W obliczu kryzysu w Kościele, szukajmy pomocy u kobiet

W obliczu kryzysu w Kościele, szukajmy pomocy u kobiet
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: America Magazine Valerie Schultz

Jesteś katolicką matką wychowującą córki. Kiedy są już odpowiednio duże, musisz im coś wyjaśnić.

Chociaż Jezus nie był seksistą, instytucjonalny Kościół jest seksistowski, prawda? Tak to wygląda z perspektywy kobiet. Kiedy odmawia ci się udzielenia sakramentu wyłącznie z powodu twojej płci, to doświadczasz książkowego przykładu seksizmu. Mówię to z całą miłością jako katolicka matka, która nie odchodzi z Kościoła, jako wierny odszczepieniec, jako niedoskonały naśladowca Jezusa.

Ostatnio w imieniu Jezusa trzęsłam się ze złości z powodu seksizmu ukrytego we wskazówkach na temat stroju w kościele, które zamieszczono w parafialnym biuletynie. Tekst biuletynu sugerował, że kobiety i dziewczęta, które przychodzą na mszę w skąpym stroju - a które wszyscy widzieliśmy - są odpowiedzialne za wywoływanie grzesznych myśli w umysłach "innych" (to znaczy mężczyzn).

Najwyraźniej mężczyznom nigdy nie będzie można zaufać i nigdy nie zdobędą się na to, aby traktować kobiety jak równe sobie istoty ludzkie. Nie jestem fanem wielkiego dekoltu w kościele, ale wydaje mi się, że kobiety będące ofiarami gwałtów są jedynymi ofiarami przestępstw, które pyta się o to, "co miały wtedy na sobie".

DEON.PL POLECA

Jezus nie pyta: "co miałaś wtedy na sobie?". Dlaczego wskazówki księdza nie przestrzegają mężczyzn przed noszeniem obcisłych T-shirtów, które mogłyby podkreślać szerokie ramiona i solidny sześciopak mięśni brzucha, powodując w ten sposób nieczyste myśli u wielu owulujących kobiet? To zdanie brzmi śmiesznie tylko dlatego, że automatycznie wpadamy w koleiny seksizmu, w których tkwi nasz ludzki Kościół.

Tego przykładu seksizmu na małą skalę, który można było zaobserwować w parafialnym biuletynie, nie można oczywiście porównywać ze skandalami wykorzystywania seksualnego, w których obecnie Kościół tkwi po uszy. Z całej duszy czułam obrzydzenie, czytając raport ławy przysięgłych z Pensylwanii, który podaje szczegóły przypadków pedofilii, wykorzystywania seksualnego i gwałtów popełnionych przez 301 członków katolickiego duchowieństwa na ponad tysiącu ofiar. Raport opisał także dziś już dobrze znane przykrywki dla tego przestępczego zachowania kościelnych hierarchów. Te szczegóły być może obrzydzają mnie nawet bardziej dzisiaj niż wtedy, kiedy ujawniono podobne raporty w Bostonie, Irlandii, Chile, Los Angeles - czyli archidiecezji, do której należę - i w wielu innych katolickich diecezjach. Tym razem moje obrzydzenie się skumulowało. Najbardziej irytujące jest to, że mamy do czynienia z chorobą Kościoła, której można było zapobiec.

Najwyższa pora, byśmy zrozumieli, jak to się dzieje, że takie zdarzenia wciąż mają miejsce. Najwyższa pora, byśmy je powstrzymali. Ale tak długo, jak będziemy traktować duchownych, jakby byli w jakiś sposób bardziej anielscy niż my, ludzie świeccy niższego rzędu, tak długo, jak będziemy uważać ich za aseksualnych nadludzi, tak długo, jak nie będziemy ich monitorować jak to robimy z każdą osobą dorosłą, która ma do czynienia z dziećmi, będziemy cierpieć z powodu seksualnego drapieżnictwa. Tak długo, jak będziemy unikać szczerej dyskusji o seksualności i spuszczać na nią zasłonę przepełnionego wstydem i tajemnicą milczenia, tak długo, jak będziemy odmawiać kobietom zajmowania pozycji prawdziwej władzy w Kościele, będziemy sprowadzać na siebie oburzające przypadki wykorzystywania i następujące po nich skandale.

Jezus polegał na kobietach, wiedząc, że wykonają dobrą robotę. Zaczynając od swojej matki, przez kobiety, które kwestionowały Go i rzucały Mu wyzwanie, kobiety, które się z Nim zaprzyjaźniły, kobiety, które odważyły się stawić czoła ukrzyżowaniu, aż po kobiety, które głosiły Jego zmartwychwstanie - Jezus traktował wszystkie kobiety jako równe sobie i jako święte. Byłyśmy tam z Nim. To nasze historyczne i duchowe prawo pierworodnych. Poprzez stulecia pielęgnowałyśmy chorych i karmiłyśmy głodnych, uczyłyśmy dzieci i prałyśmy pościele, służyłyśmy w biurach i podawałyśmy koperty, świadczyłyśmy o naszej wierze i podtrzymywałyśmy płomień domowego ogniska Kościoła, ale nie miałyśmy władzy. Nie byłyśmy upoważnione. I być może była to nasza wina. Przez pokolenia pozwalałyśmy normom społecznym rozmywać przykład Jezusa.

Jezus opowiadał mężczyznom i kobietom o kochającym Bogu, o miłowaniu swoich sąsiadów i o tym, aby się nie bać wypełniania woli Bożej. Jezus uczył nas także, aby miłować swoich wrogów i czynić dobrze tym, którzy nas prześladują. Ci prześladowcy, którzy pośród nas chowają się w kapłańskich szatach, są z pewnością naszymi wrogami. Z pewnością prześladowali nasze dzieci. Podczas gdy my - matki - miałybyśmy być może ochotę, żeby tych ogromnych manipulatorów własnoręcznie udusić, jesteśmy wezwane do tego, aby im wybaczyć. Jednak z równą pewnością należy powiedzieć, że nie jesteśmy wezwane do tego, aby cokolwiek im umożliwiać. Zarówno oni, jak i oficjalne procedury, które ich chroniły, straciły nasze zaufanie.

My, kobiety, jesteśmy wezwane do tego, aby tą strukturą wstrząsnąć, aby przeprojektować i nadać nowy cel Kościołowi Chrystusa - naszemu ukochanemu, jednemu, świętemu, katolickiemu, apostolskiemu Kościołowi. Ciężko jest myśleć równocześnie o Duchu Świętym i o osobach, które popełniły przestępstwa na tle seksualnym, ale wszyscy doświadczamy radykalnego wezwania do tego, aby wziąć się w garść. Kościół skupiony wokół mężczyzn i jego wyświęconych pasterzy może prawdziwie zacząć leczyć rany, tylko kiedy kobiety - świeckie i duchowne - zaaplikują mu leki.

Czasem jako kobiety mamy tendencję pozwalania na to, by profesjonaliści - mężczyźni będący u władzy - rozwiązywali nasze problemy. Jednak to najwyraźniej nie działa. Możemy zdecydować, że zostawiamy ten skorumpowany i śmierdzący budynek i szukamy innego miejsca modlitwy, ale to również nie pomoże. Możemy odmawiać sobie czasu, talentu i skarbów, które w sobie mamy, ale to tylko nas zaboli.

Co mamy zrobić? Co zrobiłby Jezus? Być może Jezus zgodziłby się z matką pana Rogersa, która radziła mu, aby w czasach tragedii i zamieszania "szukał pomocników". My jesteśmy pomocnikami. My, kobiety, doświadczone i uświęcone czasem pomocnice, musimy stanąć w obronie tych najmniejszych, zranionych i podatnych na zranienia. Jeśli chodzi o personel i praktyki kościelne, musimy zachować to, co najlepsze, a odrzucić resztę: seksizm, klerykalizm, nieuczciwość, hipokryzję. Musimy wpuścić świeży, kobiecy powiew Ducha Świętego. Dokładnie tak robił Jezus.

A jakiego hasztagu przy tej okazji używałby Jezus? Być może po prostu #CzasSięWypełnił.

Valerie Schultz - niezależna pisarka, publicystka The Bakersfield Californian i autorka książki "Closer: Musings on Intimacy, Marriage, and God". Razem z mężem Randym mają cztery córki.

Tekst pochodzi z America Magazine.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Zuzanna Radzik

Historia wielkiego przemilczenia

W Kościele pierwszych wieków kobiety pełniły ważne funkcje: nauczały, studiowały Biblię, były apostołkami. W ich domach spotykali się wierni i sprawowano Eucharystię. To one jako jedne z pierwszych fundowały i utrzymywały klasztory....

Skomentuj artykuł

W obliczu kryzysu w Kościele, szukajmy pomocy u kobiet
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.