Aleksander Bańka: Synod w Polsce powoli się rozkręca i rozpoczęło się straszenie synodem
„Synod w Polsce powoli się rozkręca, a wraz z nim - antysynodalna aktywność niektórych środowisk definiujących się jako katolickie, choć faktycznie pozostających z Kościołem w związku mocno problematycznym” - napisał na swoim Facebookowym profilu prof. Aleksander Bańka, delegat polskiego Kościoła na inaugurację synodu o synodalności.
Prof. Bańka kontynuuje swój wpis: "Jedno z nich – Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, którego działalność nie otrzymała oficjalnej aprobaty stosownej władzy kościelnej, o czym informowała swego czasu krakowska kuria – właśnie się uruchomiło, rozsyłając do polskich parafii materiały ostrzegające przed Synodem zainicjowanym w październiku tego roku przez papieża Franciszka. To samo środowisko, wspierane przez identyfikujące się z nim zaplecze medialne, „zasłynęło” swego czasu akcją propagandowo-plakatową na temat udzielania komunii świętej do „brudnej łapy”, sprzeciwiając się obowiązującym w tej materii zaleceniom polskiego episkopatu oraz – ujmując sprawę szerzej – decyzjom Kościoła.
Ustalmy jednak najpierw pewne fakty.
To nie wymysł Franciszka
Synod Biskupów został ustanowiony 15 września 1965 roku przez papieża Pawła VI, jako instytucja doradcza w Kościele katolickim, gromadząca przedstawicieli episkopatów (biskupów) z różnych regionów świata w celu omówienia zagadnień związanych z działalnością Kościoła. Od tamtego czasu kolejni papieże wielokrotnie korzystali z dobrodziejstw Synodu. W homilii na zakończenie VI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów Jan Paweł II stwierdził, że „prawdopodobnie to narzędzie będzie można jeszcze ulepszyć. Być może pasterska odpowiedzialność kolegialna może wyrazić się na Synodzie jeszcze pełniej”. Z kolei Benedykt XVI mówił w 2007 roku, w homilii na inaugurację V Ogólnej Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, o metodzie „za pomocą której działamy w Kościele […]. To nie jest tylko kwestia procedury. To jest odzwierciedlenie samej natury Kościoła, tajemnicy komunii z Chrystusem w Duchu Świętym”.
Co na to historia?
Za pontyfikatu Franciszka pojawiają się dwa bardzo istotne dokumenty: Pierwszy, to dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej „Synodalność w życiu i misji Kościoła”, a drugi to konstytucja apostolska Episcopalis communio o Synodzie biskupów – oba z 2018 roku. Można w nich znaleźć – oprócz wnikliwej analizy teologicznej – także pogłębiony rys historyczny, który pokazuje, że synodalność nie jest wymysłem czasów posoborowych. Synody istniały od samego początku historii Kościoła – zasadniczo na poziomie Kościołów lokalnych – a w pierwszym tysiącleciu jego historii funkcjonowały jako istotne narzędzia rozeznawania wspólnotowego i apostolskiego, podejmujące ważne zagadnienia duszpasterskie oraz doktrynalne. Ten synodalny styl na tyle przenikał życie Kościoła, że w piątym wieku św. Jan Chryzostom miał nawet mawiać: „Kościół i Synod to synonimy”.
Nie inaczej było w drugim tysiącleciu, choć synodalny styl Kościoła został wówczas mocno przyćmiony przez feudalny model zarządzania, który zdominował życie społeczno-polityczne i struktury władzy. Wystarczy jednak wskazać choćby przykład Soboru Trydenckiego, który wprowadził normę przeprowadzania corocznych synodów diecezjalnych oraz (co trzy lata) synodów prowincjalnych, aby nadać impuls do reform całemu Kościołowi. W konsekwencji św. Karol Boromeusz, jako arcybiskup Mediolanu, w trakcie swojej posługi zwołał pięć synodów prowincjalnych i jedenaście synodów diecezjalnych.
Wierność i konsekwencja
Międzynarodowa Komisja Teologiczna zwraca uwagę na fakt, że papież Franciszek nie robi niczego innego, jak tylko konsekwentnie podąża drogą wytyczoną przez Pawła VI i Sobór Watykański II, stawiając sobie za cel odnowienie w Kościele tego pradawnego i sprawdzonego stylu podążania drogą wspólnego rozeznawania, który odzwierciedla starożytne i czcigodne słowo „synod”. Owszem, samo pojęcie „synodalności” to współczesny neologizm, który pojawia się dopiero w posoborowej teologii. Jednak pojawia się w niej nie po to, aby tworzyć coś nowego, lecz by lepiej, bardziej adekwatnie opisać rzeczywistość od wieków znaną i praktykowaną – podobnie zresztą jak wiele innych pojęć, które wypracowała teologia w toku rozwoju swej refleksji nad sprawami nawet najbardziej podstawowym. Wystarczy prześledzić rozwój języka teologii, aby się o tym przekonać.
A co z tym zaskakującym zaangażowaniem świeckich w Synod? Z powszechnymi konsultacjami? Ze słuchaniem wszystkich wiernych? Oczywiście, wcześniejsze synody z pewnością były przede wszystkim domeną biskupów – nie aktywizowały w takim stopniu całego Ludu Bożego, jak ma to miejsce w wypadku obecnego synodu o synodalności. Trzeba jednak podkreślić, że to zaangażowanie nie wywraca do góry nogami samej idei synodu. Stanowi ono bowiem etap przygotowawczy, przed właściwym finalnym etapem XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Biskupów, które odbędzie się w październiku 2023 roku w Rzymie – w podobny sposób, jak wszystkie wcześniejsze zgromadzenia synodalne. Po co więc etap przygotowawczy? Otóż po to, aby biskupi mogli pracować na materiale ukształtowanym w procesie rozeznawania, w który zaangażowany będzie cały Kościół; aby mógł w nim ujawnić się nie głos wąskiej grupy specjalistów, lecz tak ważny dla papieża zmysł wiary (sensus fidei) ludu Bożego, który da impuls do potrzebnych Kościołowi reform. Nie chodzi więc o jakąś demokratyzację Kościoła, ale o to, aby biskupi w jedności z papieżem mogli rozeznawać w oparciu o nasze rozeznanie. Co więcej, Międzynarodowa Komisja Teologiczna podkreśla: „Nie można uniknąć niebezpieczeństw zawsze możliwej schizmy ani przeprowadzić trwałej reformy Kościoła in capite et membris bez właściwego zastosowania praktyki synodalnej, która w ślad za Tradycją wymaga jako gwarancji prymatu papieża”. Uderzające w Synod praktyki Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi są tego ewidentnym przykładem.
Zagrożenie dla wiary?
W 2008 roku Kuria Metropolitalna w Krakowie informowała, że „otrzymuje liczne zapytania o Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi z Krakowa, względnie o związaną z nim fundację Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi, które rozsyłają do osób prywatnych korespondencję z prośbą o przekazywanie datków pieniężnych w zamian za wysyłanie publikacji religijnych. Wierni niejednokrotnie uskarżają się na natarczywy ton korespondencji, w której Stowarzyszenie w sposób uciążliwy narzuca kontynuowanie kontaktów i zamawianie dalszych materiałów” (Komunikat nr 507/2008). Kanclerz Kurii informował wówczas, że już „w piśmie z dnia 28 października 2002 r. ówczesny Biskup Pomocniczy Archidiecezji Krakowskiej, Ks. Bp Kazimierz Nycz powiadamiał, iż Stowarzyszenie oraz Instytut nie posiadają aprobaty Arcybiskupa Krakowskiego, a podejmowane przez nie inicjatywy religijne nie zostały uzgodnione z Kurią Metropolitalną w Krakowie” i że „powyższe wyjaśnienia pozostają w dalszym ciągu aktualne”. W istocie oba podmioty nie tylko działają nie oglądając się na decyzje biskupów, ale też niejednokrotnie otwarcie przeciw owym decyzjom występują.
Efekt? Biskupi podejmują obecnie działania, aby wdrożyć w Polsce fazę diecezjalną synodu, a wspomniane Stowarzyszenie oraz wspierające je zaplecze medialne (i nie tylko) działania te próbują torpedować. Papież inicjuje światowy proces synodalny, a rzeczone podmioty straszą zagrożeniem dla katolickiej wspólnoty, dla spójności wiary, czy też zamachem na doktrynę Kościoła. Wniosek? Papież występuje przeciwko swemu Kościołowi. I nawet jeśli nie jest to konkluzja formułowana expressis verbis, chodzi o to, aby właśnie takie wrażenie wywołać. W niektórych samozwańczo „katolickich” mediach pojawia się więc nieustannie narracja o spisku, o uleganiu przez Ojca Świętego liberalnym purpuratom – to wersja łagodniejsza, w której papież jest „pod wpływem”. W kuluarach i komentarzach dominuje wersja mniej łagodna, zgonie z którą sam jest mącicielem, zwodzicielem i antychrystem niegodnym miana papieża. Więc po prostu tytułuje się go „Bergolio”. W zasadzie nie ma chyba sensu po raz kolejny odwoływać się do kościelnych dokumentów (Kodeks Prawa Kanonicznego, Katechizm Kościoła Katolickiego, orzeczenia Soborów), wyjaśniając, czym jest posłuszeństwo Magisterium Kościoła, na czele którego stoi papież, oraz na czym polega właściwe rozumienie Tradycji. Polscy autorzy antysynodalnej nagonki mają własne, subiektywne kryteria decydowania o tym, czego i kogo w Kościele należy lub nie należy słuchać oraz prywatne sposoby interpretowania Tradycji w duchu semantycznej dowolności i pragmatycznego sytuacjonizmu.
Co zatem pozostaje? Ja jednak polecam zaufanie oficjalnemu nauczaniu Kościoła. Może warto również w tym duchu przemyśleć uważnie słowa samego papieża Franciszka z 17 października 2015 roku, który podczas uroczystości upamiętniającej pięćdziesiątą rocznicę ustanowienia Synodu Biskupów podkreślał: „Wreszcie, kulminacją drogi synodalnej jest słuchanie Biskupa Rzymu, powołanego do wypowiadania się jako «Pasterz i Nauczyciel wszystkich chrześcijan» – nie w oparciu o swoje osobiste przekonania, ale jako najwyższy świadek fides totius Ecclesiae, będący «gwarantem posłuszeństwa i zgodności Kościoła z wolą Boga, Ewangelią Chrystusa i Tradycją Kościoła»”. Osobiście zachęcam właśnie do tego – zamiast studium antysynodalnych broszur krakowskiego stowarzyszenia.
Skomentuj artykuł