(fot. shutterstock.com)
W okresie Adwentu, a i w samo Boże Narodzenie, warto sobie zadać pytanie, po co Bóg stał się człowiekiem.
W teologii przeważa obecnie pogląd, że tą przyczyną nie było jedynie zepsucie natury człowieka. Bo czy tak doniosłe wydarzenie mogło zależeć od grzechu? Bóg i tak by się wcielił, chociaż wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Niektórzy Ojcowie Kościoła twierdzą, że to właśnie wizja Wcielenia sprowokowała szatana do buntu przeciw Bogu. A więc główną racją Wcielenia była przede wszystkim miłość Boga do człowieka. Pragnął On, aby człowiek poznał Jego miłość. Chciał też wynieść naturę człowieka na najwyższy poziom, bo jak mówili Ojcowie Kościoła, Bóg po to stał się człowiekiem, żeby człowiek stał się Bogiem.
Wszystkie te powody są bez wątpienia ważne. Sądzę jednak, że warto jeszcze wspomnieć jeden. Charakterystyczne, że w Piśmie Świętym wielokrotnie pojawiają się wersety podobne do tych znanych z księgi Izajasza: "Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie" (Iz 1, 3);
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi" (Iz 55, 8-9).
A zatem człowiek Boga nie rozumie, nie jest w stanie pojąć Jego dróg. Jak jednak może je pojąć, skoro świat Boga i świat człowieka to światy różniące się od siebie? Ba, każdy z nas postrzega otaczającą rzeczywistość w określony sposób i często nie potrafi przekazać i nazwać tego doświadczenia, aby było ono w pełni zrozumiałe dla drugiego człowieka, nawet tego, który posługuje się tym samym językiem etnicznym. Zresztą, gdyby tak nie było, do porozumiewania się wystarczyłyby nam proste komunikaty, jak w świecie komputerów. O ile większa jest więc rozbieżność w postrzeganiu rzeczywistości przez Boga i przez człowieka! Stąd trudności komunikacyjne w relacjach nie tylko między ludźmi (tak, nie rozumiemy siebie nawzajem), ale i w relacjach między Bogiem a człowiekiem.
Czy zatem Bóg nie "musi" doświadczyć - co prawda w swoisty sposób, ale jednak - tego nierozumienia dróg Bożych przez człowieka? Czy nie dlatego właśnie się wciela? Wszak "nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu" (Hbr 4, 15). Może więc również doświadczonego w pewnym nierozumieniu dróg Bożych? Być może o tym niezrozumieniu świadczą słowa: "I mówił: "Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!" (Mk 14, 36). Jezus staje się tutaj w pewnym sensie podobny do Hioba, który też nie potrafił pojąć zamysłu Boga.
Jednak Bóg doświadcza tego niezrozumienia świata innej osoby - paradoksalnie niezrozumienia siebie samego! - po to, by je przełamać. A jedyną receptą na przezwyciężenie barier jest rozmowa (na to zresztą wskazuje współczesna filozofia komunikacji). Warto zwrócić uwagę na intensywność dialogu Jezusa z Ojcem. Jezus właściwie ciągle rozmawia ze swoim Ojcem w modlitwie, a najbardziej intensywnie w Ogrodzie Oliwnym przed swoją śmiercią. Oczywiście nie dlatego, że ten świat Boga jest mu tak "obcy" jak nam, ale dlatego, że osoby i ludzkie, i Boskie potrzebują rozmowy. Co więcej, można pokusić się o tezę, że Bożym zamiarem było ustanowienie pewnej nieprzekładalności świata jednej osoby na świat innej osoby, żeby dialog był możliwy i konieczny. Bo gdy nie ma tego niezrozumienia, rozmowa nie jest w ogóle potrzebna - wszak komputery ze sobą nie rozmawiają.
Jedną z przyczyn Wcielenia jest więc Boże pragnienie przełamania trudności komunikacyjnych między Bogiem a człowiekiem, najpierw doświadczenie ich do pewnego stopnia. Bóg chce nas przekonać, że konieczna jest rozmowa, żeby się zrozumieć. Dzięki Wcieleniu pokazuje również, że rozmowa jest możliwa i że człowiek nie jest w sytuacji beznadziejnej, jeśli chodzi o zrozumienie dróg Bożych. Bo kiedyś to zrozumienie będzie miało zupełnie inny wymiar: "Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany" (1Kor 13, 12).
Siadając do świątecznego stołu, warto więc wyłączyć telewizor i porozmawiać. Zbliżymy się bardziej do Boga i do siebie nawzajem.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł