Krzywda boli. Oszczerstwo, znieważenie czy wykorzystanie, boli po koniuszki palców. Bo krzywda zawsze jest niezasłużona. Niesprawiedliwa. Więc chciałoby się krzyczeć, bólem i żalem upominając się o siebie. A co, jeśli krzyk więźnie w gardle? Czy cisza, w którą milczeniem pokornie wycofa się skrzywdzony, jest rozwiązaniem?
Piaskownica bywa pierwszym polem walki. To tam toczą się boje o foremki, o miejsce do stawiania babek. To tam po raz pierwszy wygrywa się pozycję, pierwszeństwo, uznanie. Życie w pigułce. No ale kiedyś wyrasta się z tej kilkumetrowej powierzchni okolonej murkiem. Wabi nas plac zabaw, nęcą zjeżdżalnie, huśtawki, inne atrakcje świata. Jednak mentalnie często pozostajemy w piaskownicy, na poziomie prymitywnych odwetowych reakcji. A to sypniemy piaskiem w oczy temu, kto nam taki suchy prysznic zaserwował, a to zakopiemy samochodzik czy foremkę komuś, kto i nam ukrył własność. Cóż z tego, że ten piasek to już nie piasek, a słowa? Niewiele zmienia fakt, że poszło o pieniądze, a nie foremkę. Ot, życiowa piaskownica.
Na początek warto uznać, że krzywda może się nam zdarzyć. To nic dobrego, oczekiwanego, ale tak bywa. I nic przed tym nie chroni – ani raz na zawsze, ani choćby krótkoterminowo. Wcześniej czy później, mniejsza czy większa zdarzy się. Czyjąś ręką spowodowana albo po prostu wiatr okoliczności piachem w oczy zawieje. Pod powiekami drapie, między zębami zgrzyta, ale winowajcy próżno szukać. I tak bywa. Tylko życie pod kloszem chroni skutecznie. Ale czy to jeszcze jest życie? Nie ma róży bez cierni. Uznanie, że rzeczywistość nie zawsze jest kolorowa, to dojrzałość.
Nie chodzi jednak o zgodę na krzywdę, polegającą na pogodzeniu się ze złem, które ona niesie. Nie można machnąć ręką i stwierdzić „Bywa”. Bo znoszenie krzywdy nie może oznaczać akceptacji wydarzającego się zła, nie może być równoznaczne z jego bagatelizowaniem lub z uznaniem niesprawiedliwości. A gdy jeszcze – nie daj Boże! – pojawia się myślenie: „Tak naprawdę to ja na to zasługuję. Należy mi się”, to znaczy, że wszystko jest nie tak. W ten sposób bowiem utrwala, wzmacnia się zło. Ale i tak bywa. Gdy lęk i bezradność podsuwają ofierze to przerażające wyjaśnienie i krępują w bezruchu. Pomoc może nadejść tylko z zewnątrz… Jak wielkie to zobowiązanie wobec bezsilnych!
Sprzeciw wobec zła jest konieczny. Niezbędne jest słowo upomnienia, rozmowa o krzywdzie, a kiedy trzeba wskazanie krzywdziciela, oskarżenie go i doprowadzenie do ukarania. Sytuacje są różne, jak krzywdy, które wołają o reakcje na nie. Jednak pierwsze i najważniejsze wydarza się we wnętrzu skrzywdzonego. To tu dzieje się cierpliwe krzywdy znoszenie, gdy podejmując słuszne i potrzebne działanie, nie nasyca go odcieniem zemsty, gdy patrząc na krzywdziciela, widzi pogubionego człowieka. To prawdziwe zwycięstwo: wyjść poza krzywdę i dostrzec biedę zadającego ból. To nie triumf bezradności czy słabości, ale miłosiernego spojrzenia.
Z piaskownicy fizycznie się wyrasta. Mentalnie też można z niej wyjść. Nie każdy kto sypnie piaskiem w oczy, musi być wrogiem. Może być po prostu niezdarny czy nieuważny. Może też być mały miarą swej złośliwości czy wręcz agresji. Tak, świat nie ma jedynie kojących barw pastelowych. Nikt nie obiecał nam relaksującej koloroterapii. Ale też nikt nie zabrania sięgnięcia po filtr miłosiernej cierpliwości wobec krzywd i krzywdziciela. Taki manewr skutecznie barwi rzeczywistość odcieniami niełatwej, ale bezcennej dojrzałości.
Krzywdy cierpliwie znosić. Nie zamykać oczu na doznaną szkodę. Nie wycofywać się z lęku czy bezsilności. Nie obwiniać siebie. Spojrzeć w swoje zranione serce i z tej perspektywy dostrzec biedę krzywdziciela i upomnieć się o siebie.
Skomentuj artykuł