Jedna z najgroźniejszych broni diabła przeciw nam. W ten sposób doprowadza nas do beznadziei
Spośród wszystkich myśli tylko ta jedna zachowała swoją oryginalną grecką nazwę. Trudno ją dokładnie przełożyć na język polski. Jeden z największych znawców Ewagriusza, żyjący teraz jako pustelnik w Szwajcarii, ojciec Gabriel Bunge, napisał książkę na temat acedii, nadając jej tytuł: Acedia - duchowa depresja.
Myliłby się jednak ten, kto by widział w acedii jedynie zjawisko psychologiczne. Acedia ma w istocie wiele twarzy, ale można chyba powiedzieć, syntetyzując niejako jej różne aspekty, że jest to demon ucieczki: człowiek opanowany przez tę myśl rozwiązanie swoich problemów, trudności, które ma ze swoim życiem, z innymi ludźmi, ze swoją pracą, widzi w ucieczce.
Wcześniej dręczył go demon smutku, który ukazał mu bezsens egzystencji, bezsens jego wysiłków, jego pracy, jego starań (pomyślmy również o smutku, który może wywołać na przykład frustracja z tego powodu, że nie mogę poprawić się z jakiegoś grzechu, że ciągle spowiadam się z tego samego, że nie widzę postępu w mojej modlitwie), i to ostatecznie prowadzi do acedii, która zachęca człowieka przede wszystkim do tego, aby uciekł z placu boju.
Moja depresja nie była dziełem szatana >>
Demon pokazuje życie człowieka jako klęskę: "życie ci się nie udało! Ponieważ życie ci się nie udało, a chcesz być człowiekiem szczęśliwym, dlatego szybko uciekaj, uciekaj jak najszybciej, jak najdalej i najlepiej w jakąś nieznaną sobie jeszcze aktywność, której wcześniej nie podejmowałeś".
Ludzie postawieni wobec takich pokus podejmują decyzje skrajne: bardzo często biorą rozwody, porzucają kapłaństwo, życie zakonne… Całe ich poprzednie życie jawi im się jako bezsensowne, zmarnowane. I tak kształtują się ludzie, którzy nie potrafią na dłużej nigdzie zagrzać miejsca, osoby, które tak naprawdę mają pięćdziesiąt lat, a nie wiedzą, czym się chcą zajmować w życiu; ludzie, którzy robili wszystko i nic, którzy nie mają w sobie czegoś, co określilibyśmy jako stałość.
Dla Ewagriusza pewnego rodzaju lekarstwem jest ideał wyciszenia. Mimo iż to słowo kojarzy nam się może z brakiem walki, dla Ewagriusza jednak oznacza ono przede wszystkim żelazną wytrwałość wobec wciąż nacierających przeciwności. Człowiek wyciszony to człowiek wytrwały, silny, mocny, który na przekór wszystkiemu trwa w jednym miejscu. Acedia ma właśnie to do siebie, że wprowadza ciągłą zmianę: wszystko staje się mgłą, wszystko można zanegować, wszystko można zmienić; człowiekowi ten demon oferuje życie prostsze, łatwiejsze, lżejsze, wymagające mniej wysiłku od tego życia konkretnego, które jest.
Łatwo domyślić się, że acedia jest rodzajem fatamorgany i nie bez zdziwienia człowiek, który jej uległ, ostatecznie czuje, że znalazł się w pułapce - przed murem, którego przekroczyć się nie da.
Jak ta historia może się zakończyć? Ewagriusz podaje dwa alternatywne rozwiązania: pierwsze mówi, że wytrwałość może wprowadzić człowieka do ziemi pokoju, że w człowieka wstępuje w pewnym momencie "nowy duch", dochodzi do wniosku, że jeszcze nie wszystko stracone i życie może jeszcze mu coś dać…
Słowem, udręczony acedią spada z powrotem w sidła demona obżarstwa. Drugie jest bardziej optymistyczne: poprzez wytrwałość człowiekowi udaje się wymknąć z pułapki i uwolnić z przekonania, że cały świat jest zagrożony zagładą. Nie jest to łatwe, dlatego Ewagriusz opisuje, że po zgromieniu demona acedii duszę ogarnia niewysłowiony spokój.
Skomentuj artykuł