Abp Paglia: starajmy się przekazywać przesłanie biblijne, a nie mówić jedynie, że małżeństwo jest nierozerwalne
W świecie, w którym nastąpiła globalizacja gospodarki, w którym tak wielką wagę przywiązuje się do pieniędzy, w którym zapomina się o ubogich, świadectwo, jakie dał abp Romero jest opatrznościowe - mówi w rozmowie z KAI abp Vincenzo Paglia, postulator kanonizacyjny bł. Oskara Romero, a także przewodniczący Papieskiej Akademii Życia.
Wywiad nawiązuje do mającej miejsce 15 sierpnia setnej rocznicy urodzin salwadorskiego męczennika.
W rozmowie abp Paglia mówił również o kwestii Komunii dla rozwodników oraz ósmym rozdziale adhortacji papieża Franciszka "Amoris Laetitia".
- Mówimy, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, ale czy naprawdę nimi jesteśmy? To jest prawdziwy rozdział 8! Reguły są ważne, ale bez odniesienia do życia - nie ratują. Kiedy słyszę, jak mówi się, że papież chce Komunii św. dla rozwodników w powtórnych związkach, mówię "nie". - stwierdził abp Paglia - Ta choroba jest poważna, dlatego papież Franciszek mówi: zwiększmy liczbę aptek, także tych na peryferiach, by pomóc chorym. By chory miał szansę na lekarstwo, ale nie na usprawiedliwienie. To jest ta zmiana stylu. "Amoris Lateitia" wzywa nas wszystkich do zmiany myślenia.
Publikujemy pełny tekst wywiadu przeprowadzonego przez KAI:
Księże Arcybiskupie, organizatorzy Światowych Dni Młodzieży Panama 2019 wybrali bł. Oskara Romero na jednego z patronów spotkania młodych. W jaki sposób ten urodzony przed stu laty męczennik może być przewodnikiem na nasze czasy?
Abp Vincenzo Paglia: Często powtarzam, że bł. Oskar Romero jest w pewnym sensie męczennikiem Soboru Watykańskiego II. Został zamordowany w geście nienawiści wobec Kościoła ukształtowanego przez Sobór: Kościoła ewangelicznego i wolnego, który bronił narodu i chciał ratować z opresji najuboższych i najbardziej bezbronnych. Odium fidei, które usprawiedliwia męczeństwo, nie było w tym przypadku zwykłą nienawiścią wobec wiary. Było nienawiścią salwadorskich dyktatorów wobec Kościoła, który chciał żyć według wskazań Soboru Watykańskiego II: Kościoła dla wszystkich, ale w sposób szczególny dla najuboższych.
Dlatego bł. Oskar Romero jest męczennikiem niezwykle aktualnym: nie tylko dla Kościoła, ale też dla społeczeństwa cywilnego. Dlatego ONZ połączył świadectwo jego życia z obroną praw człowieka. Kiedy Jan Paweł II przygotowywał się do pierwszej wizyty w Salwadorze, osobiście kilka razy rozmawiałem z nim o abp Romero i kiedy przybył do Salwadoru, poza oficjalnym programem, a wręcz wbrew woli rządu, udał się bezpośrednio na grób męczennika. Pamiętam jego gest dłoni opartych na płycie grobowej i też słowa, które wtedy wypowiedział: Romero jest nasz. On jest Kościoła.
Chciałbym, aby przed ŚDM w Panamie udało się zakończyć ostatni etap procesu kanonizacyjnego, aby abp Romero mógł towarzyszyć młodym z całego świata już jako święty, w drodze do Panamy.
Abp Paglia nie wyklucza kanonizacji bł. Oskara Romero w przyszłym roku >>
Możemy powiedzieć coś o szczegółach procesu kanonizacyjnego i cudu, który jest badany?
- Tak. Cud, który jest przedmiotem badań, dotyczy kobiety, która miała nieco ponad 40 lat i była w siódmej ciąży, która była zagrożona. Według wszelkich badań, zarówno kobiecie, jak i dziecku groziła śmierć. Grupa jej przyjaciół modliła się w tym czasie za wstawiennictwem abp Romero i w niedługim czasie wszystko się rozwiązało w sposób, którego lekarze nie byli w stanie pojąć.
Przypadek ten został przebadany najpierw w Salwadorze, następnie akta zostały przysłane tu, do Kongregacji ds. Świętych w Watykanie. Jako postulator, otworzyłem je 24 marca, w rocznicę śmierci arcybiskupa i odtąd trwają badania prowadzone przez zespół medyczny, a następnie komisja teologiczna przestudiuje wszystkie świadectwa zebrane w aktach, a na koniec kongregacja zdecyduje, czy mamy do czynienia z faktem nadprzyrodzonym, niewytłumaczalnym i jeśli opinia będzie pozytywna a papież ją zatwierdzi, dojdziemy do zamknięcia procesu kanonizacyjnego. Chciałbym, żeby stało się to przed Światowymi Dniami Młodzieży.
Czy ten błogosławiony może też być przewodnikiem pomocnym w zrozumieniu Kościoła środkowoamerykańskiego?
- Zdecydowanie tak. Przede wszystkim chciałbym przypomnieć wielkie poruszenie Jana Pawła II, kiedy w 1980 r. wrócił z Brazylii, gdzie zobaczył ogrom nędzy w tamtejszych wielkich miastach. Pamiętam, jak mówił wówczas, że biskupi Ameryki Łacińskiej maja rację, mówiąc, że Kościół musi w sposób uprzywilejowany traktować ubogich. Abp Romero właśnie to robił. I dlatego został zamordowany.
Kim był bł. Oscar Romero? Do końca życia działał z papieskim błogosławieństwem >>
W świecie, w którym nastąpiła globalizacja gospodarki, w którym tak wielką wagę przywiązuje się do pieniędzy, w którym zapomina się o ubogich, świadectwo, jakie dał abp Romero jest opatrznościowe. I może zainspirować młodych do budowania przyszłości, która nie będzie taka, jak teraźniejszość, ale będzie światem większej wolności i większej wrażliwości na ubogich. Abp Romero wzywa nas do globalizacji solidarności, a nie gospodarki. Dlatego jest świętym na dziś.
Inspiracją dla młodych powinien być też głos Kościoła, który przygotowuje się do synodu o młodzieży. W pamięci mamy poprzednie spotkanie biskupów, poświęcone rodzinie. Czy wydało ono konkretne owoce?
- Sam temat młodzież i rozeznawania powołania, to bezpośredni owoc poprzedniego synodu. Jest w tym coś opatrznościowego i cieszę się, że mogę to podkreślić, mówiąc do Polaków. Te synody łączą ze sobą św. Jana Pawła II i papieża Franciszka. Pierwszy synod, jaki zwołał Jan Paweł II, poświęcony był rodzinie. I to papież-Polak zainicjował Światowe Dni Młodzieży. Także papież Franciszek zwołał "swój" pierwszy synod poświęcając go rodzinie, zapragnął, aby kolejny był poświęcony młodzieży i z determinacją kontynuuje dzieło ŚDM.
Te dwa tematy: młodzież i rodzina, to jakby dwa owoce Soboru Watykańskiego II. Zachęcam do zrozumienia tego. Bo Słowo Boże, jak mówił św. Grzegorz Wielki, wzrasta, wraz z tym, kto je czyta. Można też powiedzieć: wzrasta, waz z papieżami, którzy przekładają je na konkretne sytuacje, właściwe swoim czasom.
To dwa różne pontyfikaty, ale łącząca je więź jest niezwykła. I wierzę, że opatrznościowym jest fakt, że nauczanie Kościoła w kwestiach rodziny oraz uwaga Kościoła skoncentrowana na młodych, spotkała się z tymi dwiema wielkimi osobami, a także z pontyfikatem Benedykta XVI. Dzięki Bogu, że te pontyfikaty różnią się od siebie. Świat się zmienia i każdy papież, musi odpowiadać na wyzwania, którym stawia czoła.
Jakie są w naszych czasach te najważniejsze wyzwania i papieskie troski związane z rodziną?
- Obserwowałem i wciąż obserwuję, z bardzo bliska, najpierw jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny, a dziś jako przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i wielki kanclerz Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, że rodzina znajduje się dziś w sytuacji paradoksalnej. Z jednej strony wszyscy jej pragną, a z drugiej strony stoi ona na rozdrożu podziałów, separacji, przemocy. Temu rozdarciu towarzyszy jednak głęboka potrzeba rodziny w świecie osamotnienia.
Pierwszym z zadań, jakie Kościół musi dziś kontynuować, jest wspieranie wspólnoty wobec nasilającego się indywidualizmu. Wspieranie miłości wobec obojętności. Bo tam, gdzie jest osamotnienie i obojętność - tam nie ma życia, jest jedynie śmierć. Dlatego pierwsze pytanie, jakie musimy sobie postawić, brzmi: jak sprawić by wzrastały braterstwo i wspólnota?
Kluczowym pytaniem jest też to, dlaczego młodzi wolą dziś żyć razem, nie pobierając się? Ten bardzo smutny fakt stanowi wyzwanie nie tylko dla Kościoła, ale i dla społeczeństwa. Przekazując Ewangelię rodziny i małżeństwa nie starajmy się przekazywać przesłania atrakcyjnego, ale takie , które dotknie i poruszy serca młodych. Czy fakt, że młodzi wolą żyć razem bez ślubu, bo traktują małżeństwo jako więzienie, nie powinien wzywać nas do refleksji? Do zastanowienia się, czy potrafimy dobrze przekazać Ewangelię miłości i rodziny? Czyż nie ma ryzyka, że i my sami dajemy pierwszeństwo miłości romantycznej, nad miłością życia?
Jestem przekonany, że konieczne jest ponowne przemyślenie przesłanie, które chcemy przekazać młodym. Jeśli pochylimy się nad przesłaniem biblijnym, widzimy, że Bóg powierza przymierzu między kobietą a mężczyzną - nie oddzielnie: kobiecie, albo mężczyźnie, ale ich przymierzu - dwa ważne zadania: po pierwsze strzeżenie dzieła stworzenia, po drugie: odpowiedzialność za kolejne pokolenia. Zatem nikt nie pobiera się dla siebie samego, ale po to, by zmieniać świat według projektu Boga. Starajmy się to przekazywać, a nie mówić jedynie, że małżeństwo jest nierozerwalne.
Wielu młodych, także chrześcijan, mówi, że nie wierzy w nierozerwalność małżeństwa. Jak odpowiedzieć na te wątpliwości?
- Romantyczny indywidualizm jest źródłem nieszczęścia w świecie. Bóg powołuje nas do przemieniania świata na bardziej sprawiedliwy, solidarny, braterski - właśnie poprzez to przymierze mężczyzny i kobiety, którzy odkrywają, że najważniejszy sposób realizowania siebie dokonuje się właśnie w rodzinie.
Abp Paglia: człowiek sądzi, że może zburzyć to, co złączył Bóg >>
Małżeństwo jest nierozerwalne, bo ma do wypełnienia właśnie to zadanie. Wartością małżeństwa nie jest jego nierozerwalność, ale misja. Jeśli mówimy, że to, co liczy się najbardziej, to uczucia, to potwierdza nasz indywidualizm: każdy myśli tylko o sobie. Dlatego też martwię się, kiedy słyszę, że w "Amoris Laetitia" podkreśla się tylko jeden aspekt.
Ale jak należy interpretować ten, słynny już, rozdział 8 adhortacji?
- Nie zrozumie się go bez zrozumienia tego, co przed chwilą powiedziałem. Przywiązujemy ogromne znaczenie do jednego aspektu, zapominając o całości. Skupiamy się na źdźble w oku, które przesłania nam wielki skarb. Ale dobrze, zacznijmy od tego źdźbła. Ono zachęca nas do pewnej zmiany eklezjologicznej, nowego sposobu przeżywania wspólnoty Kościoła: kiedy papież podkreśla te trzy czasowniki: towarzyszyć, rozeznawać i integrować, wzywa do tworzenia Kościoła, który jest rodziną, a nie strukturą biurokratyczną, który jest matką, a nie macochą. Kościoła gotowego do ratowania wszystkich swoich dzieci, także tych "najgorszych". Kościoła, który patrzy sercem matki, a nie sędziego, który nie zamyka oczu wobec choroby, ani też nie mówi, że choroba jest dobrem. Który nazywa chorobę, chorobą i chce ją uleczyć, a nie opuścić. Kościoła, który jest pełen miłosierdzia i który umie towarzyszyć, z Bożą cierpliwością.
Tak, jak w biblijnej przypowieści: i chwast i ziarno są wewnątrz Kościoła i w życiu każdego z nas. Tylko Kościół, który jest matką, może zrozumieć dzieci, także kiedy błądzą. Matka nie ukrywa takiego dziecka, ale bierze je za rękę i próbuje pomóc. Nawet, jeśli choroba trwa długo, jest chroniczna. Dziś niestety mamy parafie, które są bardzo biurokratyczne a mało rodzinne. I rodziny bardzo zamknięte w sobie, a mało eklezjalne. Musimy odkryć nowe przymierze, to o którym mówi papież w swoich katechezach. W tym znaczeniu on nie potępia, ale wymaga odpowiedzialnego towarzyszenia. Jeśli matka nie towarzyszy dziecku, nie wie, czego ono potrzebuje.
Abp Paglia o "Amoris laetitia": nie dla błogosławienia ran >>
Mówimy, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, ale czy naprawdę nimi jesteśmy? To jest prawdziwy rozdział 8! Reguły są ważne, ale bez odniesienia do życia - nie ratują. Kiedy słyszę, jak mówi się, że papież chce Komunii św. dla rozwodników w powtórnych związkach, mówię - nie. Ta choroba jest poważna, dlatego papież Franciszek mówi: zwiększmy liczbę aptek, także tych na peryferiach, by pomóc chorym. By chory miał szansę na lekarstwo, ale nie na usprawiedliwienie. To jest ta zmiana stylu. "Amoris Lateitia" wzywa nas wszystkich do zmiany myślenia.
Ale gdzie mają szukać odpowiedzi ci wszyscy, którzy potrzebują instrukcji, którzy nie wiedzą, co odpowiedzieć w konfesjonale?
- W "Księdze reguły pasterskiej" św. Grzegorz Wielki pisał o tym, że każdego należy nakarmić tym chlebem, którego ta osoba potrzebuje. Nie innym. Dlatego "Amoris Laetitia" wyznacza kryteria, a następnie oczekuje od pasterzy, by - nie w sposób autonomiczny, ale we wspólnocie - próbowali zrozumieć, w jaki sposób odpowiedzieć. Oczywiście, towarzyszenie, rozeznawanie i integrowanie - to nie mechanizm: pytanie - odpowiedź, ale droga do przejścia. Jeśli traktujemy spowiedź i pozostałe sakramenty usługowo: przychodzę, płacę, otrzymuję - zapominamy, że kiedy przychodzimy z pomocą biedakowi - już wtedy spotykamy Jezusa. Że jeśli słuchamy słów Pisma Świętego - już spotykamy Jezusa. Zatem pierwszym Ciałem Chrystusa, które każdy z nas powinien otrzymywać, jest ciało Kościoła. Potem wyruszmy w drogę i zobaczmy, dokąd nas zaprowadzi - i o to prosi papież. On prosi o wyruszenie w drogę - my oczekujemy reguł. Prosi o rozeznawanie - my oczekujemy instrukcji.
Ojciec Święty prosi też, by księża byli księżmi: by współodczuwali i towarzyszyli, a nie byli urzędnikami, ekonomami, administratorami. Dziś gubi się znaczenie ojca duchownego, znaczenie słuchania. Wiele sytuacji, które rozgrywają się w rodzinach, to dramaty, które potrzebują wysłuchania, pocieszenia, zrozumienia - a my chcemy te dramaty ludzkie rozwiązywać odpowiedziami: tak, albo nie. Grozi nam, że zostaniemy funkcjonariuszami.
Na czym w tej sytuacji polega rola świeckich?
- Rolą świeckich jest odkrywanie swojej odpowiedzialności duszpasterskiej, jako braci, sióstr matek, ojców. Kościół nie należy do proboszcza, ani księży. Odpowiedzialność za głoszenie Ewangelii spoczywa na świeckich. Przecież w zakładach pracy nie ma kapelanów. To pracownicy, jeden drugiemu, powinni mówić o Jezusie. Jeden polityk - drugiemu. Handlowiec - handlowcowi. Nasz Kościół jest bardzo sklerykalizowany. Z tego wynika wiele niezrozumienia. Także tego wokół "Amoris Laetitia". Gdzie tymczasem są rodziny chrześcijańskie i wspólnota chrześcijańska, kiedy małżeństwo przeżywa kryzys?
W tym kontekście życzyłbym sobie, żeby młodzi odkryli tę odpowiedzialność tworzenia świata którego my, dorośli nie możemy już stworzyć.
Skomentuj artykuł