Niektórzy nazywają ją "duchową depresją", inni powiedzą, że to niepokój. Szuka się w niej problemu psychologicznego, a ona ma więcej twarzy. Nazywa się ją słowem, które trudno przetłumaczyć na język polski. To acedia, czyli demon ucieczki.
Nie bój się i nie poddawaj. Są sposoby na zdiagnozowanie, że to właśnie ta choroba męczy twoją duszę. Można ją poznać po określonych objawach.
Utrata radości
Utrata radości jest jak epidemia zombie. Najpierw zabija cię od środka, a następnie zaczynasz zarażać nią innych. Nietrudno o nią w świecie wypełnionym przez monotonną codzienną mowę-trawę, albo język pełny nienawiści. Uszy zamykają się na ożywcze słowo Jezusa. Życie religijne przestaje być kompasem w codziennych wyborach, bo dobę wypełniają przyziemne zmartwienia. Nawet się nie obejrzysz, a okaże się, że myślisz o Bogu tylko podczas świąt, może w trakcie Adwentu czy Wielkiego Postu.
A może wydaje ci się, że relacja z Bogiem ci spowszedniała, bo On jest tak blisko, że przestajesz o Nim myśleć i nie pytasz co wnosi do twojego życia? Radość ciągłego nawrócenia powoli się spiera jak stary t-shirt, a ty oddalasz się od Boga. Pamiętaj, że acedia często dopada tych, którzy są zbyt pewni siebie i przekonani o własnym zbawieniu. Podnosi głowę, gdy zapominamy o wielkiej ciemności, z której wybawił nas Jezus.
Każdego dnia ciesz się radością Ewangelii i przypominaj sobie do czego On cię wezwał umierając za ciebie.
Acedia to poważna choroba. Jak sobie z nią radzić? >>
Letniość lub wygoda
Wielu z nas nie doświadcza faktycznego ubóstwa. Pod blokiem stoi zaparkowany samochód, na dachu antena satelitarna, albo chociaż wykupiony abonament Netflixa. Gdy życie jest proste, traci się potrzebę czegoś więcej, czy kogoś większego. Dopóki chodzisz do kościoła w niedzielę, nie krzywdzisz bliskich i modlisz się przed snem - jakoś się to kręci. Znajomy rytm życia wprowadza cię w duchową drzemkę.
Jaka jest nasza wiara, gdy nie chcemy jej dzielić z innymi? Może nie jest wcale taka ważna? Największymi zmartwieniami staje się to, czy stać nas na nowy elektroniczny gadżet, albo jaki album puścić na coraz głośniej podkręconych słuchawkach. To nic dziwnego, przecież Jezus wiedział o tym mówiąc, że "łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego" [Mt 19, 24]. Względna zamożność, komfort i spokój ekonomiczny zagłuszyły w nas poczucie tego, co naprawdę ważne.
Acedia to pogrążenie w tym, co Pascal nazywał "rozrywką" - oddanie się samodzielnemu biegowi rzeczy bez poczucia wyzwań. Komfort, czyli stan w którym wydaje się, że nie warto się ruszać. Nie pozwól by ziemskie skarby zasłaniały te dary, które daje Bóg.
Frustracja
Już zacząłeś coś ze sobą robić, ale nie widzisz owoców swojej pracy. Nawet więcej - jeśli są, to zaraz znikają. Gdy pomagasz komuś, kto ewidentnie nie chce sobie pomóc, czujesz złość. Zacząłeś ćwiczyć swoją modlitwę, by była bardziej żywa i autentyczna, ale ulegasz ciągłemu rozproszeniu i po chwili o niej zapominasz. Wdajesz się w kolejną trollerską dyskusję, w której chcesz "bronić prawdy", ale tak bardzo poddajesz się emocjom, że się w nich zapominasz i zostaje pusta chęć zniszczenia oponenta.
Twoje życie jawi się jako nieudane, złamane i pozbawione sensu, więc "odwieszasz ręcznik", uciekasz z pola walki duchowej. Oczywiście, podejmujesz pewne działania, jak choćby poszukanie nowej pasji (którą zaraz porzucisz), wyprowadzka do innego miasta (bez żadnej wyraźnej potrzeby), czy poznanie nowych przyjaciół (zapomnisz o nich za pół roku). To brak stałości, który płynie z wyciszenia.
Zawsze poszukuj pokoju. Nie obojętności, ale prawdziwej zgody wewnątrz ciebie samego. Wtedy wyraźnie usłyszysz Boga.
Karol Kleczka - redaktor DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt. Prowadzi bloga "Notes publiczny".
Skomentuj artykuł