Boże Serce jest naj… naj… naj… - niezniszczalne… a jednocześnie jakże kruche i cierpiące...
Czy dociera do nas, na drodze krzyżowej, jak bardzo kruchy jest Wszechmogący? Pozwólcie, że zacytuję słowa jednej z najbardziej znanych kolęd, tak kolęd, a nie pieśni pasyjnych. Zwróćmy uwagę na absurdy, które ona ogłasza, a które dotyczą Tego, którego mękę i śmierć rozważamy: "Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony… Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice – Nieskończony".
Uniżenie, którego pojąć nie sposób. Dalej, wzgardzony - okryty chwałą, śmiertelny Król nad wiekami… co to? Jak to? Otóż, człowiecze kochany, Bóg porzucił szczęście twoje wszedł między lud ukochany dzieląc z nim trudy i znoje. Istotnie niemało cierpiał, niemało, żeśmy byli winni sami… kulminacją jest refren: A Słowo Ciałem się stało i I mieszkało między nami! Oto pasja Boga wobec człowieka! Do tego jest zdolny Bóg dla mnie, dla ciebie, dla nas!
Oto w betlejemskiej szopie Serce Boże podane jest nam jak na dłoni. Oto na kalwaryjskiej drodze daje nam się całe. I widzimy je jako kruche, nieporadne, nieprzyjęte. Daje się swoim, a swoim Go nie przyjmują. Ranią je jeszcze mocniej, perfidniej, boleśniej. A On to przyjmuje. Jeśli nie pojmiemy kruchości Boga, kruchości, którą Jean Vanier nazwał ranliwością Boga to nigdy nie staniemy się współbrzmiący z tymże Sercem, nie jak cymbały brzmiące, ale jak serce przy sercu…
W tym rozważaniu spójrzmy na trzy ludzkie serca na drodze krzyżowej. Pierwsze to Serce Matki. Cóż przy tradycyjnej IV stacji drogi krzyżowej uczynić nam trzeba? Trwać tak jak Ona trwała. Co więcej trwać nawet jeśli siódmy miecz wbijany jest w serce? Ile mieczy wbitych i wbijanych jest w serce Pana Jezusa? Jej Serce zbolałe zjednoczone jest z Sercem Syna. Tam nie potrzeba słów. Tam wystarczą spojrzenia. Tam wystarczy bicie serca.
Drugie to serce Szymona z Cyrena. Człowiek wzięty z drogi? Wracał do domu z pracy. Mamy serce zmęczone, być może tyle rzeczy miał na głowie i w głowie. Przez zmęczenie serce obojętne, bo moje sprawy ważniejsze. Uderzenie Bożego Serca przychodzi znienacka… nie by zabić, ale by poruszyć. Nawet jak mi się nie chce. Nawet jak chciałbym usunąć się w cień. Serce trochę reanimowane, bo podejmuje na nowo, wbrew wszystkiemu swoją pracę. Jak dobrze, że choć nieświadomie, a może lepszym określeniem byłoby anonimowo serce Szymona jednoczy się z Bożym Sercem.
Trzecie serce, w którego głębie zaglądamy (bo została nam objawiona) to serce Weroniki. Żywe, pulsujące, spontaniczne. Wystawione na zranienia, na odepchnięcie, na niezrozumienie. Serce wyrywające się z piersi. Porywające się trochę z motyką na słońce. Tak przemawia serce do serca językiem miłości. Jakież to musiało być zjednoczenie miłości pokornej i prostej skoro jego owocem jest prawdziwy obraz? Rzekłbym, iż przez to przerwanie kordonu żołnierzy, nieprzejęcie się reakcjom tłumów, otarciem twarzy z łagodnością w jej sercu wypaliło się Serce Boga.
To co łączy te serca to ich kruchość… nad którą warto się pochylić i złączyć z kruchością Bożego Serca.
A wezwaniem z Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa na kolejne dni niech będzie to właśnie: Serce Jezusa, królu i zjednoczenie serc wszystkich…zmiłuj się nad nami. Uczyń serca nasze według Serca Twego, Serca kruchego!
Skomentuj artykuł