Bóg nie pozostawił człowieka samego na ziemi. Cały czas mu towarzyszy i na różne sposoby ujawnia swoją obecność. Jak zauważać te Boże interwencje i jak czytać znaki, które daje?
Bóg nie tylko jest, ale jest obecny i działa w życiu człowieka. Jego doświadczenia, radości i problemy nie są Mu obojętne. Dobrze je zna, jednak pragnie od nas usłyszeć o tym, co przeżywamy. Stąd też stajemy wobec Niego i opowiadamy Mu w zaufaniu o wszystkich swoich doświadczeniach.
Jego obecność jest powszednia i opatrznościowa. Zdarzają się chwile, że interweniuje nie tyle mocniej, co w sposób wyjątkowy, czasem zaskakujący, zawsze jednak przejawiając swoją troskę. Robi wszystko, aby ocalić człowieka, ale nie naruszając jego wolności, by w nikim nie został udaremniony zamiar Jego ocalającej miłości (por. Łk 7,30).
Obecność działającego Boga
Biblia ukazuje wiele postaci, które przekonały się o obecności Boga działającego w ich życiu. Mojżesz usłyszał przyrzeczenie: "Ja będę z tobą. Znakiem zaś dla ciebie, że Ja cię posłałem, będzie to, że po wyprowadzeniu tego ludu z Egiptu oddacie cześć Bogu na tej górze" (Wj 3,12), chociaż zapowiedziany znak, co ciekawe, pojawił się dopiero po wykonaniu zadania. Bóg przekonywał o swojej obecności także Jeremiasza: "Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić" (Jr 1,8). Podobne zapewnienie otrzymał każdy z nas: "Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa" (Wj 23,20-21). Winniśmy zatem korzystać z tego wsparcia, wychwytując te wewnętrzne poruszenia, które są niczym szarpnięcie za rękaw, by nie zrobić kroku w stronę niebezpieczeństwa.
Kto żyje w przekonaniu, że obecność Boga w jego życiu nie jest tylko wzniosłym sloganem, ale rzeczywistością, w naturalny sposób staje się bardziej wyczulony na wszelkie przejawy Jego działania. Największą w tym przeszkodą jest pycha i przekonanie o własnej samowystarczalności. Wówczas w przypadku cudownych Bożych interwencji dochodzi do przywłaszczenia sobie ich efektów i pielęgnowania poczucia, że wszystko zawdzięczamy wyłącznie sobie.
Tak myślącego człowieka Bóg także nie pozostawia samego: "Chce odwieść człowieka od grzechu i męża uwolnić od pychy, uchronić duszę od grobu, a życie - od ciosu dzidy" (Hi 33,17-18). Nieustannie ochrania go, a robi to paradoksalnie również poprzez swoje przykazania, bo właśnie po to one są, aby człowiek nie zatracił siebie: "Strzec przykazań to chronić swe życie, kto gardzi powagą, zginie" (Prz 19,16). Dlatego Bóg na różne sposoby wciąż interweniuje, dając znaki, którymi prowokuje do przyjęcia perspektywy wiary.
Boże znaki i interwencje
Najlepsze wytłumaczenie sensu znaków daje Jezus w rozmowie z ludźmi biegnącymi za Nim po rozmnożeniu chleba: "Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości" (J 6,26). Faktycznie, powodem ich zadowolenia było zaspokojenie głodu, a także przebywanie pośród nich cudotwórcy. Nie byli jednak w stanie rozpoznać w Nim mesjasza. A przecież dawał im kolejne sygnały - przemienienie wody w wino, rozmnożenie chleba, wyprowadzenie Łazarza z grobu, a także inne uzdrowienia - aby uwierzyli, że jest posłanym przez Boga Jego Synem.
O to samo chodzi także dzisiaj. Wsparty wiarą człowiek na własne oczy winien widzieć działającego Boga, kiedy gorycz pamiętliwości zostaje przemieniona w słodycz przebaczenia, kiedy chleba eucharystycznego wystarcza dla wszystkich, kiedy pogrążeni w duchowej śmierci wychodzą do życia, kiedy chorzy i zniewoleni odzyskują zdrowie fizycznie, psychiczne i duchowe.
Przedziwne w tym kontekście okazuje się zachowanie tłumu z Ewangelii, któremu na pytanie o dzieła Boże Jezus odpowiedział: "Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał" (J 6,28). Odpowiedź ta była jednak dla wielu niewystarczająca, toteż nadal Go prowokowali: "Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz?" (J 6,30). Za nic bowiem mieli to, że dopiero co jedli chleb, który dla nich rozmnożył.
Przytoczona powyżej scena biblijna pokazuje, jak szybko można zapomnieć o Bożych interwencjach albo tak się do nich przyzwyczaić, że przestaną być znakami. Wówczas człowiek będzie żądał kolejnych. Wymownym dopowiedzeniem tej myśli niech będzie historia bogacza, który poprosił, by Abraham posłał Łazarza do jego braci na znak, aby się nawrócili. Zamiast spełnienia prośby, usłyszał wyjaśnienie: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą" (Łk 16,31). Kto nie chce wierzyć, nie uwierzy. Mamy jednak Jezusa powstałego z martwych, słowo Boże, wspólnotę Kościoła, sakramenty i wiarę, której Bóg nie szczędzi nikomu, kto ją naprawdę chce mieć.
Przede wszystkim wiara
Oświecające w tym względzie są doświadczenia opisane w Ewangeliach. Zachariasz na dziewięć miesięcy został pozbawiony mowy, ponieważ nie uwierzył. Maryja zaś przez dziewięć miesięcy nosiła w sobie Słowo Boże, żywe, rozwijające się w niej Dzieciątko. Brak mowy był znakiem i nowe życie było znakiem.
Tak jest do dziś. Bóg nadal interweniuje - i tak będzie do końca - bo wierzących chce mieć jeszcze bliżej siebie, a niewierzących ocalić, budząc w nich wiarę. Nie zawsze pochodzące od Niego znaki muszą być spektakularne. Głos przemawiającego Boga na ogół można odebrać wewnętrznym słuchem. Podobnie Boże światło nie tyle rozjaśnia przestrzenie i pomieszczenia, co wnętrze człowieka. Przychodzi, aby wszystko stało się jasne. Ostatecznie mamy upodobnić się do Jezusa, aby Jego obraz i podobieństwo w nas przestały być katechetyczną formułą, a stały się życiodajną siłą, ożywiającą nas i innych.
Bóg daje znaki, bo chce przebudzić człowieka do życia pełnią. Są one różne. Może to być zarówno doświadczenie trudności, jak i powodzenia, tak choroby, jak i uzdrowienia... Sztuka ich odczytywania polega na tym, aby nie zatrzymywać się na powierzchni, ale widzieć ich głębię i znaczenie. Przezwyciężenie trudności za sprawą ponadnaturalnego działania można bowiem przypisać własnej zasłudze, a cudownie uzdrowiony człowiek może dalej żyć, jakby nic się nie stało, jakby Boga nie było. Znaki są po to, abyśmy wciąż na nowo przekonywali się, że Bóg jest z nami, żyje i działa nie tylko w Kościele, ale w życiu każdego, kto chodzi po tej ziemi.
Sztuka czytania Bożych podszeptów
Uczniowie, zaniepokojeni brakiem chleba, nie słuchali tego, co mówił im Jezus, a przestrzegał ich przed kwasem faryzeuszów i Heroda, czyli przed niezdolnością do ewangelicznego myślenia. Przypomniał im wtedy obie historie z rozmnożeniem chleba, pytając jednocześnie, ile koszów tego, co zostało, zebrali: "«Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?». Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście». «A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?». Odpowiedzieli: «Siedem». I rzekł im: «Jeszcze nie rozumiecie?»" (Mk 8,18-21). Wcześniej zrobił im wyrzut, zachęcając do tego, co dzisiejszym językiem nazwalibyśmy spojrzeniem sakramentalnym, które widzi dalej i głębiej: "Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?" (Mk 8,17-18).
Człowiek, jak ci uczniowie, może mieć doskonałą pamięć i przechowywać w niej wszystkie wydarzenia ze swego życia, wszystkie zanoszone do Boga modlitwy, wszystkie spotkania z ludźmi. Chociaż będzie w stanie odtworzyć je z matematyczną precyzją, może nie rozumieć sensu tych zdarzeń. Nie o taką pamięć chodzi w wierze. W czytaniu znaków jest ona zupełnie nieprzydatna. Jeśli człowiek nie umie odkrywać nieprzypadkowości zdarzeń ani wyciągać z nich wniosków, nigdy nie przekona się o opatrznościowym działaniu Boga, za sprawą którego jest przez Niego prowadzony po bezpiecznej drodze szczęścia, a kiedy z niej nieopatrznie zejdzie, ponownie na nią naprowadzany.
Wiara to pamięć o Bogu prowadzącym człowieka w podobny sposób jak naród wybrany: poprzez przeznaczone mu życie, które umacnia go w przekonaniu, że jego historia wciąż trwa i otwiera się na przyszłość, aby ostatecznie przejść przez bramę wiecznej chwały.
Światłe oczy serca
Przedzieranie się przez zewnętrzną powłokę widzialności do tego, co kryje się wewnątrz i stanowi istotę rzeczy, pokazuje historia św. Franciszka. Już na początku swego nawrócenia przestał postrzegać trędowatych przez pryzmat ich gorzkiej zewnętrzności, ponieważ odkrył, że można wpierw dostrzec ich wnętrze naznaczone godnością dzieci Bożych, za które Chrystus oddał życie na krzyżu.
Efektem takiego sposobu postrzegania było uwielbienie Boga oraz wewnętrzne widzenie Go we wszystkim, co jawiło się zmysłom i czego doświadczał. Święty Franciszek w stopniu doskonałym posiadł umiejętność czytania i rozumienia znaków zgodnie z Bożym zamysłem. Co więcej, w swoich Napomnieniach pozostawił nam podpowiedź, jak należy to czynić: "«Błogosławieni czystego serca, bo oni będą widzieć Boga» (Mt 5,8). Naprawdę czystego serca są ci, którzy nie zatrzymują wzroku na tym, co ziemskie, a szukają tego, co niebieskie, i nie przestają nigdy czystym sercem i duszą uwielbiać i widzieć Pana Boga żywego i prawdziwego".
W taki oto sposób codzienność wiary może wypełniać się znakami, bo wszystko, czego człowiek doświadcza, staje się powodem do uwielbienia Boga. Z tego rodzi się umiejętność widzenia Go oczami duszy, co z kolei umożliwia życie w niewzruszonej pewności, że Jezus żyje w nas i nas prowadzi. Wszystko zaś ujawnia się w zwyczajnej praktyce wiary: codziennej lekturze słowa Bożego, którego konkretne fragmenty Kościół daje na każdy dzień, przywoływaniu obecności Boga w specyficznych sytuacjach i w Jego odpowiedziach, w sakramencie pojednania i kierownictwie duchowym, uwielbieniu Boga w osobach i zdarzeniach.
Nie trzeba szukać cudowności, bo wystarczająco cudowne jest życie z Bogiem. Kiedy On uzna za słuszne, aby wspomóc naszą wiarę nadzwyczajnym znakiem, z pewnością go udzieli. Żeby nie przegapić tego działania, trzeba na co dzień dbać o "światłe oczy serca" (Ef 1,18).
Andrzej Zając OFMConv - franciszkanin, doktor teologii, nauczyciel akademicki, rekolekcjonista, tłumacz, wydawca. Autor tomików wierszy i książek.
Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".
Skomentuj artykuł