Dziecko urodziło się bez napięcia mięśniowego, bez oddechu, bez odruchów. Po trzydziestu minutach reanimacji powróciły funkcje życiowe. Lekarze postawili diagnozę: ciężka zamartwica urodzeniowa, brak ruchów, drgawki. Nasz syn został odwieziony na oddział intensywnej terapii dla noworodków w krakowskim szpitalu na Prokocimiu. Tam czekała na nas kolejna diagnoza: krwotok podpajęczynówkowy mózgu, liczne wylewy krwawe śródsiatkowe w prawym oku. W tych trudnych dniach cała nasza rodzina modliła się o zdrowie dla naszego dziecka do Boga za wstawiennictwem św. Rity i św. Jana Pawła II.
Trzy dni po porodzie poprosiliśmy z mężem kapelana szpitalnego o chrzest dla naszego Szymona. Jeszcze w tym samym dniu, po przyjęciu sakramentu chrztu świętego, stan zdrowia synka zaczął się znacznie poprawiać, krwiaki wchłonęły się, a po zamartwicy i niedotlenieniu nie było śladu. Zaufaliśmy Bogu i dzięki wstawiennictwu św. Rity i św. Jana Pawła II Szymon jest teraz w pełni zdrowym i szczęśliwym dzieckiem.
Zdrowie, które zaczęło wracać w Wigilię Bożego Narodzenia
22 grudnia 2015 roku zaniosłam błaganie do Ciebie, św. Rito, o zdrowie dla czteroletniego Wiktorka. Dziecko prawie całe swoje życie cierpiało najprawdopodobniej na schorzenie wynikające z autoagresji. Mimo ciągłego brania leków i diety skóra Wiktorka pokryta była krwawiącymi, bolesnymi i swędzącymi zmianami. Dziecko nie mogło spać, przestało rosnąć. Zaburzenia trawienia i łaknienia były tak duże, że praktycznie całe spożyte jedzenie było wydalane. 24 grudnia 2015 roku nastąpiła radykalna poprawa. Mimo świątecznej przerwy w stosowaniu diety skóra w 90 procent była wyleczona. Dziecko mogło pójść na basen! W styczniu 2016 roku badania krwi były dobre, nie stwierdzono obecności przeciwciał, które powodowały dolegliwości i wstrzymywały rozwój dziecka. W lutym uznano Wiktorka za wyleczonego. W ciągu miesiąca chłopiec urósł centymetr (a w ciągu ostatnich dwóch lat dziecko w ogóle nie rosło). Święta Rito, dziękuję Ci za uproszenie uzdrowienia u naszego dobrego i miłosiernego Boga.
Dziecko miało być rośliną. Lekarze powiedzieli nam, że jest tragicznie
Kuba urodził się 19 grudnia 2000 roku. Dziecko było w normie i nic nie wskazywało na to, żeby miały pojawić się jakieś problemy. Nagle, 13 stycznia, Kuba zaczął strasznie wymiotować. Wezwaliśmy lekarza, ale pediatra powiedział, że nic takiego się nie dzieje i dał środek na uspokojenie. Wymioty nie ustępowały, a Kuba stracił przytomność.
Po pewnym czasie trafiliśmy do szpitala w Nowym Sączu. Okazało się, że Kuba ma rozległy wylew krwi do mózgu. Poprosiliśmy wtedy kapelana szpitala o ochrzczenie dziecka, a potem przewieźliśmy je do szpitala w Krakowie-Prokocimiu. Mieliśmy nadzieję, że tam dowiemy się, że lekarze w Nowym Sączu się mylą. Okazało się jednak zupełnie inaczej.
Lekarze w Prokocimiu powiedzieli nam, że jest tragicznie, że jeśli dziecko w ogóle przeżyje, to będzie roślinką. W mózgu Kuby były skrzepy krwi. Miał dużą anemię. Przestraszyliśmy się i pojechaliśmy do domu, do Nowego Sącza. Baliśmy się jego śmierci. Myślałam wtedy już, że chcę urodzić kolejne dziecko, kolejnego Kubę. W tej sytuacji moja siostra zamówiła mszę świętą w intencji Kuby. Po jej zakończeniu ksiądz pomodlił się jeszcze o uzdrowienie za wstawiennictwem św. Rity. Mama poszła wtedy do niego i zapytała, od czego jest ta Święta. Ksiądz odpowiedział, że od spraw… beznadziejnych i trudnych.
Tego samego dnia po południu jeszcze raz poszliśmy do kościoła, by pomodlić się przed wizerunkiem nowo poznanej Świętej. Stał przed nią wazon z różami. Mąż zerwał kilka płatków, które potem włożyliśmy pod poduszkę chorego synka. Msza święta odprawiona została rano, a po południu mąż zadzwonił do Prokocimia, żeby zapytać o Kubę. Powiedzieli mu wtedy, że Kuba został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii, a skrzepy się rozpuściły. Stwierdzili, żebyśmy się modlili, bo chyba stał się cud. Kuba szybko wyszedł do domu, choć miał wtedy jeszcze dwa krwiaki w mózgu, które miały się wchłonąć po dwóch tygodniach. Okazało się, że po tygodniu już ich nie było.
Święta Rita stała się jakby częścią nas. Każdego dnia modlimy się za Jej wstawiennictwem, chodzimy na nabożeństwa ku Jej czci, bierzemy udział w odpuście. To jest dziś takie normalne, choć wcześniej nie wiedziałam nawet, że św. Rita jest u nas w sądeckim kościele. Uważam, że to, co przeżyliśmy z Kubą, było nam wszystkim bardzo potrzebne. Pokazało nam, jak wielką wartością jest życie.
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych.
Świadectwa pochodzą z książki "Cuda świętej Rity. Świadectwa i modlitwy".
Skomentuj artykuł