Dariusz Piórkowski SJ: W narastającej krytyce katolicyzmu w Polsce jest dużo ziaren prawdy
Jezus mówi, że kto prawdziwie będzie uczniem, natrafi na niezrozumienie, odrzucenie, a nawet prześladowanie. Jest to jednak w naszych europejskich Kościołach obecnie w pewnym sensie temat tabu, bo ciągle chcemy być Kościołem triumfującym, którego wszyscy słuchają - pisze o. Dariusz Piórkowski SJ.
Mam wrażenie, że w naszej części świata, w Polsce, częściej chrześcijanie i katolicy bardziej prześladują samych siebie, dzielą się i kłócą niż doświadczają prześladowań z zewnątrz. A gdy się rzeczywiście zaczynają dziać prześladowania, to włącza się tryb obronny po naszemu, czyli światowy: siłą, walką, nienawiścią. Bronimy wtedy naszej sprawiedliwości, szukamy obrony po naszej myśli, protestujemy, porównujemy do innych, że też się przecież bronią, to dlaczego nie my.
W narastającej krytyce polskiej formy katolicyzmu jest dużo ziaren prawdy
Dlaczego? Między innymi dlatego, że chcemy Króla, i niektórzy bardzo się tego domagają, który będzie nas bronił, będzie pomagał nam zwyciężać nad wrogami, a On po ludzku patrząc jest Królem porażki, nie triumfu. Często chrześcijaństwo przybiera też formę naturalnej religii, gdzie bogowie mają stać po naszej stronie i pokazać innym, że mamy silniejszego boga.
Co więcej, jest w naszej kulturze, w mediach, internecie, żartach, domowych dyskusjach dużo kpiny, szyderstwa, obśmiewania Kościoła. To prawda. Czasem to po prostu zwykła ludzka złośliwość, opór, własne pogubienie... Ale często w narastającej krytyce wobec obecnej w Polsce formy katolicyzmu jest też dużo ziaren prawdy. Ci, których często odbieramy jako prześladowców, w gruncie rzeczy obnażają nasze wypaczenia, fałszywe głoszenie, wszelkie bożki i prymitywne wyobrażenia o Bogu, gloryfikację cierpienia, podwójne standardy, magiczność wiary, neurotyczność, antynaukowość, traktowanie słuchaczy jak półgłówków, mylenie władzy ze służbą, upolitycznienie religii, klerykalizm.
Widzą to, czego my w Kościele już nie widzimy
Ci "prześladowcy", którzy, owszem, mieszają własne problemy, niezrozumienie ze słuszną krytyką, wyświadczają nam jednak przysługę. I zamiast walczyć z nimi, najpierw powinniśmy ich wysłuchać, bo często widzą to, czego my już nie widzimy. I to jest paradoks. Może dzisiaj Duch Święty chce więcej nam powiedzieć przez tzw. "wrogów" niż przez nas do nich. Ale wydaje się to tak nieprawdopodobne, że z miejsca to odrzucamy. Także dlatego, że myślimy dualistycznie, czarno-biało. Jeśli ktoś nie żyje wiarą lub krytykuje chrześcijaństwo, to wedle myślenia dualistycznego, niczego dobrego nie może powiedzieć i zauważyć.
Tymczasem za krzykiem i krytyką, często pełną bólu, stoi pragnienie prawdziwego Boga, którego my także często nie ukazujemy, lecz zasłaniamy. Zresztą sam Jezus powiedział, że sól może utracić swój smak (a to my mamy nią być) i wtedy nadaje się tylko na podeptanie przez ludzi. Prześladowania nie są tylko z powodu naszej silnej wiary, także z powodu niewiary i braku autentycznego życia Ewangelią, instrumentalnego traktowania Boga.
Jezus nie jest "bogiem naszego plemienia"
Od paru lat powracam do sceny "Wielkiego Inkwizytora" w "Braciach Karamazow" Dostojewskiego. Tam Jezus, który powtórnie przychodzi na ziemię, ale nie w chwale, lecz tak jak za pierwszym razem, zostaje aresztowany. I w lochu wysłuchuje w milczeniu długiej tyrady Inkwizytora, która jest oskarżeniem, diabelską mową. Ciekawe, że Jezus nic nie mówi. Ani słowem. Na końcu go całuje. Nie koryguje jego ewidentnych błędów, nie broni się, nie zbija argumentów. Bo prawdopodobnie nic to nie da.
Henri de Lubac pisze komentując tę scenę, że "dopóki mówimy i dopóki rozumujemy, dopóki poruszamy się na płaszczyźnie tego świata, "zło wydaje się silniejsze". Wejście w milczenie, w wolność Ducha, po ludzku jest porażką, ale właśnie to wejście świadczy o wierze, nie rozpaczliwa obrona samych siebie i Boga, którego umieściliśmy sobie na sztandarach. A Jezus mówi, że nie mamy Go bronić po ludzku, tylko o Nim świadczyć, ale mocą Ducha. Gdy Go bronimy po ludzku, gdy czynimy z Niego boga plemienia czy narodu, wtedy Duch Święty już nie ma za dużo do powiedzenia przez nas.
---
Wpis opublikowany na facebookowym profilu Dariusza Piórkowskiego. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Skomentuj artykuł