Ten, kto chce mówić o Bogu, stawia się w sytuacji kłopotliwej, krępującej. Bo jak o Bogu mówić, skoro On jest między nami. Jak o Bogu mówić, skoro On jest tu. Jak o Bogu mówić, skoro On jest w nas. Przecież nie można o Nim mówić jak o szafie stojącej w kącie. On jest związany z nami jako Stwarzający ze swoim stwarzanym tworem.
Tu przypomina mi się rozmowa na temat istnienia Boga i pytanie jednego z uczestników:
- Daj mi dowód na to, że Bóg istnieje.
Odpowiedź padła:
- Ja Go czuję intuicyjnie. Ja nie "wiem", że jest Bóg. Bo to jest za mało, za dalekie. Ja Go czuję, On jest we mnie.
Niemniej, jest faktem, że mówienie o Bogu jest bardzo niewygodne. Właśnie z tego powodu.
Warto zwrócić uwagę na "Skład Apostolski". W nim o Bogu Stworzycielu jest kawałeczek zdania, no, może 1 procent całości: "Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi". 95 procent jest o Jezusie Chrystusie i 4 procent o Duchu Świętym, może nawet trochę więcej. Jezus Chrystus jest pokazany w całej swojej historii, łącznie z wymienieniem Piłata.
A tak by się prosiło, żeby w "Składzie Apostolskim" było 90 procent na temat Boga Stworzyciela, 5 procent na temat Jezusa Chrystusa i 5 procent na temat Ducha Świętego.
A o czym trzeba by tam było mówić, gdy byłoby miejsce na Boga, Stworzyciela nieba i ziemi?
O tym najważniejszym, czego mi brak. Czego chyba każdemu z nas brak. Że, po pierwsze, Bóg jest samą doskonałością i potęgą. Że jest absolutną mądrością, najwyższą prawdą i pięknem. Że jest pokojem, ciszą, światłem, sprawiedliwością a zarazem najczystszą miłością.
Po drugie, że stworzył nas z miłości. I stworzył nas ku szczęściu nie tylko po śmierci, ale już tu na ziemi. Że każdy jest stworzony jako Jego słowo, Jego syn, Jego wyraz.
Że każdy ma w sobie podstawowe pragnienie świętości, to znaczy pragnienie prawdy, mądrości, prawości, miłości. Że niesie w sobie pragnienie zjednoczenia z Bogiem.
Innymi słowy, każdy z nas jest stworzony do miłości i za miłością tęskni. I tylko takie życie potrafi go uszczęśliwić. Nawet gdy upadnie, zaplącze się w zło, to przebija się do miłości.
A po trzecie, trzeba odrzucić obraz Boga Stwórcy jako Tego, który kiedyś stworzył świat. Nawet nie przestał się nim zajmować, nawet patrzy na niego z daleka, co tam się na nim kotłuje i dzieje. Pobłażliwie kiwa głową, ciesząc się czy oburzając się, czy złoszcząc się, czy może gniewając się.
A przecież to nie jest tak!
Bóg jest Stwórcą naszym aktualnym. Jest w nas, z każdą sekundą nas stwarzając.
On jest Bogiem nie tylko transcendentnym, ale immanentnym. On buduje z nami naszą historię osobową. Na każdą chwilę naszego życia. Podpowiadając nam, przygotowując nam korzystne sytuacje, stałe punkty odniesienia. Ukazując nam możliwości, szanse. Otwierając nam oczy na to, czego nie zauważamy. Pomagając nam na każdym kroku.
Na tym polega rola Stwórcy. To jest Stwórca-Miłość, to jest Stwórca-Mądrość, to jest Stwórca-Prawość, to jest Stwórca-Sprawiedliwość. I każda sytuacja życiowa jest wypracowana przez Niego również - jak i przez nas. My mamy podejmować Jego sugestie. On - stwarzać nam korzystne możliwości. Możliwości, które, niestety, nieraz przegapiamy.
Bo osoba nasza dopiero ukazuje się wtedy, kiedy my powiemy "tak" albo "nie". On za nas nie zrobi nic, bo dał nam wolną wolę jako największy przymiot człowieczy. On nie zastąpi nas na naszej drodze życiowej.
Bóg jest moim doradcą
Ktoś mi ostatnio powiedział z głęboką rozterką:
- No nie wiem, co zrobić. Naprawdę nie wiem, co mam dalej robić. Stoję przed ścianą. Nie wiem, jak mam się zachować. Nie wiem, jak mam wybrać, na co się zdecydować.
Odpowiedziałem:
- Poproś, żeby ci Bóg wskazał wyraźnie twoją drogę. On jest twoim Ojcem. Nie tylko Stwórcą, ale i Kierownikiem, Doradcą. On ci pomoże. Gdy nie widzisz, to poproś Go o to, żebyś zobaczył.
Tylko trzeba na to mieć chwilę czasu. Tylko w tym naszym rozgadanym dniu, w naszym codziennym rozgardiaszu, w powszechnym bałaganie musimy mieć chwilę czasu - na modlitwę. Żeby się skupić, żeby się wyciszyć. Żeby Go usłyszeć! Żeby Go zapytać.
On radzi. Tylko Go trzeba słuchać. On podsuwa, tylko trzeba Go usłyszeć. On ukazuje, tylko trzeba to zobaczyć. Trzeba mieć chwile w ciągu dnia na skupienie.
Co to jest pacierz ranny i wieczorny?
To jest odmówienie przekazanych nam przez naszych rodziców modlitw ustnych. Ale to jest narzędzie na wyciszenie się. To jest narzędzie na modlitwę. To jest sposób. To jest tylko sposób. Ale to jeszcze nie jest modlitwa.
Modlitwa to jest zjednoczenie z Bogiem. To jest zjednoczenie z Tym, który jest w tobie. A On jest wielopłaszczyznowy. Tak jak i ty jesteś wielopłaszczyznowy. On jest energią, mądrością, ciepłem, pojednaniem, wyrozumiałością, cierpliwością. On jest jasnością, światłem.
I trzeba zbliżyć się do Niego, utożsamić się z Nim, którego potrzebujesz aktualnie na teraz. Gdy na teraz potrzebujesz mądrości, możesz się spotkać z Nim jako mądrością. Możesz się spotkać z Nim jako ciszą, gdy potrzebujesz ciszy. Możesz się spotkać z Nim jako światłem, gdy potrzebujesz światła. Możesz spotkać się z Jego miłosierdziem, gdy potrzebujesz miłosierdzia.
Bóg jest ciszą
Klasycznym sposobem modlitwy jest różaniec. Ten, na który nieraz patrzymy z pobłażliwością czy nawet z lekceważeniem. Ten, który chętnie widzimy w rękach naszych babci czy naszych dziadziów. "Tak im pasuje - na stare lata". Ten, którym chętnie zwiążemy im dłonie, gdy ich ciała będą składane do trumny.
Nic bardziej błędnego niż takie patrzenie. To jest znowu - narzędzie. Narzędzie na to, żeby się wyciszyć. Gdy jesteśmy rozklekotani jak stary samochód, gdy jesteśmy rozdygotani jak trzęsący się ze zdenerwowania czy strachu człowiek, wtedy nam potrzeba ciszy, ukojenia - nam potrzeba spotkania z Bogiem.
Najważniejsze jest monotonne - i podkreślam: monotonne - odmawianie "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario". Które ma nas uspokoić.
Bo gdyby nam ktoś powiedział: "Przez 15 minut staraj się wyciszyć, wtedy w tej ciszy spotkasz Boga, który jest ciszą", wtedy czujemy się bezradni. Stwierdzamy, że my tego nie potrafimy. My nienauczeni. Inna jest nasza kultura. Inna nasza religijność, inne nasze praktyki.
Nie zapomnę tego i wraca mi to wciąż, gdy myślę o sprawie ciszy - Msza święta w klasztorze japońskim pod Tokio miała być odprawiona o godzinie 6 rano. Ale my zebraliśmy się w kaplicy godzinę wcześniej. Od 5 godziny milczeliśmy. Usadowieni w kręgu zakonnicy. Wpół przymknięte oczy, dłonie na kolanach, siedzieliśmy w pozycji kwiatu lotosu na tatami.
Ale to nie na nasze polskie możliwości. Gdyby nam ktoś powiedział: "Przez godzinę masz siedzieć". "No i co będę robił? Przez godzinę?" "Nic! Masz nic nie robić". Nie wytrzymamy. "To szkoda czasu". Dlatego Kościół wkłada ci w rękę różaniec i mówi: Módl się na różańcu. Odmów przynajmniej jedną część różańca, pięć tajemnic. W ten sposób masz ciszę w kolorze radosnym, bolesnym, chwalebnym albo świetlistym.
Żebyś się wyciszył! Żebyś się z Nim złączył - z Nim, który jest ciszą. Żeby zabłysło światło mądrości. Żeby zapłonął ogień miłości.
Uczciwe życie
Ale można być zjednoczonym z Bogiem przez cały dzień. Jeżeli życie nasze jest uczciwe, sprawiedliwe, jeżeli jest pełne miłości, przebaczenia, darowania, jeżeli jest to nasze życie intensywne, twórcze, mądre, mądre i jeszcze raz mądre, to wtedy idziemy razem z Nim. Bo On jest mądrością, uczciwością, prawością, bo On jest twórczością. Jeżeli życie nasze jest pełne pomysłowości i inicjatywy, to jest pełne i Boga, bo On jest inteligencją.
To nie znaczy, że modlitwa jest niepotrzebna. Wprost przeciwnie. Czym lepsza modlitwa, tym lepsze takie życie. I czym uczciwsze życie, tym bardziej gorąca jest modlitwa.
"Trzeba się zawsze modlić, a nigdy nie ustawać". I zawsze modlimy się i nigdy nie ustajemy, gdy właśnie tak żyjemy.
Jedna z najpiękniejszych pieśni, jakie znam:
"Być bliżej Ciebie chcę, o Boże mój.
Z Tobą przez życie lżej nieść krzyża znój.
Ty w sercu moim trwasz z miłością Stwórcy ziem,
tulisz w ojcowski płaszcz, chroniąc mnie w nim".
"Być bliżej Ciebie chcę na każdy dzień,
za Tobą życiem swym iść jako cień.
Daj tylko, Boże dusz, obecność Twoją czuć.
Myśl moją pośród burz na siebie zwróć".
Fragment książki: Katechizm dla poszukujących
Skomentuj artykuł