Czy mam kochać wszystkich jak siebie samego?

Czy mam kochać wszystkich jak siebie samego?
Fot. Elisa Photography / unsplash.com

Czuję się oszukany przez księży, którzy wpajali mi w dzieciństwie fałszywe przekonanie, że moim bliźnim jest każdy człowiek i że powinienem każdego kochać jak siebie samego. Mimo wysiłku intelektualnego i wielu rachunków sumienia nie potrafiłem pokochać Józka z czwartej B tak, jak kocham siebie.

Dopiero studiując Biblię zrozumiałem, że gdy redaktorzy ksiąg Pisma Świętego mówią o bliźnim, odnoszą się do osoby, która zatroszczyła się o mnie, gdy byłem w potrzebie, a nie do każdego człowieka. Przypowieść Jezusa o miłosiernym Samarytaninie nie jest nauką o kochaniu każdego człowieka taką samą miłością, lecz zachętą do stawania się bliźnim, do spieszenia innym na ratunek: „Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10,37). Teraz wiem, że moim chrześcijańskim zadaniem jest stawanie się dla innych bliźnim.

Z drugiej strony, osobę która stała się moim bliźnim, czyli zatroszczyła się o mnie, gdy znalazłem się w trudnej sytuacji, mam kochać jak siebie samego.

Zanim zrozumiałem, że mam stawać się bliźnim, straciłem dużo czasu na przekonywanie siebie, że poniżający mnie Józek to mój bliźni. Przez lata żyłem w przekonaniu, że jeśli nie kocham go, jak siebie, nie nadaję się na ucznia Chrystusa.

DEON.PL POLECA

Podobnie zostałem wprowadzony w błąd, gdy pewien ksiądz cytując słowa Jezusa: „kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37), kazał mi mniej kochać rodziców, jeśli nie zgodzą się z moją decyzją pójścia do zakonu.

Nie można kochać Boga nie kochając człowieka

Wybór między miłością do Boga a miłością do człowieka nie istnieje, bo nie można kochać Boga nie kochając człowieka. Nie można kochać Dawcy życia nie kochając żywych ludzi. Ktoś, kto mówi, że kocha Boga, a obgaduje złośliwie sąsiada, kłamie. Ktoś, kto musi wybierać między miłością do Boga, a miłością do własnej matki, nie rozumie, czym jest miłość. Bóg nigdy nie wymaga od nas, byśmy kogoś mniej kochali niż kochamy. Jesteśmy zaproszeni, by bardziej kochać zarówno Boga, jak i swoich rodziców.

Jest wiele form miłości. Boga kochamy inaczej niż ludzi. Matkę kochamy inaczej niż żonę. Syna lub córkę kochamy inną miłością niż brata lub siostrę. Nie można kochać kogoś bardziej, a kogoś mniej. Można kochać inaczej, albo zupełnie nie kochać. Bliźniego, który zatroszczył się o mnie jak dobry Samarytanin z przypowieści Jezusa, kocham jak siebie samego, ale sąsiada, który nie kiwnął palcem, gdy działa mi się krzywda, już nie kocham tak samo. Miłość ma wiele twarzy. Jedną z nich jest przyjaźń, jeszcze inną sympatia. Czy nie zapomnieliśmy o tej różnorodności wprowadzając całkowity uniformizm i wmawiając sobie, że bliźni to każdy człowiek i że każdego trzeba kochać tak samo, czyli jak siebie samego? To rozmywa piękno ludzkiej miłości, zarówno tej małżeńskiej jak i matczynej, braterskiej i ojcowskiej.

Powrót do przyjacielskiej miłości

Najbardziej dziś rozpowszechnione pozarodzinne więzi między ludźmi, takie jak naród, religia, stowarzyszenie realizujące wspólny cel, czy przedsiębiorstwo pozwalające dobrze zarobić, okazują się nie sprzyjać jedności między ludźmi. Bardziej dzielą i antagonizują niż łączą. Jednych preferują, innych wykluczają lub stwarzają okazje do rywalizacji i eliminowania konkurentów. Czy nie powinniśmy powrócić do promowania przyjaźni między ludźmi, do miłości przyjacielskiej, której nie przeszkadzają różnice poglądów?

W niektórych środowiskach przyjaźń między ludźmi różnych kultur i religii jest często krytykowana lub uważana za utopię. Dobre relacje z kimś obcym, nie należącym do nas,  bywają postrzegane jako zdrada. Boimy się inności, a to właśnie ona stanowi bogactwo każdej przyjaźni i każdej wspólnoty.

W przyjaźni różnorodność jest atutem, a odmienne zdania są zachętą do pogłębiania relacji. Czy znamy jeszcze taką przyjaźń? Czy mamy takich przyjaciół, czy tylko budujemy relacje z tymi, co się z nami we wszystkim zgadzają? Przyjaźń jest szczególną formą miłości, która nie wymaga wyłączności od żadnej ze stron. Nie jest też zarezerwowana dla kolegów z piaskownicy ani dla dorastających panien czytających sobie pamiętniki. Mogą przyjaźnić się starcy i biznesmeni, mężatki i sąsiadki. I wreszcie można przyjaźnić się z Bogiem. O takiej przyjaźni człowieka z Bogiem czytamy w historii Abrahama. Bóg jest tu poniekąd obcy, tajemniczy i nieprzewidywalny, ale zawsze obecny. Szanuje Abrahama, ufa mu nawet wtedy, gdy on przestaje mu ufać.

Hermann Hesse w powieści „Przyjaciele” (Die Freunde) przedstawia historię bliskiej relacji między dwoma młodymi mężczyznami, Erwinem i Hansem. Hans nigdy nie miał przyjaciela i nie potrafi nim być. Nigdy nie otwierał swojego serca przed kimś innym. Miewał jedynie towarzyszy, słuchaczy, naśladowców, wspólników. Hesse opowiada o tym, że można być podziwianym idolem, oklaskiwanym mistrzem, a nie doświadczyć nigdy przyjaźni.

Kim jest przyjaciel?

Przyjaciel to ktoś więcej niż zasłuchany naśladowca, idący krok w krok za swoim towarzyszem lub wspólnikiem. Przyjaciel myśli po swojemu i jest niezależny. Ceni sobie obecność przyjaciela, chce znać jego zdanie, ale sam podejmuje decyzje. Obaj są ciekawi siebie. Czasem sprzeczają się, ale każdy postępuje zgodnie z własnym przekonaniem.

Przyjaźń Boga i Abrahama jest pod wieloma względami bardzo szczególna. To nie tylko wzajemna przychylność. Bóg Abrahama różni się od mezopotamskich bóstw również tym, że nie obiecuje przysługi za przysługę, lecz proponuje relację mająca trwać wiecznie. Bóg mówi do Abrahama: „daj mi się prowadzić”, co znaczy również „pozwól, że będę ci towarzyszył”. Proponuje wspólną podróż przez historię ludzkości, a krnąbrny lud, złożony z potomków Abrahama, będzie zawsze Jego ludem, choć zawsze chodzi swoimi drogami.

Zachęcam do odkrycia miłości o wielu twarzach, do kochania każdego nie mniej i nie więcej, lecz inaczej. Nie tylko miłości nieprzyjaciół trzeba się uczyć, ale także miłości przyjaciół. Przyjaźń to szczególny rodzaj relacji między Bogiem i człowiekiem oraz między ludźmi. Trafnie opisuje ją Alan Alexander Milne w dialogu z „Kubusia Puchatka”:

- Puchatku?
- Tak Prosiaczku?
- Nic - powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Jan Kaczkowski

Credo księdza Jana Kaczkowskiego

Miliony Polaków pokochały go za wyrozumiałość dla słabości drugiego człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w walce ze śmiertelną chorobą.

Jak wygląda relacja ks. Jana z Bogiem? Jakie wartości...

Skomentuj artykuł

Czy mam kochać wszystkich jak siebie samego?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.