Na scenie dzisiejszej Ewangelii pojawia się postać Jana Chrzciciela. Jan w sposób bezkompromisowy i niedyplomatyczny piętnował romans Heroda Antypasa z bratową Herodiadą. W konsekwencji Herod kazał go uwięzić i później zamordować. Przebywając w więzieniu, Jan wysyła swoich uczniów do Jezusa z pytaniem, czy rzeczywiście jest Mesjaszem?
Jan wcześniej rozpoznał Jezusa, widział Ducha Świętego zstępującego na Niego, wskazał Go uczniom jako oczekiwanego Mesjasza, sam w pokorze uznał się za niegodnego, by nosić Mu sandały…
W więzieniu, w zewnętrznej nocy, w obliczu śmierci Jan doświadcza próby; ogarnia go mrok wewnętrzny, dręczą pokusy, wątpliwości, pytania, czy rzeczywiście Jezus jest Bogiem. Te wątpliwości człowieka, który całkowicie oddał się Jezusowi świadczą, że każdy człowiek, nawet stojący najbliżej Boga, nie jest wolny od pokus. Każdy jest narażony na pokusy podważające sens trudu, zaangażowania, wiary… I może się nam nieraz wydawać, że życie duchowe to iluzja, miraż, złudzenia.
Zwątpienia i pokusy rodzą się zazwyczaj, gdy poddajemy się własnym, ludzkim myślom i kalkulacjom. Mogą być skutkiem nadmiernej koncentracji na sobie, własnych pragnieniach i potrzebach, a także skutkiem braku zaangażowania w modlitwę, lenistwa i egoizmu duchowego.
Czas wątpliwości, pokus bywa "dopuszczany przez Boga". Ten rodzaj wątpliwości, jest szansą, aby uczynić jakościowy skok, aby nie zatrzymywać się na modlitwie, wyobrażeniach czy myślach o Bogu ale doświadczyć samego Boga. Bo my częściej cenimy sobie dary, nawet duchowe niż samego Boga.
W obliczu wątpliwości Jan idzie wprost do Jezusa. Nie poddaje się pokusom, nie wchodzi z nimi w dialog, ale idzie do źródła, stawia pytanie bezpośrednio Jezusowi: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?
Gdy przeżywamy trudności wewnętrzne, istnieje tendencja, by je "pieścić", robić z siebie ofiarę, pielęgnować czarne myśli. Tymczasem właśnie wtedy trzeba reagować pozytywnie. Próba zawsze czyni mocniejszym. Najlepszym sposobem radzenia sobie z pokusami jest postawa Jana - iść z pytaniami do Jezusa, a więc modlitwa, rachunek sumienia, asceza oraz wierność, cierpliwość.
Zwróćmy jeszcze uwagę, że Jan rozpoznał czas i osobę Jezusa, ale nie rozpoznał stylu, sposobu Jego działania. Jezus jest jakby przeciwieństwem Jana. Jan jest surowym ascetą, jest bezkompromisowy, wymagający od siebie i innych, zapowiada karę, sąd… Jezus z kolei jest łagodny, delikatny, pełen współczucia, przebaczenia, miłosierdzia, miłości… Głosi dobrą nowinę, otwiera oczy, uszy i serca. Napełnia je dobrocią i miłością… Zachowanie Jezusa nie odpowiada wyobrażeniom, jakie miał o Nim Jan Chrzciciel.
Każdy z nas chętnie przypisuje Bogu własne odczucia, resentymenty, a nawet własną małość…Sugerujemy Bogu, jak powinien się zachowywać, a nawet, jaki powinien być. Bóg, dopuszczając wątpliwości i pokusy niszczy nasze wyobrażenia o Nim, demaskuje pokusę idolatrii, podważa nasze klasyfikacje, nie zgadza się z nami… Z drugiej strony prowokuje, by szanować Jego tajemnice, wchodzić w głębię, stawiać pytania, jak Jan.
Czy doświadczam wątpliwości wierze? Jak radzę sobie z pokusami? Co jest dla mnie cenniejsze: Jezus, Pan Bóg czy modlitwa i życie duchowe? Czy bliższy jest mi "Bóg Jana Chrzciciela" czy "Bóg Jezusa"?
Skomentuj artykuł