Tak bardzo dziwią mnie coroczne akcje w stylu "nie świętuję Halloween, świętuję wszystkich świętych", bo to absolutnie nic nie wnosi.
Dla mnie definicją chrześcijańskiej misji jest głoszenie Chrystusa w każdym możliwym miejscu. Szczególnie tam gdzie panuje ciemność, zło i brak miłości. W dzisiejszym czytaniu Paweł zdaje się mówić dokładnie o tym samym: "Że na wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa, z tego się cieszę i będę się cieszył." Dlatego tak bardzo dziwią mnie coroczne akcje w stylu "nie świętuję Halloween, świętuję wszystkich świętych", bo to absolutnie nic nie wnosi.
Dla mnie zawsze pytaniem było, jak możemy pozytywnie wejść w to, co jest współczesną popkulturą (która zawsze jakaś była, jest i będzie), aby tam głosić to, co jest dla nas najwyższą wartością.
Wczoraj byłam na wieczorze filmowym w moim gimnazjum i postanowiłam przynieść własną dynię, na której wyryłam napis "Jezus żyje", a sama pośród wiedźm i wampirów wystąpiłam w stroju anielskim. Kompromis ze złem? A może bardzo konkretny pomysł na realizację Pawłowej zachęty? Myślę, że zamiast zabraniać dzieciom zbierać cukierki, można uczynić ich orędownikami Jezusowego światła i np. przebrać za jakąś pozytywną postać. Myślę, że zamiast przepędzać przebrane dzieci, które nas odwiedzą, można im do cukierka dołożyć jakiś pobożny obrazek świętego (co zresztą zrobiła kiedyś jedna z moich współ-sióstr!). Bądźmy kreatywni i pokazujmy dobro!
Dzisiejsze czytanie mówi też dalej o czymś, co osobiście jest dla mnie kluczowe w myśleniu o śmierci. "Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk." Myślę, że to powinno być wyznacznikiem naszego podejścia do śmierci i do zmarłych. Jezus zwyciężył śmierć i uczynił z niej tylko bramę do naszej wieczności. Nie ma tam dla nas nic strasznego. W naszej polskiej tradycji zamieniliśmy radość z pięknego życia świętych i naszych bliskich na "zadumę" nad grobami. A może warto po prostu świętować z tymi, którzy już odeszli, bo wszak wierzymy, że są pośród nas i chcą nam pomagać dochodzić do naszej świętości. Z racji moich nauk hiszpańskiego widziałam wczoraj uroczą kreskówkę o dniu zmarłych w meksykańskiej tradycji - chyba bym się tam odnalazła.
Uczmy się być mądrzy, głosząc Dobrą Nowinę wszędzie bez wyjątków. Możemy zakazywać, mówić, że złe, straszyć i ostrzegać, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, by dzięki temu ktoś się nawrócił… możemy też być kreatywni i w każdych warunkach głosić Zmartwychwstanie - dzięki temu to już i owszem!
S. Ewa Bartosiewicz - zakonnica ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacre Coeur). Wpis pochodzi z jej autorskiego bloga "Spojrzenie serca".
Skomentuj artykuł