Andrzej Hołowaty OP: przez rany naprawdę więcej widać

Andrzej Hołowaty OP: przez rany naprawdę więcej widać
(fot. shutterstock.com)
Andrzej Hołowaty OP

Przeczytaj wyjątkowy komentarz do dzisiejszej Ewangelii. Jeśli myślisz, że cierpienie jest niepotrzebne i do niczego nie prowadzi, te słowa mogą stać się dla ciebie otuchą.

Dzisiejsza Ewangelia jest ciągiem dalszym do ośmiu błogosławieństw, a więc ta sól, to miasto na górze oraz światło o których mówi dziś Jezus, to są ci wszyscy, którzy w swoim życiu na serio biorą te błogosławieństwa. Zwróćmy uwagę: soli jest mało, a jednak nadaje smak. Nadaje smak życiu naszemu - o ile temu błogosławieństwu służymy i wcielamy je w życie - i nadaje smak życiu innych. Warto jeszcze raz powrócić do tej esencji Ewangelii, którą jest osiem błogosławieństw.

Zróbmy eksperyment myślowy: załóżmy że w świecie już nie ma ludzi ubogich duchem, to znaczy nie ma takich ludzi, którzy uniezależnili się dóbr materialnych i intelektualnych, którzy nie hołdują modom. Załóżmy, że nie ma już takich ludzi, którzy płaczą - odczuwają ból i poprzez ten ból i cierpienie uczą się i są coraz bardziej cierpliwsi. Takie "zwykłe ludzkie szczęście, które"- jak mówi ks. Twardowski - "liże nas po twarzy", nic nam nie daje. Dopiero wtedy się uczymy, wtedy jesteśmy wrażliwi jak membrana na siebie i innych, jeżeli jesteśmy też przeorani bólem. Przez rany naprawdę więcej widać. Załóżmy, że tych ludzi nie ma. Załóżmy, że nie ma takich, którzy pragną pokoju, nie ma takich, którzy potrafią nadstawić kark i walczyć o sprawiedliwość. Załóżmy, że wszystkich ludzi można kupić. To przecież byłby straszny świat! Może ktoś powiedzieć: "Przecież tak jest". Owszem, w dużej mierze tak. Ale my wszyscy jesteśmy przez Jezusa wezwani, żeby być innymi, żeby iść pod prąd, żeby być takimi ludźmi, którzy nawet jeśli 99 razy upadną i zaryją nosem, to nadal będę uważali, że postawa stojąca jest najważniejsza w życiu, a nie leżąca.

Jesteśmy wezwani, aby być takimi ludźmi, którzy nie będą ulegali modom salonowym i nie będą sobie dawali narzucać modnych poglądów tylko dlatego, że pół Europy, albo nawet cała, o tym mówi, mówią o tym mądrzy ludzie z profesorskimi tytułami i ciągle będziemy powracali do Ewangelii, nawet jeśli będziemy za to chłostani. To jest właśnie sól ziemi, to jest światło świata. Jednocześnie trzeba pamiętać, że nie spotkają nas za to zaszczyty, ale możemy popaść w bardzo wielką pułapkę, jeżeli już będziemy tak postępowali. Człowiek ma takie tendencje, że lubi siebie oglądać jako bohatera. I wtedy może nam się wydawać, że to my jesteśmy tacy wielcy, tacy błogosławieni. Jezus uprzedza to nasze pokrętne myślenie i mówi w ten sposób: "Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki, ale chwalili Ojca, który jest w niebie". Te uczynki nie ze mnie pochodzą. Jezus lapidarnie to określił, że "słudzy nieużyteczni jesteśmy". Jeżeli wszystko wykonamy, co jest w błogosławieństwach, sami umiejmy sobie powiedzieć, że jesteśmy sługami nieużytecznymi, że ta cała moc nie pochodzi z nas, tylko my służymy tej mocy. Bardzo lapidarnie, a jednocześnie mocno, ujął to Zbigniew Herbert w "Przesłaniu pana Cogito":

DEON.PL POLECA

Strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
Oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
Powtarzaj: zostałem powołany, czyż nie było lepszych?

Fantastyczne ujęcie człowieka, który jest wierny pewnym ważnym wartościom i idzie pod prąd, a jednocześnie nie odczuwa z tego powodu dumy niepotrzebnej. To naprawdę wyższa szkoła jazdy!

Oczywiście można powiedzieć, że są to słowa. Ale gdyby takich ludzi nie było wśród nas, to życie by nie miało smaku. Każdy przecież zna takich ludzi - mam nadzieję - którzy potrafią w ten sposób postępować, i nawet wtedy, kiedy my się upadlamy, to oni trwają i nie skaczą przez obręcze kłamstw zręcznie płynąc przez życie.

Tacy ludzie dają mi nadzieję w momencie, kiedy zorientuję się, że skrewiłem, że porzuciłem osiem błogosławieństw - wiem, że jest obok człowiek, który stara się żyć pełnią życia. Dzięki takim ludziom odzyskuję smak życia. Są tacy ludzie i wszyscy jesteśmy do tego powołani. Obyśmy sprostali temu powołaniu i obyśmy pamiętali jednocześnie, że to wszystko zdziała w nas Pan Bóg o tyle, o ile na serio przyjmiemy te osiem błogosławieństw. To jest tak naprawdę szczęście człowieka. Sługa nieużyteczny, który widzi, wie, czuje, że to wszystko co jest piękne, wspaniałe, dobre - często bolesne w jego życiu - nie jest jego autorstwa, tylko on pozwolił w ten sposób działać Bogu w sobie.

Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Andrzej Hołowaty OP: przez rany naprawdę więcej widać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.