Otrzymał prawie wszystkie kościelne zaszczyty i przywileje. Najszczęśliwszy był, gdy mógł wreszcie opuścić Rzym i zostać zwyczajnym ordynariuszem diecezji.
Karol Boromeusz to jedna z najważniejszych postaci Kościoła. Urodził się w 1538 r. w arystokratycznym i bardzo pobożnym rodzie. Był dziedzicem naprawdę wielkiego majątku. Jako siedmiolatek został przeznaczony na księdza przez symboliczny dar od biskupa Lodi, którym była klerycka suknia.
Miał zaledwie 12 lat, gdy został opatem w rodzinnej miejscowości. Wiązało się to z pierwszymi sporymi dochodami szlachcica. Już wtedy miał ogromną świadomość miłosierdzia i ubogich. Rozkazał ojcu rozdawać jego dochody z opactwa.
Gdy dorósł kształcił się m.in. na uniwersytecie w Pawii. Zdobył dwa doktoraty z prawa i był wyjątkowo zdolny. Wszystko zmieniło się, gdy w 1559 r. jego wuj został wybrany papieżem. Pius IV postanowił sprowadzić siostrzeńca do Rzymu. Tam Karol zyskał naprawdę imponującą pozycję. Nazywano go na dworze "okiem papieża". W wieku 23 lat został ogłoszony przez wujka kardynałem i arcybiskupem Mediolanu. Od tego momentu nie mógł już opuszczać Watykanu.
Karol przyjmował nowe godności wyłącznie jako posługę. Nie robił sobie nic z tytułów, natomiast coraz ciężej i więcej pracował dla ludzi, wobec których został ustanowiony. Liczne pieniądze przysługujące mu z racji pełnionych zaszczytnych funkcji przeznaczał na pomoc ubogim w swojej odległej diecezji. Nie gromadził prywatnego majątku. Natomiast jego cela była ubogim mniszym pokojem. Żył bardzo skromnie.
Będąc blisko papieża, Karol miał również wielu politycznych wrogów. Dlatego, gdy Pius IV zmarł, jego następca usunął kardynała Boromeusza z Rzymu. Miała to być kara za wpływy w Stolicy Apostolskiej, tymczasem Karol wracał szczęśliwy do diecezji, którą przed laty objął. Mimo ustanowienia w niej wikariusza generalnego, przez te wszystkie lata osobiście troszczył się o sprawy swoich wiernych i podejmował decyzje z daleka.
Po powrocie Karol Boromeusz zaangażował się w pomoc ubogim, budowę ochronek i liczne dzieła wspierające wiernych. W czasach panowania cholery apelował do kapłanów, aby powstawały duszpasterstwa dla odtrąconych chorych i ich rodzin. Podczas głodu kazał otworzyć diecezjalne spichlerze i rozdać żywność ludziom. Jednocześnie był bardzo zaangażowany w reformę Kościoła i zakończenie Soboru Trydenckiego, który od wielu lat stał w miejscu. Karol jako dobry zarządca pomógł zakończyć spory i doprowadzić go do końca.
Zmarł jak wielu innych świętych społeczników z wycieńczenia pracą i chorobą. Podczas rekolekcji zaraził się febrą i odszedł 3 listopada 1584 r. Był chrzcielnym patronem Jana Pawła II. To właśnie w jego wspomnienie abp Grzegorz Ryś obejmuje urząd metropolity łódzkiego i do postaci tego świętego często się odwołuje. Św. Karol Boromeusz jest dowodem na to, że ze zła można wyciągnąć wiele dobra, jeśli człowiek jest wierny Bogu. Nie dał się zepsuć poprzez liczne zaszczyty i gdy inni wróżyli mu wielki upadek, on pokornie wypełniał urząd biskupa i kardynała. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał wiernych, nie robiąc rozróżnień na ich status społeczny i wiarę. Ewangelizował i wspomagał wszystkich, a majątek Kościoła był dla niego przede wszystkim majątkiem wiernych.
Za jego wstawiennictwem warto modlić się w intencji kościelnych hierarchów. Św. Karol Boromeusz jest wzorem duszpasterza, kapłana i biskupa oddanego Bogu i ustanowionego dla ludzi.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
Skomentuj artykuł