Po pierwsze ksiądz, po drugie... sportowiec. Ksiądz Krzysztof podkreśla, że jego największą pasją jest Bóg, a zaraz po Nim podnoszenie ciężarów.
Początek przygody ze sportem...
Od najmłodszych lat byłem zafascynowany sportem. Kiedy w czwartej klasie w podstawówce dostałem czwórkę z WF-u, postanowiłem coś z tym zrobić. Próbowałem swoich sił w biegach krótko- i długodystansowych. Jak każdy chłopak grałem też w piłkę nożną.
Wreszcie, po pewnym czasie, pojawiła się szóstka na koniec roku z WF-u. Kiedy miałem 15 lat, w czasie wakacji siedziałem na ławce z kolegą, który od kilku lat ćwiczył na siłowni. Powiedział do mnie: chodź, coś ci pokażę. Tak zafascynowałem się światem siłowni i zacząłem ćwiczyć.
i... z kapłaństwem
Czasami zazdrościłem innym, że ich droga powołania była niezwykła. Moja była dosyć zwyczajna. Pamiętam, jak zapytałem kolegę, kiedy są zbiórki dla ministrantów i tak zapisałem się do grupy ministrantów. Potem oprócz codziennej Mszy świętej, zacząłem startować w konkursach biblijnych i osiągać sukcesy, jednocześnie napełniając się Słowem Bożym. Zacząłem się też więcej modlić.
Po skończeniu gimnazjum, stwierdziłem, że chcąc dalej mieć bardzo dobre oceny w liceum, więc muszę rzadziej chodzić na Mszę świętą, aby ten czas poświęcić nauce. Niestety tego wolnego czasu i tak nie poświęcałem na naukę.
Czasami bywało tak, że orientowałem się, że zostało kilka minut do Mszy świętej i w ostatnim momencie decydowałem się, żeby na nią pójść. Ktoś powie, że to było przyzwyczajenie. Ja uważam, że to było coś głębszego. Tak ponownie zacząłem uczestniczyć w codziennej Eucharystii. Po zdaniu matury postanowiłem, że idę do semianarium.
Po pierwsze jestem księdzem
Na pierwszym miejscu jest posługa kapłańska, dopiero po spełnieniu tych obowiązków rozpoczynam trening. Szybko zaakceptowałem to, że ćwiczę dopiero późnym wieczorem. Każdy z nas powinien mieć czas dla siebie, żeby móc odpocząć fizycznie i psychicznie, także zadbać o zdrowie.
Treningi pomagają mi stawać się lepszym człowiekiem i kapłanem. Dzięki temu, że każdy kapłan ma jeden wolny dzień w tygodniu, mogę wyjechać na zawody, które odbywają się 4-5 razy do roku.
Wola Boga jest dla mnie najważniejsza
Większość parafian nie wie, że ćwiczę, bo o tym nie mówię. Opowiadam czasem młodzieży, co robię, żeby zachęcić ich do aktywności fizycznej i odciągnąć od komputera. Wielu docenia to, że ćwiczę i przez sport chcę przybliżyć innych do Boga.
Pojawiają się też tacy, którzy uważają, że ksiądz powinien cały swój czas, także ten wolny, poświęcać parafii. Nie mieć żadnych pasji. Dla mnie najważniejsze jest to, co o tym myśli Pan Bóg, jaka jest Jego wola.
Sport przybliża młodych do Boga
Bardzo podziwiam św. Jana Bosko, ponieważ pokazał mi, że trzeba szukać różnych dróg, aby przybliżyć człowiekowi, zwłaszcza młodemu, Boga. Sport jest do tego wręcz idealny. Uczy wytrwałości, cierpliwości, pokory, nie poddawania się, kiedy jest ciężko, odwagi, walki ze swoimi słabościami.
Mnie też sport tego uczy każdego dnia, ale przede wszystkim wdzięczności Bogu za to, co mi dał i daje oraz za każdy dzień, w którym mogę ćwiczyć.
Siłownia na plebanii? Dlaczego nie!
Kiedy rozpocząłem pracę w mojej pierwszej parafii, założyłem na plebanii siłownię. Dokupiłem trochę sprzętu. Umieściłem ogłoszenie, w które dni i w których godzinach można przyjść. Bardzo szybko pojawilli się pierwsi chętni. W pobliskiej dzielnicy mieszkało sporo Romów, więc to głównie oni przychodzili na siłownię. Oni ćwiczyli, a ja z nimi rozmawiałem.
Po pewnym czasie pojawiały się tematy dotyczące Boga. Dotrzymywałem im towarzystwa, pomagałem w treningach, ewangelizowałem, modliliśmy się wspólnie przed treningiem.
Później rozpocząłem pracę w innej parafii, gdzie już nie miałem możliwości założenia siłowni, więc na razie obserwowałem i pełniłem inne posługi, a w czasie jednego dnia wolnego jeździłem na szkolenia z zakresu treningu i dietetyki, robiąc m. in. kurs trenera personalnego. Później mogłem z tej wiedzy korzystać dla polepszenia swoich wyników sportowych i udzielania pomocy innym osobom. W tym czasie doradzałem również niektórym parafianom w treningach i w diecie.
"Trzeba szukać Boga we wszystkim"
Jestem kapłanem i powinienem mieć bardzo blisko kontakt z Bogiem, aby potem móc zanieść Go innym. Św. Ignacy z Loyoli mówił, że trzeba "szukać Boga we wszystkim". Ta myśl bardzo mnie pociąga, dlatego pytam się ciągle Boga, czy chce, abym dalej ćwiczył, a On podsyła mi ludzi i różne wydarzenia, które podpowiadają, że tak.
Św. Paweł mówi: "chwalcie więc Boga w swoim ciele". Myślę, że złotym środkiem jest bliski kontakt z Bogiem na codzień i ciągłe pytanie o to, co lub kto jest dla mnie najważniejszy. Jeśli Bóg ciągle będzie na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na swoim miejscu.
Sport bardzo wiele mnie nauczył
Przez wiele lat treningów nauczyłem się pokory. Sport pokazał mi, jak bardzo jestem zależny od Boga, ponieważ to On dał mi wszystkie predyspozycje i możliwości do rozwijania swojej pasji.
Nauczyłem się też dużo cierpliwości i wytrwałości, ponieważ żeby osiągnąć jakiś wynik, potrzeba do tego regularności i czasu. Teraz wiem, że nie można się nigdy poddawać, bo nie wiemy, co przyniesie kolejny dzień.
Przez sport chcę pokazać, że ksiądz jest bliski każdemu człowiekowi. Też ma pasje, nie jest kimś oderwanym od rzeczywistości, kto spędza czas tylko w kościele i na plebanii.
Życie na pełnej petradzie
Bóg chce, żebyśmy odnajdywali swoje pasje. Człowiek albo się rozwija, czyli żyje albo umiera. Ja chcę żyć, staram się każdym dniem cieszyć tak jakby był ostatnim. Jestem wdzięczny Bogu za wszelkie łaski i chcę je jak najlepiej wykorzystywać. Właśnie przez pragnienie ciągłego poszukiwania "czegoś więcej" chcę za pomocą łaski Bożej zapalać innych. Żeby nie stali w miejscu, żeby żyli na "pełnej petardzie", jak mawiał śp. ks. Kaczkowski.
Skomentuj artykuł