Jak poczuć Bożą miłość?
Młoda kobieta zaangażowana w życie swojej parafii, spytała mnie, co może zrobić, żeby doświadczyć Bożej miłości? Słyszała wiele świadectw nawróconych ludzi, którzy mówili o kochającym ich Bogu. "Ja nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam – żaliła się. Zazdroszczę im tego, co przeżyli. Wiem, że Bóg istnieje i chcę żyć po bożemu, ale jak poczuć, że On mnie kocha?".
Tęsknota za doświadczeniem Bożej miłości jest szlachetnym pragnieniem, gdyż świadczy o chęci osobistego poznania Boga. Jednak wiemy z doświadczenia innych, że inicjatywa nie należy do nas, lecz do Boga. To On powołuje i obdarza łaską. To On pozwala nam odczuć Jego miłość. Ale jak tego doświadczyć? Po pierwsze, uświadomić sobie, że na Bożą miłość nie trzeba zasługiwać. Pozostaje robić, co do nas należy i czekać cierpliwie, jak czekał Abraham na realizację Bożej obietnicy. Bóg odezwie się we właściwym czasie.
Dla niektórych chrześcijan wiara w Boga nie ma nic wspólnego z uczuciami. Mają jedynie przekonania religijne. Nie angażują uczuć w praktyki związane z pobożnością. Religię uważają za swoją powinność. Nie oczekują, że Bóg dostarczy im jakichś emocjonalnych doznań, a tym bardziej mistycznych uniesień. Czy brak tęsknoty za odczuciem Bożej miłości nie spłyca ich wiary?
Są też tacy, którzy nie wyobrażają sobie modlitwy do Boga, bez głębokich poruszeń wewnętrznych, bez odczuwania Jego obecności. Gdy nie czują modlitwy, zaczynają się niepokoić, że Bóg ich nie słucha, że może obraził się na nich lub ich po prostu nie lubi. Nieraz dochodzą do wniosku, że źle się modlą i wyruszają w poszukiwaniu wrażeń do miejsc prywatnych objawień. Marzą, aby objawił im się Chrystus lub któryś ze świętych, a najlepiej królowa niebios obleczona w błękitny płaszcz i słodko się do nich uśmiechająca. Jeśli nie zdarzy im się coś wyjątkowego, karmią się cudownymi doznaniami innych.
Warto pamiętać, że doświadczenia związane z prywatnym objawieniem są zarezerwowane dla osoby, której przytrafia się taka szczególna relacja z Bogiem. Dla innych ważne jest przesłanie, a nie cudowny sposób, w jaki zostało ono komuś zakomunikowane. Jeśli człowiek skupia się na sensacyjnych, niewytłumaczalnych zjawiskach, to nie zbliża się przez to do Boga. Ryzykuje, że oddali się od Niego popadając w dewocję, magiczne myślenie i bałwochwalstwo. Wypatrywanie cudowności nie prowadzi do autentycznego doświadczenia Bożej miłości, lecz do niezdrowej fascynacji, która w żaden sposób nie przekłada się na relacje z ludźmi, niszczy rodzinne więzy i prowadzi do destrukcyjnych postaw: "Jak to!? Nie pomodlisz się ze mną!? Diabeł cię opętał!". Niektórzy słusznie nazywają takie narzucanie się innym ze swoją wiarą – przemocą religijną.
Aby doświadczyć Bożej miłości, trzeba najpierw odkryć czym byłby świat bez Boga i religia bez miłosierdzia, kim ja bym był, gdyby nie Bóg. Następnie dostrzec dary, jakimi Bóg mnie obdarował i przekonać się, że darzy mnie zaufaniem. Wreszcie odkryć, że jestem Bogu potrzebny.
Nie doświadczymy Bożej miłości traktując Boga, jak bogatego wujka, którego zadaniem jest spełnianie naszych próśb i zaspokajanie potrzeb.
Bardzo ciekawym spostrzeżeniem dzieli się Abraham J. Heschel w swojej książce "Człowiek nie jest sam". Jego zdaniem "jak długo człowiek widzi w religii spełnienie swoich własnych potrzeb, gwarancję nieśmiertelności lub sposób na ochronę społeczności, to nie Bóg jest tym, komu on służy, lecz służy on samemu sobie". Czy w takim razie wiara w Boga wynikająca z potrzeby doświadczenia miłości i bezpieczeństwa, jest instrumentalnym traktowaniem Najwyższego? Moim zdaniem nie. Jest po prostu uznaniem, że sami sobie nie wystarczamy, aby żyć w pełni i kochać "całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem" (Mt 22,37). Bóg jest człowiekowi potrzebny, by był w pełni człowiekiem. Nie jest po to, by wysłuchiwać naszych próśb, lecz po to, by nas prowadzić do pełni życia.
Na pytanie młodej parafianki – jak poczuć miłość Boga? – odpowiem krótko: Rób dobrze i z miłością to, co robisz. I miej świadomość, że wszystko, co czynisz drugiemu człowiekowi, czynisz samemu Bogu. Ponadto słuchaj natchnionych kaznodziei, którzy nie tylko pouczają i umoralniają, ale przede wszystkim pomagają ci czuć się kochaną.
Skomentuj artykuł